Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 1 lipca 2025

Małe codzienne radości- spacer śladem znanych Gdańszczanek i moje skojarzenia z tym związane


Okienko Panienki z okienka
Bardzo lubię spacery po mieście. Oczywiście niezwykle przyjemny jest kontakt z naturą, dlatego z chęcią wypuszczam się na spacery brzegiem morza, pobrzeżem Motławy, odwiedzam parki i skwerki. Jednak od czasu do czasu potrzebuję odmiany i lubię przejść się uliczkami mojego pięknego miasta. Dla urozmaicenia robię spacery tematyczne. Wtedy spacer jest nie tylko przyjemnością, ale i dostarcza wielu ciekawostek, a ja cieszę się jak dziecko, iż dowiedziałam się czegoś nowego (inna kwestia na jak długo zapamiętam ową wiedzę). O wiele lepiej przyswajam informacje, które sama wyszukam w czeluściach internetu, czy książkach niż te, które ktoś mi przekazuje. Choć bywają wyjątki (moje koleżanki blogerki Czara, Holly i Bee opowiadały tak interesujące historyjki pokazując mi swoje miasta, że sporo z tych opowieści utkwiło mi w pamięci (jak choćby historia Susa Valadon matki Maurice Utrillo, którą Czara opowiadała mi na Montmartrze).
Ostatnio pisałam o spacerze śladami gdańskiego Berniniego (czyli Abrahama van den Blocke. Za jakiś czas napiszę o Willemie i Izaaku), ale dziś chciałabym wspomnieć o najsłynniejszych (moim zdaniem) Gdańszczankach i powędrować ich śladem.
Inspiracją do poszukiwań było opowiadanie koleżanki, która podczas jednego ze spacerów z przewodnikiem usłyszała, iż wśród licznych znanych Gdańszczan znalazła się zaledwie jedna kobieta, błogosławiona Dorota z Mątowów. Może ten nimb błogosławieństwa miał wyrównać nieliczną reprezentację pań wśród znakomitych mieszkańców Gdańska, ale bardziej prawdopodobne, iż przewodnik nie zadał sobie trudu wyszukania informacji, albo też uległ stereotypowemu myśleniu, iż panowie są bardziej reprezentatywną grupą każdej społeczności.
No, ale niech będzie i Błogosławiona Dorota z Mątowów. Ta bardzo uduchowiona kobieta, chciała poświęcić swe życie służbie Bogu, została jednak (zdaje się, że przez brata) zmuszona do wyjścia za mąż. Być może małżeństwo było bardziej opłacalne dla męskich krewnych, niż pójście do zakonu. Dorota urodziła kilkoro dzieci, z których większość pomarła. Były to czasy zarazy (1373 i 1382 r.). Była ona fanatyczką religijną, a utrata dzieci jeszcze spotęgowała jej religijność. Mąż nie akceptował jej duchowych potrzeb i siłą próbował zmienić małżonkę. Po złożeniu przez Dorotę ślubów czystości mąż mocno ją pobił. Jednak w trakcie leczenia żony jego zachowanie się zmieniło i nawet pojechał z nią na dwie pielgrzymki. 
Tablica pamiątkowa (Długa 64)
Dla mnie o wiele ważniejsze niż to, że Dorota była stygmatyczką i żarliwą katoliczką było to, że stała się pierwowzorem Aldony w Konradzie Wallenrodzie Mickiewicza, a także to, że opisał ją Ginter Grass w powieści Turbot (jako niezbyt dobrą żonę, matkę, sąsiadkę, fanatyczkę religijną, ale też pierwszą kobietę sprzeciwiającą się zastanemu porządkowi, takiemu, w którym kobieta musi podporządkować się woli ojca, czy męża, w tym przypadku brata). Moim zdaniem nie jest to może najbardziej reprezentatywny przykład znanej Gdańszczanki, no ale jeśli stała się ona inspiracją literatów i jedną z „pierwszych feministek” (choć pewnie nigdy nie zgodziłaby się na takie określenie) to możemy się chwalić taką Gdańszczanką.
W miejscu, gdzie kiedyś mieszkała Dorota z rodziną dziś znajduje się sklep jubilerski. Ponieważ nie jestem wielbicielką biżuterii, posiadam jej niewiele a noszę sporadycznie korale ze szkła z Murano owego sklepiku nigdy nie odwiedziłam. Za to zaraz obok znajduje się kawiarnia popularnej sieci, do której swego czasu chadzałam na śniadania, aby miło rozpocząć dzień z widokiem na drogę królewską. 
Kamienica Czirenbergów Długa 29
Konstancja Czirenberg Skoro jesteśmy na ulicy Długiej to w kamienicy pod numerem 29, tej, której fasadę (z napisem Pro invidia- czyli ku zazdrości)  zaprojektował sam Abraham van den Blocke - mieszkała na przełomie wieków XVI i XVII rodzina burmistrza gdańskiego i burgrabiego królewskiego Jahanna Czirenberga (Zierenberga) i Anny z Kerlów. On kształcił się w Gdańskim Gimnazjum Akademickim znajdującym się przy ul. Toruńskiej, dzisiejszej siedzibie Muzeum Narodowego. Była to szkoła o wyższym poziomie niż Gimnazjum i niższym niż Uniwersytet. Przyszły burmistrz Gdański studiował w Krakowie i w Lipsku. Poza kamienicą na Długiej był właścicielem rezydencji parkowej na Oruni, która przeżywała wówczas okres świetności (dziś znajduje się tam Park Oruński). Państwo Czirenbergowie byli kalwinami, niezwykle zamożnymi kalwinami. Urodzoną w 1605 r. córkę Konstancję wykształcono ponad ówczesne zwyczaje, była ona biegła w sztukach plastycznych, muzycznych, hafcie, znała języki obce (niemiecki, polski, łacinę, francuski i włoski, a być może i szwedzki). Grałą na różnych instrumentach i przepięknie śpiewała. Nazywano ją bałtycką syreną, a jej występy uświetniały wizyty królów z dynastii Wazów (Jana III i Władysława IV). To prawdopodobnie królewskim opowieściom zawdzięczała Konstancja rozgłos za granicą. Została ona opisana w wydanej wówczas antologii utworów muzycznych – Kwiaty najznakomitszych mężów – wydanej w Mediolanie z dedykacją dla Konstancji Czirenberg z Gdańska (a miała wówczas zaledwie 21 lat). Wyszła za mąż za ławnika (późniejszego rajcę, sędziego i królewskiego burgrabiego), miała trójkę dzieci, zmarła w czasie zarazy w wieku 48 lat.
Park Oruński dawna posiadłość Czirenbergów

Pochowana została w kościele Najświętszej Marii Panny, obok męża, jednej z dwóch poprzednich jego żon i dwóch wspólnych córek. Rodzinie Czirenbergów poświęcone jest epitafium znajdujące się w kościele Mariackim będące również dziełem Abrahama van den Blocke.

Epitafium poświęcone rodzinie Czirenbergów Autorstwa Abrahama V.d.Blocke (na kolumnie po lewej stronie transeptu)
Dziś w kamienicy pod numerem 29 znajduje się sklep z pamiątkami. Z oczywistych względów nie kupuję sobie pamiątek z Gdańska, ale zdarza mi się zajrzeć do środka, kiedy na przykład mam chwilkę czasu przed spotkaniem z koleżanką i wchodzę, aby zerknąć, co moje miasto oferuje turystom. Zazwyczaj to samo, co każde inne miasto w kraju, czyli tzw. durnostrojki, albo zbieracze kurzu. Sama będąc na wakacjach najchętniej kupuję widokówki bądź koszulki pamiątkowe (w swojej kolekcji mam kilka koszulek z podobizną Leonardo czy człowieka wirtuwiańskiego, tudzież z gargulcami z Notre Dame, bo uważam, że są bardzo dobrej jakości). 
W parku Oruńskim mimo bliskości mojego wcześniejszego miejsca zamieszkania byłam w zeszłym roku po raz pierwszy, zaś kościół Mariacki odwiedzam co najmniej raz w tygodniu, a to nie z powodu mojej żarliwości religijnej (jestem ateistką), ale uwielbienia historii i piękna jego wnętrza (zewnętrza także).
Katarzyna Elżbieta Koopman Heweliusz 
Ta urodzona w 1647 roku kobieta była córką gdańskiego zamożnego kupca z Amsterdamu. Została ochrzczona w kościele Najświętszej Marii Panny. Otrzymała staranne wykształcenie, biegle mówiła po łacinie i angielsku, miała szerokie zainteresowania naukowe. W wieku 16 lat wyszła za mąż za 52 letniego Heweliusza (zostając jego drugą żoną). Ponoć sama mu zaproponowała małżeństwo. Ślub wzięli w kościele św. Katarzyny. 
Kościół Św. Katarzyny (tu została ochrzczona,
wzięła ślub i tu została pochowana 

Mimo dużej różnicy wieku małżeństwo było udane, Katarzyna urodziła mu czworo dzieci (pierworodny syn zmarł w dzieciństwie), prowadziła gospodarstwo domowe, zajmowała się prowadzeniem należących do męża browarów, a jednocześnie pomagała mu w badaniach naukowych (prowadziła wraz z nim obserwacje, pomagała w projektowaniu obserwatorium, wspierała męża po pożarze, który zniszczył instrumenty i księgi). Mieszkali w kamienicy, którą Heweliusz otrzymał w posagu za pierwszą żonę przy ul. Korzennej 53-54. Na dachach kamienic zorganizowane zostało przez Heweliusza obserwatorium astronomiczne. Następnie Heweliusz otrzymał w spadku po ojcu kamienicę przy Korzennej 55. Kamienice te dziś nie istnieją, a stoi na ich miejscu pomnik Jana Heweliusza.
Katarzyna prowadziła korespondencję z uczonymi, a pod koniec życia męża opiekowała się nim. Po śmierci męża otrzymała od króla Jana III Sobieskiego fundusze na kontynuowanie przerwanych badań, opracowała pozostawione przez niego materiały, w których dokonywała wielu korekt i własnych obliczeń i wydała katalog gwiazd. Przeżyła męża o 6 lat i została pochowana obok niego w kościele Św. Katarzyny. Była pierwszą w Polsce i jedną z pierwszych na świecie kobiet astronomów. Uczczono ją nazwaniem jednego z kraterów na Wenus Corpman (od ang. wersji jej nazwiska), a też nazwaniem planetoidy Koopman.
Pomnik Jana Heweliusza stoi w miejscu, gdzie znajdowały się jego kamienice, w których mieszkał wraz z drugą żoną Elżbietą (Korzenna 53-55)

Płyta nagrobna rodziny Heweliusza (Hevelcke)
Kościół Św. Katarzyny także lubię odwiedzać dość często, choćby po to, aby popatrzeć na wspaniałe obraz ołtarzowy Antona Mollera Ukrzyżowanie czy Ostatnią Wieczerzę na predelli ołtarza z leżącymi przy stole apostołami (jednym z niewielu przedstawień rzeczywistego przebiegu wieczerzy w tamtych czasach- na leżąco), albo znowu pozachwycać się cudownym drewnianym XVI wiecznym baptysterium. Często też przechodzę w miejscu gdzie stały dawniej kamienice Jana Heweliusza. Nie jestem wielbicielką pomników, natomiast ten stojący przed Ratuszem Staromiejskim autorstwa Jana Szczypka wyjątkowo przypadł mi do gustu, zresztą chyba nie tylko mnie, jest on częstym obiektem fotografowania (niezwykle wdzięcznym), podobnie, jak znajdująca się opodal mapa nieba na fasadzie budynku stojącego vis a vis pomnika.
Joanna Henrieta Schopenhauer

Joanna Schopenhauer
Urodzona w Gdańsku w 1766 r. w domu pod Żółwiem (Św. Ducha 111) również była córką kupca. Także odebrała staranne wykształcenie. Poślubiła bogatego gdańskiego kupca Schopenhauera. Była matką znanego filozofa Artura Schopenchauera oraz urodzonej w Hamburgu córki Adeli (pisarki). Sama również była literatką. Wraz z mężem odwiedziła Hanower, Brukselę, Paryż i Londyn (w podróży poślubnej). Mąż cierpiał na depresję, prowadził rozpustny tryb życia i prawdopodobnie umarł śmiercią samobójczą. Mieszkała w rezydencjach męża (Gdańsku na Polankach i dworze dzierżawionym w Sztutowie). Po I rozbiorze Polski nie chcąc zostać poddanymi króla pruskiego opuścili Gdańsk udając się do Hamburga, a następnie podróżując po całej Europie. Po śmierci męża osiadła w 1806 r. w Weimarze, gdzie prowadziła salon literacko-artystyczny- miejsce spotkań ludzi z całej Europy. Była bliską przyjaciółką Goethego. Pod koniec życia zaczęła pisać wspomnienia z lat dzieciństwa i młodości spędzonych w Gdańsku. Niedokończony pamiętnik Gdańskie wspomnienia młodości opublikowała jej córka.
Środkowa kamienica to kamienica pod żółwiem

Kiedy czytam wspomnienia Joanny tak dobrze ją rozumiem, bo odczuwam to samo, tę wdzięczność, jaką żywię do losu, iż dane mi było urodzić się w mieście mającym dostęp do morza. 
Zazwyczaj zbyt późno spostrzegamy wszystko, czym nas natura szczodrze obdarza. Wielką korzyścią dla mnie było to, że ujrzałam światło dzienne nad brzegiem morza, jak rzec by można, przed jego obliczem. ..... Czym dla Szwajcara Alpy z korzennym zapachem ziół, tym dla nas urodzonych nad brzegiem morza, jego świeży powiew, widok wiecznie poruszającej się, niezmierzonej przestrzeni i niemilknący szum fal. Z dala od morza nie opuszcza nas tęsknota. Nie zastąpi go nam żadna rzeka świata; ani Ren z rajsko pięknym brzegiem, ani Dunaj, ani Tamiza czy Łaba z wielkimi, wspaniale wpływającymi okrętami morskimi i sięgającym nieba lasem masztów w portach. Gdy byłam dzieckiem, wydawało mi się czymś niesłychanym, że mogą istnieć ludzie, którzy morza nie widzieli. Później odczuwałam współczucie dla Berlińczyków i innych obcych przybywających do Gdańska i odwiedzających moich rodziców z okazji wielkich czterotygodniowych jarmarków dominikańskich (str. 53-54)
Dziś co prawda odczuwam współczucie dla nas Gdańszczan, kiedy tylko pomyślę o Jarmarku Dominikańskim, ale to niestety znak czasów, w których miasta takie jak Gdańsk przyciągają dziesiątki tysięcy turystów.
O ulicy Świętego Ducha pisałam tutaj. Odwiedzam ją równie często, jak Mariacką, a może nawet chętniej, bo przynajmniej do niedawna była mniej oblegana przez turystów. Niestety od czasów, kiedy stoją tu jarmarczne budy od końca lipca do połowy sierpnia lepiej omijać ją z daleka. 
Jadwiga Łuszczewska, lepiej
znana jako Deotyma
Jadwiga Łuszczewska W Gdańsku spędziła krótkie wakacje (jako 24 latka), co zaowocowało późniejszą powieścią Panienka z okienka. Opisała w niej dzieje miłości Hedwigi, przybranej córki gdańskiego rzemieślnika do marynarza królewskiej floty wojennej Kazimierza. Owa nadobna Hedwinia (w filmowej ekranizacji grana przez Polę Raksę) mieszkała w kamienicy zwanej Bursztynowym Domem (przy ul. Długi Targ 43). Za czasów mego dzieciństwa była to dla nas jedna z najważniejszych powieści związanych z Gdańskiem. Przeczytana w dorosłości uznana została przeze mnie za sentymentalną ramotkę. Nie mniej Panienka z okienka była swego czasu symbolem Gdańska, jak w Poznaniu są koziołki. O określonej godzinie (chyba 13, ale głowy nie dam) nadobna panienka (wybrana w drodze castingu) ukazywała się w oknie przy ul. Długi Targ 43. Od kilku już lat zaprzestano owej atrakcji.

Stanisława Przybyszewska
Stanisława Przybyszewska
– urodzona w 1901 r. nieślubna córka Stanisława Przybyszewskiego i malarki Anieli Pająkówny (o której pisałam tutaj) zamieszkała w Gdańsku w wieku 22 lat i mieszkała tu do śmierci. Do Gdańska przyjechała w związku z wyjściem za mąż za malarza Jana Panieńskiego przeniesionego do Gimnazjum Polskiego w Gdańsku przy ul. Augustyńskiego 1. Znajdował się tam barak, w którym Stasia mieszkała do śmierci. Jej mąż zmarł dwa lata po przeniesieniu do Gdańska. Przybyszewska po śmierci męża starała się o posadę w Gimnazjum Polskim, ale jej nie dostała. Utrzymywała się z korepetycji i dzięki wsparciu rodziny. Zaczęła pisać. Tutaj napisała swoje najważniejsze dramaty, w tym Sprawę Dantona (zekranizowaną przez Wajdę). Zmarła z biedy i uzależnienia od morfiny.
Przy (dzisiejszej ul Augustyńskiego 1) mieściło się Gimnazjum Polskie uruchomione (tu ciekawostka) dzięki staraniom Stanisława Przybyszewskiego, który organizował zbiórki pieniężne na remont budynku. Budynek wzniesiony w trakcie I wojny Światowej jako koszary wojskowe służył od 1922 r. jako Gimnazjum Polskie. Za czasów mojej młodości znajdowało się tam Technikum, potem Centrum Kształcenia Ustawicznego a od 2014 r. mieści się tu jedna z siedzib Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, którą z racji kontaktów zawodowych często odwiedzałam. W 1977 r. na głazie przy dawnym Gimnazjum Polskim odsłonięto tablicę poświęconą Stanisławie Przybyszewskiej.

Głaz przy ul. Augustyńskiego 1 upamiętniający Stanisławę Przybyszewską

Niemiecko brzmiące nazwiska niektórych Gdańszczanek świadczą o wielonarodowościowym charakterze miasta.
Gdybyście znali inne znane Gdańszczanki (nie te współczesne, ale te wcześniejsze) chętnie i ja je poznam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).