Saga czterech pokoleń kobiet to spotkanie z niezwykle złożonymi, doświadczonymi przez życie, momentami mocno irytującymi, a jednak (mimo wszystko) budzącymi, jeśli nie sympatię to empatię - bohaterkami. Berta wychowywana przez wdowca Hansa Kocha w Langwaltersdorf uczy się od ojca sprawiania mięsa. Ich wyroby szczególnie chętnie sprzedawane są do pobliskiego sanatorium dla gruźlików Görbersdorf, które już za parę lat zmieni nazwę na Sokołowsko. Berta staje się mistrzynią w swoim fachu, zajęcie to dzieli z czytaniem romansów. Ma osiemnaście lat i marzy o wielkiej miłości. To marzenie będzie towarzyszyć wszystkim bohaterkom Gorzko, gorzko. Barbara Serce, córka Berty, która wcześnie trafi do sierocińca próbuje stać się niewidzialna, mając nadzieję, że tylko dzięki temu i pewnym próbom przekupstwa zostanie zaakceptowana przez świat, stanie się godna jego uwagi, której zresztą panicznie się obawia. Nawet po adopcji przez nowych nie-rodziców najbezpieczniej będzie czuła się w ukryciu i niemal do końca chowa się rzeczami ukrywając się na strychu poniemieckiej kamienicy przy placu Górnika w Wałbrzychu, a to w zakładzie pogrzebowym Styks, a to w altance na działce a to pod hałdą przydasiek, które będzie do końca gromadzić w klitce składającej się z pokoju i kuchnio-łazienki. A mimo to kiedy pozna pewnego miłego stolarza da się porwać uczuciom. Violetta, córka Barbary będzie się dawała im porywać permanentnie, choć chyba bardziej od bycia kochaną pragnie dobrze wypaść we wciąż nowej roli na scenie życia. Violetta jest najbardziej irytującą postacią i jednocześnie budzi największe współczucie, bo nikt nie będzie w stanie skrzywdzić jej tak bardzo, jak ona sama, nie będzie też umiała dostrzec szczęścia, jakie ją spotyka i przejdzie obok niego obojętnie a nawet z uczuciem udręczenia. Kalina, córka Violetty idąc w ślady matki /nie -matki, kochanej babci Buni i nieznanej jej prababki Berty również gotowa jest dla miłości poświęcić siebie. Gorzko, gorzko nie jest jednak książką o miłości, a raczej o jej braku, o poszukiwaniu i błądzeniu, o traceniu, pragnieniu wolności oraz o poznawaniu samej siebie.
Każda z postaci jest inna, choć wszystkie połączone są tragiczną historią. Pozna ją niemal w całości dopiero Kalina, która dzięki temu będzie mogła uwolnić się od przeszłości. Przeszłości, której nie znały jej poprzedniczki i której wpływu na własne życie nie uświadamiały sobie. Najsmutniejsze jest to, że każda z tych nie-matek i nie-córek, które powielają swoje losy mając możliwość wyboru innej drogi wybiera tę samą, którą wybrała poprzedniczka. Dopiero Kalina decydując się na poznanie losów swoich poprzedniczek, a potem opowiadając o nich będzie miała możliwość przełamania rodzinnej traumy.
Mężczyźni są tutaj jedynie bohaterami drugiego planu, choć gdyby nie ich pojawienie się w życiu bohaterek życie mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej; w przeważającej części nie są miłymi i interesującymi; piją, łajdaczą się, często nie mają pracy, źle traktują kobiety.
Opowieść toczy się nielinearnie, przeszłość przeplata się z teraźniejszością i przyszłością, a losy czterech kobiet splatają ze sobą i rozdzielają. Ciekawy jest sposób narracji; Kalina Czasami jest wszystkowiedzącym narratorem i występuje w pierwszej osobie, aby za chwilę pojawić się w trzeciej osobie. Pozwala to na przybliżanie się do bohaterki i nabranie dystansu. Kalina nie pozna wszystkich rodzinnych sekretów, a to co niedopowiedziane pozostawi czytelnikowi margines na snucie własnej wersji historii.
Przeplatanie realizmu z magią nadaje opowieści dodatkowego uroku, jak seans spirytystyczny, który po czasie okazuje się był bardziej realny niż magiczny.
Mam wrażenie, że wszystko w tej powieści jest ważne, nie tylko historia kobiet, nie tylko miejsce, gdzie się ona rozgrywa, nie tylko tło społeczne, ale także każda najbardziej drobiazgowa scenka, niby mało istotna, a wbijająca się w pamięć (jak choćby scena, w której Barbara kupuje sobie nowe buty na obcasie i zbiega po schodach kamienicy, czy scena w której Violetta przyjeżdża do hotelu na spotkanie z kimś, kto odmieni jej los a cała scenografia sprawia, że jej pałac z kart legnie w gruzach).
Losy czterech pokoleń kobiet osadzone są na tle wydarzeń historyczno-społecznych, historia Berty toczy się tuż przed wybuchem II wojny Światowej, czas Barbary przypada na okres komunistycznej Polski powojennej, występy Violetty to okres przemian ustrojowych –gospodarka wolnorynkowa, Kalina urodzona w 1990 roku to bohaterka najbliższa naszym czasom. Tłem sporej części opowieści jest powojenny Wałbrzych, z którego wysiedlono większość jego dawnych mieszkańców (poza Agnieszką, tą Niemrą, która została), na których miejsce przychodzą ci, których też wysiedlono, tyle, że z innych obszarów kraju, bądź ci, którzy szukali tu miejsca, aby zacząć wszystko od nowa. Weszli w dopiero co opuszczone lokale starej kamienicy, wybierając sobie pozostawione przez poprzedników meble i sprzęty.
Troszkę baśniowe wybrała autorka zakończenie dla opowieści, ale może tak się należało po całej serii samotności, rozczarowań i strat, jakie spotkały kobiety z rodu Koch/ Serce chcemy, aby Kalinę spotkało coś miłego. Jakaś mała rekompensata od losu.
Dawno nie czytałam tak dobrze napisanej książki. Bohaterki stały się tak bliskie, jakby mieszkały za ścianą i tak ciekawe, że chciało się czytać i czytać. Historia wciągnęła mnie tak, że nie mogłam się doczekać, aż splątane nici zostaną rozplątane i znikną wszystkie białe plamy, a z drugiej strony starałam się dawkować lekturę, aby przyjemność wystarczyła na dłużej. Przyznam, że korciło mnie, aby przeczytać najpierw historię Berty, potem Barbary i dalsze. Doszłam jednak do wniosku, iż skoro autorka nadała powieści taki a nie inny kształt to wiedziała co robi. Natomiast kiedy będę czytała ponownie (a będę na pewno) poeksperymentuję.
Polecam, bo to świetna książka jest.
I jak mówiła autorka we wspomnianym wywiadzie ma tak przepięknie skomponowaną okładkę, że patrzenie na nią to sama przyjemność. Dodam jeszcze, że mimo sporej objętości (650 stron) dobrze się trzyma w ręku.