Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 15 grudnia 2020

Inowrocław - z tęsknoty za podróżowaniem urlopu wspominanie

W tym, że brakuje mi ostatnio wyjazdów nie ma nic dziwnego.  Dziwnym jest to, że bardziej tęsknię za podróżami do miejsc położonych całkiem blisko, niż za dalszymi wyprawami. Może ma to coś wspólnego z obecną sytuacją.  Zeszłoroczny urlop spędziłam w Inowrocławiu. Wybór miejsca podyktowany był bliskością dojazdu oraz sanatorium, z którego chciała skorzystać mama. 

Inowrocław uzyskał prawa lokacyjne w początkach trzynastego wieku. Z miastem związani są: urodzony w Szymborzu - niegdyś wsi podmiejskiej Jan Kasprowicz (pisarz, poeta, krytyk literacki, tłumacz), Władysław Łokietek oraz królowa Jadwiga. Inowrocławianie uczcili świętą nie tylko pomnikiem na Rynku, ale także ustanowili ją w 2007 roku patronką miasta. Z Inowrocławiem związany był również pisarz i skandalista - Stanisław Przybyszewski. 

Główną atrakcją są tężnie solankowe, to z ich powodu przyjeżdżają tutaj spragnieni wypoczynku i podreperowania zdrowia. Mikroklimat, jaki wytwarzają solanki stosuje się zarówno profilaktycznie jak i w leczeniu schorzeń górnych dróg oddechowych oraz paru innych dolegliwości. Spływająca po tarninie solanka pod wpływem wiatru tworzy naturalny aerozol solankowy. Podobno istniejące w tym miejscu przed wiekami tężnie są najstarszymi w Europie.  Tężnia otwarta blisko dwie dekady temu wygląda imponująco, składa się z kilku połączonych ze sobą wieloboków o wysokości dziewięciu metrów. Na jej szczycie znajduje się taras widokowy, z którego można podziwiać panoramę miasta i parku solankowego. Codzienne spacery pod tężnie były główną atrakcją pobytu, mimo niesprzyjającej dość chłodnej i wietrznej pogody.

Są one otoczone rozległym i bardzo malowniczym Parkiem Solankowym. Ten spory (85 ha) teren rekreacyjno-wypoczynkowy jest najchętniej odwiedzaną częścią Inowrocławia. Od wejścia, gdzie wita przybyłych rzeźba pawia pełniąca funkcję zegara słonecznego, zachwycają otaczające pawia piękne dywany kwiatowe. Mój pobyt przypadł na wrzesień, wyobrażam sobie, jak barwnie i malowniczo prezentuje się to miejsce wiosną czy latem. Na  terenie parku znajdują się sanatoria,  place zabaw, siłownie, pomniki, restauracje i kawiarnie. Sporo tam ławeczek, które pozwalają na odpoczynek w miłym otoczeniu. Tym co mnie ujęło są stawy. Woda we wszelkiej postaci ma dla mnie tajemniczą moc (może ma to coś wspólnego ze znakiem zodiaku, może z miejscem urodzenia, może z profesją ojca). Zawsze dobrze czuję się nad wodą, ona mnie uspakaja i odpręża. Największy ze stawów prowadzi przecinającym go mostkiem Nad Stawem wprost do wejścia na teren tężni. 

Poniżej kilka kwiatowych kobierców (na ostatnim zdjęciu kolorowe parasolki na solankowych pergolach)


 

Na terenie Parku znajduje się też Teatr Letni z muszlą koncertową. Niestety w czasie naszego pobytu nie odbywały się żadne koncerty. 

Prowadzący do tężni staw wygląda równie pięknie za dnia, jak i po zachodzie słońca.


Centralnym punktem miasteczka jest Rynek, jego główną atrakcją (poza pomnikiem patronki Św. Jadwigi)  jest fontanna. Mnie przypomina mini, a nawet mikro wersję tej z wrocławskiego rynku z tym połączeniem kamieni, szkła oraz wody. 

Na narożnym budynku łączącym Rynek z Deptakiem Królowej Jadwigi znajduje się mozaikowy zegar słoneczny, na którym przedstawiono historyczne herby miasta. 

Wrocław ma swoje krasnale, Zielona Góra Bachuski, a Inowrocław ma figurki średniowiecznych żaków. 

Jak wspomniałam mnie do Inowrocławia przyciągnęło nazwisko Jana Kasprowicza, który się tutaj urodził i tu spędził swe młode lata, a miasto do końca było bliskie sercu pisarza. Barbara Wachowicz w Czasie nasturcji tak sugestywnie i ciekawie opisuje drogę człowieka, który z wiejskiej chaty dotarł do najwyższych uniwersyteckich zaszczytów, że chciałoby się zobaczyć wszystkie te miejsca, w których kształcił się i dorastał. Mimo, że uczył się źle, siedział po dwa lata w jednej klasie, nauczyciele na niego narzekali, zdarzyło mu się za złe zachowanie siedzieć w karcerze 12 godzin to odwiedzając po latach Księstwo napisze -  od kilku lat włócząc się po świecie, uczułem jakąś nieokreśloną tęsknotę za owym kawałkiem kraju, gdzie przeżyłem najrańsze dni nie bardzo wesołego życia, gdzie mnie uczono czytać, pisać i rachować. * Aby chwilę później dodać, że rachować nie nauczono go wcale. Inowrocławianie pamiętają o swym krajanie, uhonorowano go pomnikiem, nadano jego imię Liceum Ogólnokształcącemu, powstało też Muzeum Jana Kasprowicza. Szalenie lubię takie małe muzea. Mają niepowtarzalny klimat i dają się łatwiej zapamiętać.  Dodatkową zachętą do odwiedzin była odbywająca się tam wystawa Sztuki Polskiej z kolekcji Antoniego Michalaka (z takimi nazwiskami, jak Wyspiański, Kossak, Okuń, Fangor, Kobro). Nie wszystkie dzieła z tej wystawy przypadły mi do gustu, ale obrazy i szkice z nurtu impresjonistycznego (malarzy młodopolskich) oglądałam z ogromną przyjemnością. Jak podczas każdej wizyty znalazłam sobie nie znane mi wcześniej nazwisko malarza, którego pracami się zainteresowałam. Tym razem padło na Stanisława Czajkowskiego - uczeń Gersona, Mehoffera, Wyczółkowskiego a w końcu samego Stanisławskiego. Urzekło mnie jego Notre Dame w Paryżu, a potem obejrzałam kolekcję bardzo przyjemnych dla oka obrazów w internecie. W Muzeum wyodrębniono salę, w której można obejrzeć najbardziej znanych Inowrocławian pędzla pana Mariana Adamczyka; poza innymi portretami znajduje się tu też portret przedwojennego prezydenta miasta Apolinarego Jankowskiego, któremu miasto zawdzięcza bibliotekę, pomnik Kasprowicza oraz lotnisko. Jestem pod wrażeniem nie tylko ciekawych eksponatów, ale i profesjonalizmu pań tam pracujących. Jeśli tylko któraś z pań zauważyła zainteresowanie zwiedzającego natychmiast służyła z objaśnieniami. Może to dziś standard, ale nie często się z nim spotykam. Miałam taki epizod w życiu - praca w Muzeum i wiem, że oprowadzanie, czy informowanie zwiedzających nie należało do obowiązków opiekunów ekspozycji muzealnych (tak wówczas nazywało się to stanowisko).

Stanisław Czajkowski

Na piętrze znajdują się wystawy poświęcone Janowi Kasprowiczowi, Stanisławowi Przybyszewskiemu oraz zrekonstruowany gabinet warszawskiego mieszkania Stanisława Szenica. Kolejne do kolekcji nazwisko. Szenic był urodzonym na początku ubiegłego stulecia prawnikiem, pisarzem oraz kolekcjonerem przedmiotów artystycznych (między innymi książek, litografii, rycin, porcelany, przycisków szklanych, rzeźb, obrazów). Cała kolekcja jest niezwykle ciekawa, ale mnie najbardziej zaciekawiły szklane kule służące jako przyciski do papieru. To chyba odezwały się jakieś niespełnione dziecięce marzenia, ale te kolorowe kule przyciągały wzrok silniej niż cała reszta. Przyciski eksponowane były w korytarzu co uniemożliwiło zrobienie dobrego zdjęcia. Niejakie, choć mgliste wyobrażenie o owych przyciskach do papieru mogą dać zdjęcia współczesnych szklanych kul. A wśród całej reszty kolekcji znajdowały się piękne stare meble, gotyckie i barokowe rzeźby, XVIII wieczna rycina Daniela Chodowieckiego. Okazale prezentowały się woluminy w niewielkiej biblioteczce.

W końcu  dotarłam do celu mojego zwiedzania, a były nimi sale Kasprowicza i Przybyszewskiego, gdzie znajdują się portrety pisarzy, ich rodzin, znajomych, ich zdjęcia, dzienniki, rysunki, książki przez nich napisane i inne pamiątki.



Kolejnym ciekawym miejscem wartym odwiedzenia w Inowrocławiu są świątynie. Znajduje się tutaj jeden z najstarszych na Kujawach kościołów zbudowanych w stylu romańskim. Ufundowany przez księcia Leszka syna Bolesława Kędzierzawego powstał pod koniec XII lub na początku XIII wieku. Mowa o kościele imienia Najświętszej Marii Panny, zwanym Ruiną (nazwę tę nadano na początku XIX wieku, kiedy kościół został najpierw zdewastowany, a następnie zniszczony w pożarze, groziła mu katastrofa budowlana).  Na początku XX wieku jego odbudową kierował zasłużony dla miasta ksiądz Antoni Laubitz, późniejszy biskup, zasłużony w obronie polskości na ziemi Kujawskiej. W czasie okupacji przerobiony na magazyn mebli. Odbudowany po wojnie. Od 2008 roku ma rangę bazyliki mniejszej. Jakże żałowałam, że kościół był zamknięty na cztery spusty. Te niewielki kościółek, z grubymi murami i malutkimi oknami i półkolistą absydą budził ciekawość. Ostatnią romańską świątynią tego typu oglądałam na wycieczce szkolnej w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku.

Więcej szczęścia miałam idąc do Kościoła Św. Mikołaja. Ten powstały w XIII wieku, jako drewniana świątynia obiekt (po dwukrotnym spłonięciu) odbudowano jako murowany w XV wieku, po wielu przeróbkach od stylu gotyckiego, przez barokowy po rekonstrukcję po przełomie XIX i XX wieku w stylu neogotyckim.  Odbywały się tu ważne wydarzenia historyczne;  na początku XIV wieku papież ogłosił w sporze pomiędzy Polską a Krzyżakami zwrot przez Zakon Pomorza Polsce, tutaj pertraktowała królowa Jadwiga z Wielkim Mistrzem Zakonu w sprawie pokojowego zakończenia sporu, tu w końcu przepowiedziała klęskę Krzyżaków pod Grunwaldem. Na początku XX wieku wikariuszem był tutaj wspomniany wcześniej ksiądz Antoni Laubnitz, późniejszy biskup gnieźnieński, społecznik i przyjaciel (jeszcze z czasów gimnazjalnych) Jana Kasprowicza.

Być może dzięki trwającym wewnątrz pracom budowlanym udało mi się wejść do środka i obejrzeć ten ważny dla miasta zabytek.

Kiedy przyjechałam do Inowrocławia byłam zawiedziona ubogą ofertą kulturalną, w centrum kultury nie odbywały się żadne przedstawienia, w muszli koncertowej nie było koncertów, a dwa kina miały tak ubogi repertuar, że nie zachęcały do odwiedzenia. Może trafiłam na martwy sezon (początek września). Okazało się jednak, że nawet w tym małym miasteczku jest parę rzeczy do obejrzenia. Mnie kilka dni pobytu nie wystarczyło do zobaczenia wszystkiego co sobie zaplanowałam. Miały być jeszcze wycieczki do Kruszwicy i Strzelna. Na szczęście Inowrocław leży blisko Gdańska, więc na pewno tam wrócę.

Jako, że w zeszłym tygodniu (12.12) minęła 160 rocznica urodzin Jana Kasprowicza zakończę jego słowami: Ten jest najszczęśliwszy z ludzi, komu zapału do ksiąg nikt nie ostudzi. 

*cytat z Czasu nasturcji Barbary Wachowicz Wydawnictwo Sport i Turystyka 1089 r.

12 komentarzy:

  1. Wygląda na to, że Inowrocław to niezłe miejsce na przedłużony weekend. Nigdy tam nie byłam, a okolica interesująca. I zdrowa.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zabłądzisz podam namiar na fajną knajpkę hotelową, gdzie jedzenie w umiarkowanych cenach i smaczne jak domowe.

      Usuń
    2. Kto wie, może na wiosnę się ruszę. Z góry dziękuję, przypomnę się. Miejmy nadzieję, że knajpka i hotel przetrwają zimę.

      Usuń
    3. O kurcze, w ogóle o tym nie pomyślałam, a rzeczywiście Inowrocław nie jest tak atrakcyjny, aby waliły tam tłumy w tej sytuacji, jaką mamy. Restauracja miała dobre i niedrogie jedzenie, może udało im się wejść w jakiś catering, albo jedzenie na dowóz.

      Usuń
  2. Ostatnie wakacje ogólnie przebiegały pod hasłem "poznaj swój kraj". Z jednej strony poczuliśmy się ograniczeni a z drugiej to była wspaniała okazja zajrzeć w różne zakątki naszego kraju. W Inowrocławiu byliśmy kiedyś wracając znad polskiego morza i jak to przejazdem zobaczyliśmy tylko tężnie i park. A jak widać jest tam kilka ciekawych miejsc do których nas zaprosiłaś w Twoim poście.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda na to, że ja sobie te ograniczenia zafundowałam już rok wcześniej. Myślę, że będąc kilka dni nie zdążyłam zobaczyć wszystkiego godnego obejrzenia. Mój blog nie jest fotoblogiem, poza tym moje zdjęcia nie są dobrej jakości, ale jestem przekonana, że u ciebie te miejsca wydałyby się o wiele bardziej zachęcające.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne zdjęcia. Inowrocław ma ogromny urok! Mieszkałam przez pewien czas w Toruniu i miałam okazję odwiedzić Inowrocław. Można uznać, że "zaletą" pandemii jest to, że poznajemy lepiej Polskę... choć mam nadzieję, że już niebawem wszystko wróci do normalności i w końcu podróże, i te krajowe i zagraniczne, wrócą do całkowitej normalności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że się podobają zdjęcia. Dla osoby, która była w Inowrocławiu to zapewne powrót sentymentalny do przeszłości. Obecne częstsze podróże po Polsce napewno wynikają z sytuacji, choć moja podróż w zeszłym roku nie miała z nią nic wspólnego, raczej ze skromnością środków finansowych na dalsze podróże w związku z zakupem mieszkania i pewnym wygodnictwem związanym z wiekiem, który sprawia, że człowiekowi nie chce się targać ciężkie walizki przez te wszystkie lotniska. Choć z roku na rok biorę coraz mniejsze walizki i coraz mniej rzeczy, to one stają się coraz cięższe. Ach, jak ja marzę o końcu te epidemii, już nawet nie podróżach, ale o wyjściu z domu bez maski i oddychaniu "świeżym" (powiedzmy) powietrzem. Pandemia uczy nas większej pokory.

      Usuń
  5. Latem ubiegłego roku byłam zaledwie kilka kilometrów od Inowrocławia, ale nie miałam sił na zwiedzanie miasta ze względu na wycieczki po innych miastach w okolicy. Warto tam się zapuścić chociażby ze względu na przedstawicieli Młodej Polski.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo, Ty masz tak niespożyte siły, że ja nieodmiennie cię podziwiam. To ja padam czasami po pół dnia wędrowania po mieście, dlatego mimo, iż byłam w Inowrocławiu sześć dni nie zobaczyłam tego wszystkiego co zamierzałam zobaczyć. A Muzeum to dla mnie najważniejszy punkt wycieczki, nawet ważniejszy niż Park i tężnie, choć muszę przyznać, że park mnie urzekł ilością kolorów, zapachów, kawiarenek, placów zabaw i siłowni na świeżym powietrzu (akurat byłam na etapie dużej aktywności fizycznej co mi się rzadko zdarza, więc korzystałam z każdego orbiteku który stanął mi na drodze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak wiele jest pięknych miast w naszym kraju, które chciałabym zobaczyć. Teraz Inowrocław dopisałam w "Notesiku marzeń po Polsce". W tym roku też postawiliśmy na dalsze poznawanie Polski, było więc Podlasie, świętokrzyskie, lubelskie.
    Podziwiam kościół NMP z półkolistą absydą. Boleję, że niewiele świątyń w stylu romańskim pozostało w naszym kraju. Wielka szkoda nie zobaczyłaś wnętrza kościoła.
    Spodobał mi się też pomysł ze średniowiecznymi żakami. Podobają mi się trasy tropienia figurek i tak: Wrocław ma krasnale, Zielona Góra Bachusiki, Gniezno króliki, Olkusz - gwarki...
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też żałuję, że nie udało się wejść do romańskiej świątyni. Liczyłam na te odczucia z wycieczki szkolnej, tych magicznych fluidów, które wo,wczas przez mnie przepływały, kiedy myślałam, w jak wiekowej jestem budowli. Ja w tym roku niestety siedziałam w domu nigdzie nie wyjeżdżając nie dysponując autem nie miałam odwagi na podróże pociągiem czy autobusem.
    Te figurki krasnoludków, czy żaków (innych nie miałam przyjemności oglądać) są rzeczywiście urocze. Aż chce się je wszystkie sfotografować.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).