Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 7 listopada 2021

Wrocław - etap trzeci wakacji oraz spotkanie z Bee

Zaułek z bramą Kluskową (Ostrów Tumski)
To było trzecie spotkanie z miastem, na pewno  nie ostatnie. Sympatia nie narodziła się od razu. Pierwsze  przypadło w trudnym dla mnie okresie zawodowych zawirowań pięć lat temu. Może dlatego uczucie rodziło się dłużej niż zwykle i tak na prawdę uświadomiłam je sobie dopiero po powrocie. Pierwszym miejscem, które mi przychodzi na myśl, kiedy myślę Wrocław jest Ostrów Tumski. Majestatyczna katedra przyciąga wzrok, ogromnie lubię przyglądać się portalowi głównemu z jego maswerkowym dekorum i posągami Madonny i świętych, rzeźbionymi kolumnami, balustradą tarasową. O portalu wspominał również młody Wyspiański w liście do Tadeusza Stryjeńskiego. Przebywał we Wrocławiu dziesięć dni w 1890 roku wracając z Paryża. Przy katedrze jest tutaj portal między dwiema wieżami na froncie i chociaż nie wsunięty w lico ściany, ale poprzed nią wystawiony, bardzo urozmaicony, chociaż w proporcjach nie piękny.  Może i nie piękny w proporcjach, ale na tyle interesujący, że nie miał nic przeciwko podobnemu w krakowskiej Katedrze. Pierwszy na ziemiach polskich całkowicie gotycki kościół powstał tu na przełomie XIII i XIV wieku. Istniejąca dziś świątynia ulegała wielokrotnym przebudowom będącym skutkiem trawiących ją pożarów i niszczących działań wojennych. Katedra jest sercem Ostrowia najstarszej części miasta. Gazowe latarnie, kamienne zaułki, bramy, płynąca obok Odra, mostek Tumski, przecudnej urody Ogród Botaniczny to wszystko sprawia, że nie można się tu nudzić. No może przydałaby się  jakaś klimatyczna kawiarenka. Nie brakuje  charakterystycznych dla miasta krasnali, które są celem poszukiwań nie tylko dzieci. I choć moimi ulubionymi są Syzyfki to krasnal zapalający latarnię skradł moje serce, może dlatego, że jest nieco ukryty i nie rzuca się w oczy, jak jego bracia i parę sióstr. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Zainteresowanych Katedrą zapraszam na stronę Jeż Strony o zabytkach, górach i różnych ciekawych miejscach, gdzie znajduje się niezwykle interesujący i treściwy wpis dotyczący Katedry Św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu. Bardzo lubię oglądać architekturę. Zachwyca mnie ten wytwór myśli ludzkiej, połączenie wyobraźni z wiedzą; idea i rozum w jednym.


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Nie potrafię odmówić sobie wizyty w Ogrodzie Botanicznym, który mieści się tuż obok. Po drodze do Ogrodu można spotkać takie cuda, porośnięte roślinnością budynki i gazowe latarnie, które szczególnie urokliwie wyglądają po zmroku. Podobnie, jak Katedra, czy mostek tumski. 
Tymczasem w Ogrodzie przepięknie zakwitły dalie w dziesiątkach odmian i barw. Gdybym miała ocenić, która jest najładniejsza miałabym z tym nie lada kłopot. Może wam się to uda.













Podobnie, jak pięć lat temu miałam ogromną przyjemność spotkać się z Bee, autorką bloga Tokio, Paryż, Wrocław, czyli nektar żywota, która ku mojemu smutkowi coraz rzadziej udziela się w blogosferze. Bee podzieliła się ze mną kilkoma swoimi miejscami na mapie miasta. Takie dary są szczególnie cenne, bowiem są to miejsca, do których zapewne nie dotarłabym sama, albo takie, na które nie zwróciłabym uwagi. Pierwszym była plenerowa rzeźba na Wyspie Daliowej - rzeźba o nazwie Nawa autorstwa Oskara Zięty. Jest to architekt i projektant, twórca technologii obróbki stali polegającej w uproszczeniu na jej nadmuchiwaniu. Wykorzystuje on lustrzaną powierzchnię obiektów do zakrzywiania i odbijania światła. Nawa przypomina odwróconą do góry dnem nawę statku, a jak piszą znawcy ma też nawiązywać do łukowatych sklepień obiektów znajdujących się w pobliżu - czyli Hali Targowej i sklepienia Kościoła Najświętszej Marii Panny. 

 

Niestety nie miałam szczęścia oglądania rzeźby podczas słonecznej pogody, kiedy promienie słońca odbijając się w lustrzanej tafli tworzą barwne refleksy. 

Kolejnym punktem na trasie naszego spaceru był dziedziniec Ossolineum, chyba do niedawna kojarzonego  najbardziej z Biblioteką Ossolineum, choć dziś mam wątpliwość, czy ta nazwa jest równie bliska czytelnikom, jak za czasów mojej młodości. Sam budynek instytutu nauki i kultury wyróżnia się swą biało ceglaną barwą i przyciąga uwagę. Znajdują się w nim cenne starodruki (De revolutionibus Mikołaja Kopernika, pieśni Kochanowskiego czy rękopis Pana Tadeusza). Jednym z jego oddziałów  jest restytuowane ćwierć wieku temu Muzeum Książąt Lubomirskich. Pierwotnie mieściło się ono we Lwowie, gdzie zostało założone dwieście lat temu i gromadziło cenne zbiory obrazów, rysunków i grafiki. Wiele z tych dzieł uległo zagrabieniu, wiele zaginęło w czasie wojny.  My zatrzymałyśmy się w przepięknym barokowym ogrodzie. Położony na uboczu głównych tras turystycznych nastraja spokojem. Pierwszy ogród w tym miejscu został założony pod koniec XVII wieku i był ogrodem klasztornym służącym zakonnikom. Uwagę przykuwają wymyślnie uformowane żywopłoty tworzące ciekawe kształty. Moja kolekcja aniołów, którą gromadzę od lat wzbogaciła się o kolejnego kamiennego anioła - Angelusa Silesiusa, a właściwie Johannesa Schefflera, barokowego religijnego poetę, którego czytywali zarówno katolicy, jak i protestanci. Pod pomnikiem znajduje się cytat z jego twórczości w tłumaczeniu Mickiewicz Do nieba patrzysz w górę, a nie spojrzysz w siebie. Nie znajdzie Boga, kto go szuka tylko w niebie. 


Na posąg anioła, któremu jedno ze skrzydeł wyrasta z serca zwróciłam uwagę jeszcze zanim dowiedziałam się, że przedstawia on poetę, który przybrał imię Anioła Ślązaka. Ciekawostką jest, iż co roku wręcza się literacką nagrodę Europy Środkowej Angelusa Silesiusa.

Kilkanaście metrów dalej (idąc ulicą Szewską) wchodzi się na kolejny dziedziniec kompleksu Ossolineum, na którym mieści się Tajemniczy Ogród z zabytkową drewnianą  (ponad trzystu letnią)  studnią oraz ogromnym kasztanowcem. 


Kolejnym miejscem, które poznałam dzięki Bee była katedra pod wezwaniem Św. Wincentego i Św. Jakuba. Świątynia powstała z początkiem XIII wieku z fundacji Henryka Pobożnego dla sprowadzonych do Polski franciszkanów. Fundator znalazł tu miejsce wiecznego spoczynku jeszcze w trakcie jej budowy. Pierwotnie Kościół nosił miano Świętego Jakuba, dopiero po opuszczeniu go przez franciszkanów, którzy w większości przeszli na protestantyzm w XVI wieku kolejni gospodarze Norbertanie poświęcili go Świętemu Wincentemu. Pod koniec XX wieku Papież Jan Paweł II przekazał go kościołowi grecko-katolickiemu.  Dziś wnętrze świątyni jest niezwykle skromne, wręcz surowe. Taki ascetyzm jest miłą odmianą po kipiącej złotą ornamentyką  kaplicy Hochberga. Ten osiemnastowieczny opat klasztoru wzorem papieży zaplanował godne miejsce swego spoczynku. Przepiękna barokowa kaplica z pokrytym freskami sklepieniem, rzeźbami, kamiennymi ozdobami, ołtarzem z XV wieczną Pietą uległy zniszczeniu niemal w 90 procentach w wyniku działań wojennych. Kaplica została zrekonstruowana kilka lat temu, a ołtarz główny został złożony niczym układanka z puzzli z 1300 fragmentów odnalezionych w gruzach budowli. Rzecz nie do uwierzenia, kiedy ogląda się dzisiejszy wystrój kaplicy Hochberga. 
Kaplica Hochberga zrekonstruowana w latach 2000-2013


Katedra Św.Wincentego i Św. Jakuba
Wczoraj dostałam zdjęcie obrazu Adalberta Wölfla Wnętrze Kościoła Św. Wincentego i Św. Jakuba pochodzącego z 1869 roku. Kiedy porówna się ten widok z dzisiejszym różnica jest ogromna.











Odwiedziny we Wrocławiu zaowocowały prawdopodobnie u Wyspiańskiego pomysłem jednego z witraży krakowskiej Katedry przedstawiającego Henryka Pobożnego w chwili otrzymania śmiertelnych ran w bitwie pod Legnicą. 

To tytko kilka zdjęć i kilka wspomnień z odwiedzin Wrocławia. Dziękuję Bee, że pokazała mi kolejną garść swojego Wrocławia.

15 komentarzy:

  1. Cała przyjemność po mojej stronie. Fajnie popatrzeć na swoje miasto oczami uważnej Turystki z Gdańska, pośmiać się, poruszyć dziesiątki tematów, a potem jeszcze poczytać!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłyśmy w paru jeszcze fajnych miejscach, ale wpis rozrósł mi się do zbyt dużych rozmiarów. Nie prowadzę fotobloga, a ostatnio tendencja zamieszczania dużej ilości zdjęć zaczyna u mnie dominować, co stwierdzam ze smutkiem. A z drugiej strony trudno pisać o pięknie nie dokumentując go. No może, gdyby się było Wyspiańskim można by poprzestać na słowach.... :)

      Usuń
  2. Wrocław, miasto które jest stosunkowo niedaleko, odwiedziłem kilka razy zawsze znajdując coś ciekawego. Z przedstawionych przez Ciebie obiektów nie znam tej nowoczesnej rzeźby i Katedry św. Wincentego i św. Jakuba. Ostatnio mieliśmy ochotę wybrać się do Afrykanarium, a teraz jeszcze doszły opisane przez Ciebie obiekty. Muszę poważnie zastanowić się nad terminem choć raczej na wiosnę. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. We wrocławskim ogrodzie zoologicznym byłam raz z siostrzeńcami i właśnie Afrykanarium najbardziej mi się spodobało, pozostałymi mieszkańcami ogrodu byłam zawiedziona, gdyż większość z nich zaszyła się gdzieś głęboko i było niedostępne dla widoku odwiedzających.Też poszłabym raz jeszcze, bo jednak zwiedzanie z dziećmi to zupełnie inny rodzaj zwiedzania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli jednak da się pokazać Wrocław bez ani jednego zdjęcia krasnala :). Byłam we Wrocławiu dwa razy, ostatni w maju, była cudna pogoda i byłam przeszczęśliwa. Bardzo lubię to miasto. Niedaleko katedry podsłuchałam rozmowę dwóch sióstr zakonnych, jedna pytała drugą czy dostała kasę na imieniny, wywołała we mnie uśmiech ta rozmowa :)
    Pięknego nowego tygodnia, dużo uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden krasnal się trafił, ale taki nieco inny, w latarni. Siostry zakonne rozmawiające o kasie to w zasadzie nie dziwi, dziwiło by chyba, gdyby rozmawiały o modlitwach. Wzajemnie dużo uśmiechu i dobrego tygodnia

      Usuń
  5. Ostatni raz we Wrocławiu byłam chyba w 2015 roku, wcześniej kilka razy ze szkolnymi wycieczkami z Liceum Plastycznym. Zdjęć mam niewiele i o Wrocławiu wspominałam kiedyś ale nie na blogu.
    W tym roku zastanawiałam się nad wyjazdem do Wrocławia, nawet przeglądałam propozycje noclegów, ale ostatecznie wylądowałam gdzie indziej.
    Dzięki Twojej wspaniałej opowieści o tym mieście wiem, że muszę tam pojechać raz jeszcze. Do listy obiektów godnych zobaczenia dopisuję te z Twojego posta. Zainteresowała mnie bardzo Nawa wykonana w technologii nadmuchiwania stali. Coraz bardziej skłaniam się do wyszukiwania nowoczesnej architektury w miastach no i inspirującej sztuki...
    Cieszę się, że umieszczasz więcej zdjęć, bo nie tylko tekst przemawia do mojej wyobraźni.
    Pozdrawiam ciepło w jesienny szary dzień :)
    P.S Jakiś czas temu zaglądałam na bloga Bee, nie wiem dlaczego wypadł z mojej listy?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że i ja co jakiś czas odkrywam, że podobają mi się obiekty sztuki nowoczesnej, co wprawia mnie samą w zadziwienie, bowiem jeszcze do niedawna nie dopuszczałam do siebie nawet myśli, że spodobać mi się może coś, co nie jest klasyką. Zaczyna mi się podobać sztuka w przestrzeni miejskiej, a kiedyś nawet nie rzuciłabym okiem na takową.
      Nie wiem co się dzieje z tymi blogami, mnie kiedyś wypadł z listy blog Staszka z Wizji lokalnej i długo, mimo, że go tam zamieszczałam kilkakrotnie nie chciał wrócić, a teraz nie mogę dodać do ulubionych bloga mojej przyjaciółki o górach. Technika płata nam figla.

      Usuń
  6. Kwitnące dalie w Ogrodzie Botanicznym wyglądają przecudnie. Ja jestem Wrocławiem zachwycona. Byłam kilka razy. Ostatnio w 2019 roku i widziałam rzeźbę o nazwie Nawa. Mamy w planach pojechać na tegoroczny Jarmark Adwentowy lub na Jarmark Adwentowy w Dreźnie. Mam nadzieję, że covid nie pokrzyżuje nam pomysłu.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy jeszcze nie widziałam, nie uczestniczyłam w Jarmarku BN we Wrocławiu, może kiedyś się uda. Znam jedynie gdańskie i krakowskie i każdy ma swój urok. A ten krakowski ratuje turystów w święta przed śmiercią głodową, kiedy niemal wszystkie knajpy są pozamykane. Pozdrawiam i omijajcie covid :) Moja siostra niestety się nie ustrzegła, ale jak na razie przechodzi średnio łagodnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. I złapałaś mnie:)O Wrocławiu myślę od kilku lat, odkąd pojawił się w moich "Ruinach", a że od morza tam daleko, to jakoś temat przysnął. A po lekturze Twojego opisu zachwyciłam się. Wrocław to szmat historii, nie tylko pięknych kościołów. Mam nadzieję, że pojedziemy razem i wszystko mi pokażesz. A ja solidnie odrobię zadanie domowe z historii, zwłaszcza, że występuje tu Henryk Pobożny - wnuk Bolesława Wysokiego mojego średniowiecznego idola. Uwielbiam też Ogrody Botaniczne, a Twoje dalie to prawdziwe cukiereczki. Wklejaj jak najwięcej zdjęć, bo robisz je z oka i z serca, a nie każdy to potrafi. Zatem na ten 2023rok zaplanujmy nie tylko zagraniczną wycieczkę, ale przede wszystkim magiczny też legendami Wrocław(musi to więc być tydzień:)). Słowo daję, że czasu nam zabraknie na to zwiedzanie. Pozdrawiam gorąco, Magda

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mam nadzieję, że jeszcze w przyszłym roku uda nam się gdzieś razem wyskoczyć. A od 2023 r. trudno nas będzie zatrzymać w domu :) Rzeczywiście zainteresował mnie Henryk Poboźny, zwłaszcza, jak obejrzałam witraż Wyspiańskiego. I mam ogromne braki w historii Polski, z chęcią posłucham twoich opowieści, a ja przygotuję się od strony architektury, czy sztuki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli chodzi o Henryka Pobożnego i całą tę rodzinkę(jego ojcem był Henryk Brodaty, któremu niewiele chyba brakowało, by zjednoczyć Polskę sto lat wcześniej)to warto zapoznać się z zamkiem Wleń w Dolinie Bobru(chociażby w internecie)- Bolesław Wysoki pobudował tu pierwsze romańskie wieże i komnaty. A na przyszły rok czeka nas mnóstwo zwiedzania także w samym Gdańsku i okolicach:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niewiele z zamku pozostało, ale miał ciekawą historię. A żoną Brodatego była Święta Jadwiga -patronka śląska, która ślubowała wraz z mężem śluby czystości. Miała siedmioro dzieci, więc te śluby to chyba były nieco spóźnione, ale jak podają jej pobożność graniczyła z dewocją. Została pochowana w Bazylice jej imienia w Trzebnicy, którą miałam okazję zwiedzić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jadwiga Śląska była podobno bardzo przywiązana do kraju swego męża, dbała o dobro poddanych, czyli Polaków. A w tamtych czasach przesadzano z pobożnością. Bolesław Wstydliwy i jego Kinga mogli się z Jadwigą spotkać i przejąć od niej tę zachłanność do bycia świętym, w przyszłej świętości żony pławili się bowiem też ich mężowie, stąd ta niezrozumiała dla nas rezygnacja z życia płciowego, w przypadku Bolesława skutkująca wygaśnięciem rodu jego ojca Leszka Białego(syna Kazimierza Sprawiedliwego - dobrze, że ten książę miał też drugiego syna Konrada Mazowieckiego, którego wnukiem był Władysław Łokietek).Do mojej piątej książki przeczytam możliwe do zdobycia biografie książąt dolnośląskich, potomków Władysława Wygnańca, najstarszego syna Bolesława Krzywoustego, a co za tym idzie ich żon. A kiedy jeszcze można ujrzeć, gdzie mieszkali lub zostali pochowani, to jest tak jakbyśmy dotykali żywej wciąż historii.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).