Okienko Panienki z okienka |
Ostatnio pisałam o spacerze śladami gdańskiego Berniniego (czyli Abrahama van den Blocke. Za jakiś czas napiszę o Willemie i Izaaku), ale dziś chciałabym wspomnieć o najsłynniejszych (moim zdaniem) Gdańszczankach i powędrować ich śladem.
Inspiracją do poszukiwań było opowiadanie koleżanki, która podczas jednego ze spacerów z przewodnikiem usłyszała, iż wśród licznych znanych Gdańszczan znalazła się zaledwie jedna kobieta, błogosławiona Dorota z Mątowów. Może ten nimb błogosławieństwa miał wyrównać nieliczną reprezentację pań wśród znakomitych mieszkańców Gdańska, ale bardziej prawdopodobne, iż przewodnik nie zadał sobie trudu wyszukania informacji, albo też uległ stereotypowemu myśleniu, iż panowie są bardziej reprezentatywną grupą każdej społeczności.
No, ale niech będzie i Błogosławiona Dorota z Mątowów. Ta bardzo uduchowiona kobieta, chciała poświęcić swe życie służbie Bogu, została jednak (zdaje się, że przez brata) zmuszona do wyjścia za mąż. Być może małżeństwo było bardziej opłacalne dla męskich krewnych, niż pójście do zakonu. Dorota urodziła kilkoro dzieci, z których większość pomarła. Były to czasy zarazy (1373 i 1382 r.). Była ona fanatyczką religijną, a utrata dzieci jeszcze spotęgowała jej religijność. Mąż nie akceptował jej duchowych potrzeb i siłą próbował zmienić małżonkę. Po złożeniu przez Dorotę ślubów czystości mąż mocno ją pobił. Jednak w trakcie leczenia żony jego zachowanie się zmieniło i nawet pojechał z nią na dwie pielgrzymki.
![]() |
Tablica pamiątkowa (Długa 64) |
Dla mnie o wiele ważniejsze niż to, że Dorota była stygmatyczką i żarliwą katoliczką było to, że stała się pierwowzorem Aldony w Konradzie Wallenrodzie Mickiewicza, a także to, że opisał ją Ginter Grass w powieści Turbot (jako niezbyt dobrą żonę, matkę, sąsiadkę, fanatyczkę religijną, ale też pierwszą kobietę sprzeciwiającą się zastanemu porządkowi, takiemu, w którym kobieta musi podporządkować się woli ojca, czy męża, w tym przypadku brata). Moim zdaniem nie jest to może najbardziej reprezentatywny przykład znanej Gdańszczanki, no ale jeśli stała się ona inspiracją literatów i jedną z „pierwszych feministek” (choć pewnie nigdy nie zgodziłaby się na takie określenie) to możemy się chwalić taką Gdańszczanką.
W miejscu, gdzie kiedyś mieszkała Dorota z rodziną dziś znajduje się sklep jubilerski. Ponieważ nie jestem wielbicielką biżuterii, posiadam jej niewiele a noszę sporadycznie korale ze szkła z Murano owego sklepiku nigdy nie odwiedziłam. Za to zaraz obok znajduje się kawiarnia popularnej sieci, do której swego czasu chadzałam na śniadania, aby miło rozpocząć dzień z widokiem na drogę królewską.
![]() |
Kamienica Czirenbergów Długa 29 |
Konstancja Czirenberg Skoro jesteśmy na ulicy Długiej to w kamienicy pod numerem 29, tej, której fasadę (z napisem Pro invidia- czyli ku zazdrości) zaprojektował sam Abraham van den Blocke - mieszkała na przełomie wieków XVI i XVII rodzina burmistrza gdańskiego i burgrabiego królewskiego Jahanna Czirenberga (Zierenberga) i Anny z Kerlów. On kształcił się w Gdańskim Gimnazjum Akademickim znajdującym się przy ul. Toruńskiej, dzisiejszej siedzibie Muzeum Narodowego. Była to szkoła o wyższym poziomie niż Gimnazjum i niższym niż Uniwersytet. Przyszły burmistrz Gdański studiował w Krakowie i w Lipsku. Poza kamienicą na Długiej był właścicielem rezydencji parkowej na Oruni, która przeżywała wówczas okres świetności (dziś znajduje się tam Park Oruński). Państwo Czirenbergowie byli kalwinami, niezwykle zamożnymi kalwinami. Urodzoną w 1605 r. córkę Konstancję wykształcono ponad ówczesne zwyczaje, była ona biegła w sztukach plastycznych, muzycznych, hafcie, znała języki obce (niemiecki, polski, łacinę, francuski i włoski, a być może i szwedzki). Grałą na różnych instrumentach i przepięknie śpiewała. Nazywano ją bałtycką syreną, a jej występy uświetniały wizyty królów z dynastii Wazów (Jana III i Władysława IV). To prawdopodobnie królewskim opowieściom zawdzięczała Konstancja rozgłos za granicą. Została ona opisana w wydanej wówczas antologii utworów muzycznych – Kwiaty najznakomitszych mężów – wydanej w Mediolanie z dedykacją dla Konstancji Czirenberg z Gdańska (a miała wówczas zaledwie 21 lat). Wyszła za mąż za ławnika (późniejszego rajcę, sędziego i królewskiego burgrabiego), miała trójkę dzieci, zmarła w czasie zarazy w wieku 48 lat.
![]() |
Park Oruński dawna posiadłość Czirenbergów |
Pochowana została w kościele Najświętszej Marii Panny, obok męża, jednej z dwóch poprzednich jego żon i dwóch wspólnych córek. Rodzinie Czirenbergów poświęcone jest epitafium znajdujące się w kościele Mariackim będące również dziełem Abrahama van den Blocke.
![]() |
Epitafium poświęcone rodzinie Czirenbergów Autorstwa Abrahama V.d.Blocke (na kolumnie po lewej stronie transeptu) |
W parku Oruńskim mimo bliskości mojego wcześniejszego miejsca zamieszkania byłam w zeszłym roku po raz pierwszy, zaś kościół Mariacki odwiedzam co najmniej raz w tygodniu, a to nie z powodu mojej żarliwości religijnej (jestem ateistką), ale uwielbienia historii i piękna jego wnętrza (zewnętrza także).
Katarzyna Elżbieta Koopman Heweliusz
Ta urodzona w 1647 roku kobieta była córką gdańskiego zamożnego kupca z Amsterdamu. Została ochrzczona w kościele Najświętszej Marii Panny. Otrzymała staranne wykształcenie, biegle mówiła po łacinie i angielsku, miała szerokie zainteresowania naukowe. W wieku 16 lat wyszła za mąż za 52 letniego Heweliusza (zostając jego drugą żoną). Ponoć sama mu zaproponowała małżeństwo. Ślub wzięli w kościele św. Katarzyny.
Kościół Św. Katarzyny (tu została ochrzczona, wzięła ślub i tu została pochowana |
Mimo dużej różnicy wieku małżeństwo było udane, Katarzyna urodziła mu czworo dzieci (pierworodny syn zmarł w dzieciństwie), prowadziła gospodarstwo domowe, zajmowała się prowadzeniem należących do męża browarów, a jednocześnie pomagała mu w badaniach naukowych (prowadziła wraz z nim obserwacje, pomagała w projektowaniu obserwatorium, wspierała męża po pożarze, który zniszczył instrumenty i księgi). Mieszkali w kamienicy, którą Heweliusz otrzymał w posagu za pierwszą żonę przy ul. Korzennej 53-54. Na dachach kamienic zorganizowane zostało przez Heweliusza obserwatorium astronomiczne. Następnie Heweliusz otrzymał w spadku po ojcu kamienicę przy Korzennej 55. Kamienice te dziś nie istnieją, a stoi na ich miejscu pomnik Jana Heweliusza.
Katarzyna prowadziła korespondencję z uczonymi, a pod koniec życia męża opiekowała się nim. Po śmierci męża otrzymała od króla Jana III Sobieskiego fundusze na kontynuowanie przerwanych badań, opracowała pozostawione przez niego materiały, w których dokonywała wielu korekt i własnych obliczeń i wydała katalog gwiazd. Przeżyła męża o 6 lat i została pochowana obok niego w kościele Św. Katarzyny. Była pierwszą w Polsce i jedną z pierwszych na świecie kobiet astronomów. Uczczono ją nazwaniem jednego z kraterów na Wenus Corpman (od ang. wersji jej nazwiska), a też nazwaniem planetoidy Koopman.
![]() |
Pomnik Jana Heweliusza stoi w miejscu, gdzie znajdowały się jego kamienice, w których mieszkał wraz z drugą żoną Elżbietą (Korzenna 53-55) |
![]() |
Płyta nagrobna rodziny Heweliusza (Hevelcke) |
Joanna Henrieta Schopenhauer
![]() |
Joanna Schopenhauer |
![]() |
Środkowa kamienica to kamienica pod żółwiem |
Kiedy czytam wspomnienia Joanny tak dobrze ją rozumiem, bo odczuwam to samo, tę wdzięczność, jaką żywię do losu, iż dane mi było urodzić się w mieście mającym dostęp do morza.
Zazwyczaj zbyt późno spostrzegamy wszystko, czym nas natura szczodrze obdarza. Wielką korzyścią dla mnie było to, że ujrzałam światło dzienne nad brzegiem morza, jak rzec by można, przed jego obliczem. ..... Czym dla Szwajcara Alpy z korzennym zapachem ziół, tym dla nas urodzonych nad brzegiem morza, jego świeży powiew, widok wiecznie poruszającej się, niezmierzonej przestrzeni i niemilknący szum fal. Z dala od morza nie opuszcza nas tęsknota. Nie zastąpi go nam żadna rzeka świata; ani Ren z rajsko pięknym brzegiem, ani Dunaj, ani Tamiza czy Łaba z wielkimi, wspaniale wpływającymi okrętami morskimi i sięgającym nieba lasem masztów w portach. Gdy byłam dzieckiem, wydawało mi się czymś niesłychanym, że mogą istnieć ludzie, którzy morza nie widzieli. Później odczuwałam współczucie dla Berlińczyków i innych obcych przybywających do Gdańska i odwiedzających moich rodziców z okazji wielkich czterotygodniowych jarmarków dominikańskich (str. 53-54)
Dziś co prawda odczuwam współczucie dla nas Gdańszczan, kiedy tylko pomyślę o Jarmarku Dominikańskim, ale to niestety znak czasów, w których miasta takie jak Gdańsk przyciągają dziesiątki tysięcy turystów.
O ulicy Świętego Ducha pisałam tutaj. Odwiedzam ją równie często, jak Mariacką, a może nawet chętniej, bo przynajmniej do niedawna była mniej oblegana przez turystów. Niestety od czasów, kiedy stoją tu jarmarczne budy od końca lipca do połowy sierpnia lepiej omijać ją z daleka.
![]() |
Jadwiga Łuszczewska, lepiej znana jako Deotyma |
Jadwiga Łuszczewska W Gdańsku spędziła krótkie wakacje (jako 24 latka), co zaowocowało późniejszą powieścią Panienka z okienka. Opisała w niej dzieje miłości Hedwigi, przybranej córki gdańskiego rzemieślnika do marynarza królewskiej floty wojennej Kazimierza. Owa nadobna Hedwinia (w filmowej ekranizacji grana przez Polę Raksę) mieszkała w kamienicy zwanej Bursztynowym Domem (przy ul. Długi Targ 43). Za czasów mego dzieciństwa była to dla nas jedna z najważniejszych powieści związanych z Gdańskiem. Przeczytana w dorosłości uznana została przeze mnie za sentymentalną ramotkę. Nie mniej Panienka z okienka była swego czasu symbolem Gdańska, jak w Poznaniu są koziołki. O określonej godzinie (chyba 13, ale głowy nie dam) nadobna panienka (wybrana w drodze castingu) ukazywała się w oknie przy ul. Długi Targ 43. Od kilku już lat zaprzestano owej atrakcji.
![]() |
Stanisława Przybyszewska |
Przy (dzisiejszej ul Augustyńskiego 1) mieściło się Gimnazjum Polskie uruchomione (tu ciekawostka) dzięki staraniom Stanisława Przybyszewskiego, który organizował zbiórki pieniężne na remont budynku. Budynek wzniesiony w trakcie I wojny Światowej jako koszary wojskowe służył od 1922 r. jako szkoła. Za czasów mojej młodości znajdowało się tam Technikum, potem Centrum Kształcenia Ustawicznego a od 2014 r. mieści się tu jedna z siedzib Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, którą z racji kontaktów zawodowych często odwiedzałam. W 1977 r. na głazie przy dawnym Gimnazjum Polskim odsłonięto tablicę poświęconą Stanisławie Przybyszewskiej.
![]() |
Głaz przy ul. Augustyńskiego 1 upamiętniający Stanisławę Przybyszewską |
Niemiecko brzmiące nazwiska niektórych Gdańszczanek świadczą o wielonarodowościowym charakterze miasta.
Gdybyście znali inne znane Gdańszczanki (nie te współczesne, ale te wcześniejsze) chętnie i ja je poznam.
Super przedstawiłaś krótkie historie tak znanych i mniej znanych kobiet. W wielu przypadkach przed laty kobiety były uzależnione od mężczyzn. Jedynie w bogatych rodzinach myślano o wykształceniu córek. Byłam w Gdańsku na koloniach mieszkaliśmy w budynku Poczty Gdańskiej, tam była szkoła Technikum łączności o ile pamiętam. Byłam jeszcze z dwa razy ale tylko przy okazji pobytów w okolicy Gdańska. Nawet raz specjalnie na Jarmark za płytami z muzyką Country wtedy marynarze przywozili, bo inaczej trudno było kupić.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście niektóre laboratoria Technikum Łączności mieszczą się w historycznym budynku dawnej Poczty Polskiej (tej bohatersko bronionej w 39 r.). A na Jarmark dawniej chadzałam chętniej, ale było to w czasach, kiedy na Jarmarku można było dostać to, czego nie było na co dzień w sklepach. Dziś na Jarmarku jest to samo co w sklepach, więc dla mieszkańców nie są one już tak atrakcyjne. Ale masz rację, a to niedostępne na co dzień książki, płyty, sukienki, materiały czy nawet artykuły spożywcze często rzucano do sprzedaży właśnie podczas Jarmarku, ja pamiętam pewną turkusową sukienkę przecudnej urody, którą nosiłam potem latami. Dziś największą atrakcją są chyba stoiska ze starociami, tam kolekcjonerzy mogą upolować coś ciekawego.
UsuńMałgosiu!
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona Twoim postem o Gdańszczankach i oczywiście relacjami z Gdańska też. Gdy kolejnym razem odwiedzę jedno z najpiękniejszych polskich miast, Twoje wspaniałe spacery posłużą mi jako przewodnik.
Wszystkie zaprezentowane przez Ciebie Gdańszczanki były niezwykle interesującymi kobietami. Znam jedynie: Jadwigę Łuszczewską, która w XIX wieku odwiedziła Dolinę Prądnika w Ojcowskim Parku Narodowym, gdzie czerpała natchnienie do swoich wierszy. Tutaj u wylotu wąwozu Wrześnik znajduje się ostaniec - Igła Deotymy. Nazwa skały pochodzi od słowa Deotyma – literackiego pseudonimu Jadwigi Łuszczewskiej. Kolejną postacią jest Stanisława Przybyszewska. Jest autorką głośnego dramatu "Sprawa Dantona" rozsławionego filmem "Danton" w reżyserii Andrzeja Wajdy z Gérardem Depardieu i Wojciechem Pszoniakiem.
Serdecznie pozdrawiam:)
Nie miałam pojęcia, iż Deotyma pisała też wiersze. Może dlatego, że wiersze nigdy nie były moją mocną stroną. A co do Sprawy Dantona myślę, że musiałam ją oglądać, w końcu kiedyś nie było dużego wyboru w telewizji, więc brało się wszystko, co było po kolei, ale przyznam, że kompletnie nie pamiętam treści, poza scenką z Pszoniakiem. Warto byłoby sobie przypomnieć ten film, bo te stare filmy mają dziś urok sentymentalny, inny sposób tworzenia, inne spojrzenie, bardziej trzymające się oryginału, a może też zakamuflowane treści (w czasach kiedy jeszcze była komuna inaczej odczytywało się każde słowo, a to był rok 1983, już po sierpniu, jeszcze przed 89 r.)
UsuńGosiu, ten przewodnik jest albo mizoginem albo niedouczonym ćwokiem (pardon, ale brzydkie słowa cisną i się na usta). Ja nie jestem Gdańszczanką czasem tam bywam, ale historię odkryć Heweliusza poznałam jako dziecko, a później poszerzyłam wiedzę i jestem poinformowana o tym jaką rolę odegrała przy nim żona. Że nie wspomnę o "Gdańskiej Syrenie" Jadwidze Łuszczewskiej, czy Stanisławie Przybyszewskiej, jak ktoś kto mianuje się przewodnikiem nie słyszał o nich i nie interesuje się takimi sprawami, nie mam pojęcia. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to był jakiś impostor wyłudzający pieniądze, we Włoszech jest masa takich, może i do nas to przyszło? Matka Schopenhauera była wspaniałą kobietą o wielkim umyśle, pewnie to po niej synek odziedziczył intelekt. Swoją drogą, kiedy zaczęłam myśleć samodzielnie jako nastolatka byłam wielką wyznawczynią jego filozofii, bardzo mi trafiła do przekonania. Później to się zmieniło jak dorosłam i dowiedziałam się więcej o życiu, teraz mam, że tak powiem, własną na swój użytek jak większość z nas. Co do "Panienki z okienka" przeczytałam ją jako bodajże dwunastolatka, więc bardzo mi się podobała. Ale o wiele bardziej niż wątek romansowy zainteresował mnie obraz życia bogatych Gdańszczan, piękny opis miasta, królewscy kaprowie i tak dalej. Wielu nowych rzeczy dzięki niej się dowiedziałam, więc bardzo mnie urzekła. Dla Ciebie jako osoby dorosłej i znającej miasto to zapewne nie miało takiego znaczenia, więc i Twój odbiór naturalną koleją rzeczy był inny. Generalnie świetny post, a zdjęcia pomagają w wizualizacji. Też uważam, że pomnik Heweliusza jest bardzo udany, tym bardziej, że stoi w należytym miejscu. Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż mnie to dziwi, iż nie wspomniał chociażby o paru kobietach. Ale może trasa ich wycieczki była inaczej zaplanowana, choć będąc na Długiej, aż się prosiło powiedzieć o bałtyckiej syrenie. Ja wcześniej nie słyszałam jej historii, dopiero słuchając wykładów profesora Januszajtisa usłyszałam o niej po raz pierwszy, ale przewodnik chyba powinien znać takie historyjki. Jutro podpytam koleżankę, skąd był ten przewodnik. CO do Schopenhauerów ciekawi mnie, co sprawiło, iż syn zerwał wszelkie kontakty z matką i nawet nie przyjechał na jej pogrzeb. To przykra sprawa, jakaś rodzinna tragedia się za tym kryje, czy urażone ambicje. Nie mam pojęcia. Co do pomników nie przepadam za takimi cokołowymi, na których postać stoi jak za przeproszeniem słup soli, a pomniki osób leżących (poza nagrobnymi/sarkofagowymi) w ogóle nie powinny mieć miejsca, bo świadczą o słabości uwiecznionej osoby, a nie jej sile, więc wychodzi na to, że najlepiej na koniu, ewentualnie na krześle, ławce, tronie :)
UsuńCo do Schopenhauerów, to za młodu Artur był podobno zazdrosny o literackie sukcesy matki, i miał jej za złe towarzyski styl życia, bo sam był introwertykiem, stroniącym od ludzi. Dokuczał jej do tego stopnia, że kazała mu się wyprowadzić i "iść na swoje". Nie można mu odmówić inteligencji, ale charakter miał trudny, niektórzy nawet podejrzewają, że mógł cierpieć na chorobę dwubiegunową, bo podobno był nie do wytrzymania. Pozdrawiam!
UsuńBardzo dużo interesujących faktów dotyczących Gdańszczanek przedstawiłaś. Jestem kompletnym laikiem ale takie nazwiska jak Przybyszewska, Schopenhauer czy Heweliusz powinien znać każdy. Deotyma, podobnie jak Łucji w pierwszym skojarzeniu to skała Igła Deotymy w Dolinie Prądnika dopiero później dowiedziałem się, że to pseudonim literacki. Nie do przecenienia jest rola żony Heweliusza i jej wkład w badania astrologiczne co w tamtych czasach było niebywałe. Przypomniała mi się też rola żony Einsteina - Mileva Marić to serbska fizyczka i matematyczka, która razem z mężem prowadziła badania i miała swój wkład w jego wczesne prace. niestety losy tego małżeństwa pełne były zawirowań , ale nie o tym jest ten wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMnie się zupełnie nie skojarzyła Deotyma ze skałą, bowiem nie znam tych terenów. Nie o tym, ale to bardzo słuszna kwestia, jakże często za sukcesami męża stoi kobieta. Przypomina mi to ostatnią książkę o malarkach, gdzie padło stwierdzenie dotyczące kilku pań, które współpracowały z mężami (malowały z nimi, a może nawet niektóre ich dzieła przypisano mężom, za zgodą, aprobatą czy bez sprzeciwu żon. To temat, które też warto zgłębić. A o pani Einstein nie wiedziałam. Czyli kolejna podpora i współpracowniczka, która została zapomniana i zepchnięta w cień za sukcesami męża.
UsuńDziękujemy za kartkę z Wrocławia, była to bardzo miła niespodzianka i sprawiła nam sporo radości. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńCzy Dorota jest przedstawiona u Grassa jako postać negatywna czy wielowymiarowa?
OdpowiedzUsuńJeśli ww. przewodnik nie wspomniał o Przybyszewskiej, to nie był chyba przygotowany do pracy.;(
Dorota posłużyła Grasowi jako przykład kobiety opętanej religijnością, a co za tym idzie trudno doszukiwać się tu innego spojrzenia, choć z drugiej strony jest jakieś współczucie dla niej, która poszukując wolności znalazła ją w zamkniętej celi i też podkreślenie owej dążności do realizacji się w inny sposób niż w roli matki, żony i gospodyni, nawet, jeśli droga którą obrała nie budzi naszego zrozumienia.
UsuńCo do przewodnika to nie mam pojęcia, jaki sobie obrał temat wędrówki, może to była wędrówka śladem Gdańszczan, a Dorota wyszła mu tak przypadkiem, może kolejną chciał poświęcić paniom. Nie chciałam go oceniać, wyraziłam jedynie zdziwienie i w sumie zawdzięczam mu to, że sama zainteresowałam się kobietami, można by powiedzieć, nie ma tego złego...
Fantastyczne opowieści! Czasem brakuje mi jednak opowieści o zwykłych kobietach, tych biednych i niewykształconych - bo było ich więcej stanowiły tło dla tych wielkich a można powiedzieć że przeminęły bez śladu - czyli tak naprawdę brakuje mi powieści o zwyczajnych ludziach uwikłanych w swoich czasach i próbach ich walk z przeciwnościami, drastycznymi zasadami społecznymi. Może znasz takie książki o Gdańszczankacj, to mi coś podpowiesz?
OdpowiedzUsuńŻeby napisać książkę o takich zwykłych niewykształconych paniach i to jeszcze z zamierzchłych czasów musiałyby istnieć jakieś źródła pisane, a to mało realne. No chyba że tak ogólnie o kobietach. Nie jestem teraz pewna (bo czytałam jakiś czas temu), ale wydaje mi się, że we wspomnieniach Joanny pojawiają się też kobiety, ale musiałabym sobie przypomnieć. W Lali Dehnela wspomina on o różnych kobietach z jego rodziny (nie wszystkie były wykształcone), niektóre mieszkały na Pomorzu, choć akurat główna bohaterka była dobrze wykształcona. Wykształcenie jednak nie uchroniło od walki z przeciwnościami losu tych, które kiedyś miały wszystko, a przychodziła rewolucja czy wojna i wszystko traciły, musiały zaczynać od zera, bez zaplecza, bez bliskich. Pamiętam praprababkę Jacka Dehnela z Lali, która nie była kobietą wykształconą, ale za to mądrą życiowo, jak pisał jej potomek, tyle, że to nie była Gdańszczanka. Może trzeba by poczytać gdańskich pisarzy (Gras, Huelle, Chwin), niektóre ich bohaterki są zapewne wzorowane na realnych postaciach. Jak na coś trafię to dam znać.
OdpowiedzUsuńAleż piękne opowieści pełne ciekawych detali. To jak doskonały przewodnik. Wieszczka Deotyma cieszyła się ogromną popularnością w swoich najlepszych czasach. Wykorzystała swoje talenty dla lepszego życia.
OdpowiedzUsuńNatomiast Stanisława Przybyszewska na odwrót, od urodzenia była naznaczona tragiczną gwiazdą. Też pamiętam ten słynny film Sprawa Dantona, ociekał arystokratyczną krwią i to wcale nie błękitną. Francuzi znają naszych trzech bohaterów z Ziemi obiecanej. Byli doskonali. Pszoniaka już nie ma, Daniel bardzo się zestarzał, i jest manieryczny, Seweryn się najlepiej trzyma. Dużo grali wtedy we Francji.
Wszyscy trzej to wspaniali aktorzy. Daniela oglądałam w Mazepie w Teatrze Polskim, Pszoniaka nie miałam okazji oglądać na żywo, natomiast Seweryna ostatnio w małej acz ważnej rólce w spektaklu Kochany, najukochańszy - w zasadzie monodram Grażyny Barszczewskiej wg tekstów Myśliwskiego (z Sewerynem, jako nieobecną na scenie, ale obecną na wizji postacią adresata listów zakochanej kobiety). Seweryna oglądałam kilkakrotnie na żywo (raz widziałam go razem z córką w sztuce Dowód).
OdpowiedzUsuń