Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 grudnia 2021

Podsumowanie roku

Rewia70&France (ze strony teatru)

Rok 2021 to kolejny ciężki rok dla nas wszystkich. Ograniczenia, obawy, złe wiadomości (pandemiczne, polityczne, ekologiczne, ekonomiczne....). Nie mniej jednak coś tam udało mi się zrealizować.
Zarówno wycieczki, jak i udziały w teatralnych przedstawieniach dały nadzieję na powrót normalności (dziś ponownie zagrożony). Myślę, że z tego powodu bardziej doceniłam zarówno możliwość przemieszczania się, jak i uczestniczenia w spektaklach teatralnych.

Teatralnie. Nie zapomnę uczestniczenia w pierwszym po otwarciu teatrów spektaklu. Była to jedna z Rewii w teatrze muzycznym w Gdyni. Teatr wystawia je rok rocznie od lat, nie budziły one  zainteresowania, bowiem w mojej ocenie były kiepsko przygotowane. Aktorzy, którzy nie występowali w wybranych do Rewii musicalach musieli w dość krótkim czasie opanować role, aby wcielić się w nie zaledwie kilkanaście razy, chyba podobnie było ze śpiewaniem szlagierów przez wokalistów, którzy nie mieli ich w swoim repertuarze.  Oczekiwałam emocji, warsztatu, uniesień, a dostawałam coś (przepraszam za wyrażenie) letniego. Tym razem Rewia 70 & France była zbiorem piosnek polskiej muzyki rozrywkowej z lat siedemdziesiątych i najbardziej znanych piosenek francuskich. Zamknęłam oczy i uszy na niedostatki wykonania i delektowałam się byciem tu i teraz, przyjemnością uczestnictwa, możliwością oglądania na żywo. Poleciały mi łzy ze wzruszenia i śpiewałam razem z publiką.
Kombinat (zdjęcie ze strony teatru)
O najlepszych przedstawieniach teatralnych, w jakich miałam przyjemność uczestniczyć pisałam na blogu (Kombinat w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, Błękitne krewetki w Teatrze Stu w Krakowie, kabaret w Piwnicy pod Baranami). Nie pamiętam, czy wspominałam o musicalu Waitress w warszawskim teatrze Roma. Mimo, iż nie zawiera on łatwo wpadających w ucho utworów, w zasadzie nie do końca był w mojej estetyce (pieką sobie panie tarty, pieką) z chęcią obejrzałabym go ponownie. Spektakl jest bardziej muzycznym przedstawieniem niż tradycyjnym musicalem. Trafiłam na świetną obsadę; Zosię Nowakowską w roli Jenny, Janusza Krucińskiego (mój ulubieniec tak dobrze wczuł się w rolę brutala i męskiego macho, że mogłabym go nawet znienawidzić), Marcina Franca w roli doktora Pomattera. Bohaterką jest kobieta wywodząca się z patologicznego domu, która  trafia na niespełnionego artystę, odreagowującego swe frustracje na żonie.  Spektakl wpisuje się w nurt walki kobiet o swoje prawa. Jenna odnajduje w sobie siłę i odwagę aby zawalczyć o siebie i dziecko.
Virtuoso (zdjęcie ze strony teatru)
Ciekawym przedstawieniem był też musical Virtuoso w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, z -a jakże by inaczej - Januszem Krucińskim w roli tytułowego wirtuoza Paderewskiego. Ciekawe przybliżenie wielkiego Polaka w nietypowy sposób. Bardzo spodobał mi się pomysł na spektakl. Nie wiem, czy równie dobrze wypadłby on w innym wykonaniu, ale postaram się przekonać. Słuchałam utworów na youtube w angielskiej wersji językowej i muszę przyznać, iż brzmią w niej znacznie lepiej, co nie zmienia faktu, iż przedstawienie było ciekawe i świetnie zagrane. Z patriotyczną nutką i refleksją, jacy jesteśmy, byliśmy i zapewne będziemy. Wiecznie podzieleni nawet w obliczu największych narodowych tragedii.
Zapomniałabym dodać jeszcze koncert musicalowo - filmowy w wykonaniu Edyty Krzemień i Karoliny Trębacz w Pomorskiej Filharmonii w Bydgoszczy. Dla wielbicieli tego rodzaju muzyki nie lada gratka. Ja przynajmniej na koncerty w Bydgoskiej filharmonii jadę bez obaw. 
Nie wiem, czy to za sprawą pandemii i braku dostępu do teatrów, ale nie trafiłam w mijającym roku na przedstawienie, które by mnie rozczarowało. Czy oczekiwania były mniejsze, czy aktorzy bardziej spragnieni grania dali z siebie więcej, czy może był to przypadek. Niestety ilość spektakli, w których uczestniczyłam nie była zbyt duża. Najpierw zamknięte teatry, potem częste rekonwalescencje. 
Waitress (zdjęcie ze strony teatru)
Jedynym kulturalnym wydarzeniem, które nie do końca spełniło moje oczekiwania był koncert Maćka Maleńczuka w przepięknej Sali Centrum Muzyki we Wrocławiu. Nigdy nie byłam szczególną admiratorką tego typu muzyki, jaką grał, jednak z uwagi na ciekawe teksty pomyślałam, że spróbuję poszerzyć krąg swoich zainteresowań. Poznane za pośrednictwem Piosennika (audycji w Radiu Nowy Świat, której słucham systematycznie) utwory Maleńczuka bardzo mi odpowiadały właśnie z uwagi na ciekawe teksty. Z koncertu byłam zadowolona połowicznie. Część utworów była dla mnie niezrozumiała, może to moja głuchota, a może wina piosenkarza sprawiły, iż test był nieczytelny, źle słyszalny. Nie żałuję, że poszłam, żałuję jedynie, że nie wszystkie utwory dotarły do mnie tak czysto (a siedziałam blisko sceny), jak tego oczekiwałam.

Błękitne krewetki (zdjęcie ze strony teatru)
Podróżniczo. Było skromnie, nawet bardzo skromnie; trzy weekendowe wyprawy (Poznań, Bydgoszcz, Warszawa) i dwutygodniowy tour po Polsce. Pisałam o tych podróżach na blogu. Brakowało mi podróży dalszych, brakowało mi częstszych wojaży, ale doceniam i tę skromną możliwość poznawania na nowo znanych miejsc. Chcę wierzyć, że planowana na koniec marca wprawa do Rzymu dojdzie do skutku.

Książkowo. W tej dziedzinie nie musiałam się ograniczać. Czytanie ponownie zaczęło sprawiać radość. Po roku 2020, kiedy czytanie było niemal jedyną, albo jedną z niewielu możliwości spędzania wolnego czasu, kiedy wydawało się, że jestem niejako skazania na książki (strasznie to brzmi, ale tak to momentami odczuwałam) ten rok dając większe możliwości przywrócił przyjemność z lektury. Moim największym tegorocznym czytelniczym odkryciem była Joanna Bator i jej książka Gorzko, gorzko. Jak wspominam niejednokrotnie literatura współczesna rzadko gości na mojej półce bibliotecznej. Tutaj zrobiłam wyjątek i nie żałuję, bo z wielką ciekawością chłonęłam sagę losów czterech kobiet. Za najlepszą przeczytaną książkę uważam Sandora Maraia Rozwód wBudzie (i tu ciekawostka recenzja książki miała w tym roku najwięcej wejść na stronę). Inna książka Maraia (Księga ziół) znalazła się na przeciwległej szali, jako książka, której lektura mnie pokonała (w bardzo dobrym towarzystwie  Boskiej Komedii Dantego).
W piwnicy pod baranami (zdjęcie własne)
Statystyki – jak doszliśmy (rok temu) do zgodnego wniosku to największe kłamstwo świata, ale też ciekawostka, którą lubimy się zabawić. Najczęściej odwiedzanym wpisem, jak wspomniałam była recenzja Rozwodu w Budzie Sandora Maraia (może odwiedzającymi byli nieusatysfakcjonowani w małżeństwie znający język polski obywatele Węgier). Ku mojemu zaskoczeniu wpisy dotyczące recenzji książkowych cieszyły się większym zainteresowaniem niż wpisy podróżnicze, co dziwi, o tyle, że te drugie okraszone zdjęciami częściej przyciągają zainteresowanie (wszak  najlepiej miewa się dziś kultura obrazkowa, aby nie napisać kultura lajków i ikon). Ale jeszcze bardziej zdziwiła mnie spora popularność wpisu na temat wystawy muzealnej obrazów Włodzimierza Szpringera (tutaj dla odmiany mogły zadziałać zdjęcia obrazów- niezwykle kolorowe, wręcz baśniowe).
Jeśli chodzi o ilość postów zdecydowanie odbijam się od dna, czyli wracam do pisania (jakkolwiek mi ono wychodzi). Ten wpis jest 31, co przy 10 wpisach w krytycznym roku 2018 stanowi duży postęp (choć daleko mu do 158 wpisów w pierwszym półroczu działalności). No ale też blogi przeżywają dziś spory spadek zainteresowania, stają się passe, co w pewien sposób wpływa też na naszą aktywność. Dziś są one bardziej naszą zapasową kartą pamięci, niż płaszczyzną wymiany myśli. Tyle zabawy ze statystyką.

Powitanie 2021 r. (w tle koncert Jarre`a w NDDP)

                               A teraz życzę

czytelnikom i zabłąkanym odwiedzającym,

a także sobie,

aby rok 2022 był ostatnim rokiem pandemii

i ostatnim rokiem zarazy, której na imię….

(tu każdy niech sobie wstawi według uznania,

co, albo kogo chciałby pożegnać na zawsze)

a także 

zdrowia, mądrości i uśmiechu

18 komentarzy:

  1. Zdrowia i pomyślności, mądrości i uśmiechu Małgosiu :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię Twoje wpisy o podróżach i sztuce. Chętnie je czytam. Życzę Ci więc, aby tych wyjazdów było więcej, podobnie jak fascynujących książek.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie także życzę wielu ciekawych lektur (też bardzo lubię czytać o sztuce u ciebie) no i życzę, aby spełniły się twoje nadzieje.

      Usuń
  3. Ależ zazdroszczę Tobie tych teatralnych emocji! Ja będę nadrabiać w nowym już roku :)
    Wszystkiego dobrego na Nowy Rok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda ci się nadrobić zaległości w przyszłym roku, że po ciężkim początku roku nadejdą lepsze czasy. Pozdrawiam

      Usuń
  4. Jestem pod wrażeniem rozrzutu geograficznego, udało Ci się zobaczyć spektakle w tylu miejscach. Musicale to nie mój konik, ale w tym roku wybrałam się (z Eireann, autorki bloga Przystanek Książka) na Lazarusa we Wrocławiu - czego się nie robi dla Bowiego.;)). I chętnie wybrałabym się jeszcze raz.
    Czyli jednak Marai zwycięża u Ciebie. Skoro tak, może dam mu kolejną szansę.;)
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza musicalem w Romie nie jechałam specjalnie na przedstawienia, ale będąc poza domem staram się pójść do teatru, a po przejrzeniu repertuaru najczęściej pada na spektakle muzyczne, choć nie zawsze. Nad Lazarusem też się zastanawiałam, ale nie pamiętam już czy akurat nie grali, podczas mojego pobytu, czy z jakiejś innej przyczyny nie dotarłam. Może, jeśli będę za rok. Dobrego czytelniczo i w każdym innym sensie roku życzę

      Usuń
  5. Mimo fatalnego dla wielu z nas roku coś tam jednak się udało i o to chodzi, by nie dać się zdołować. To coś to wcale nie tak mało. Życzę w przyszłym roku głównie zdrowia, realizacji wielu imprez kulturalnych, ciekawych wypraw i pomyślności. Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staramy się nie dać złamać, bo nie mamy innego wyjścia. Dziękuję za życzenia i ja naprawdę doceniam to coś w pełni świadoma, iż z roku na rok może tego coś być mniej (z różnych nie tylko pandemicznych przyczyn). Dobrego roku

      Usuń
  6. Zdrowego i spokojnego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gosiu, a czemuż to zaglądanie na bloga stało się passe? Już nie mamy potrzeby wymiany myśli i poszukiwania nowych doznań, poszerzania horyzontów? Aż boję się zapytać, co w takim razie jest na topie? Pisz dalej i nie patrz na statystyki, pozdrawiam, Magda P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogowanie raczkowało paręnaście lat temu, szczyt popularności przeżywało jakieś dziesięć lat temu, teraz jest niemodne. Dlaczego? nie do mnie to pytanie, bo mnie akurat ta forma aktywności odpowiada o wiele bardziej niż pisanie na f-b postów o kilku zdaniach, po którymi ludzie klikają ikonki czasami nawet nie czytając wpisów. A prawdę powiedziawszy f-b to już powoli też pieśń przeszłości. Nie korzystam z innych social mediów więc nie odpowiem na niezadane pytanie, poza instagramem i t-t nawet nie znam nazw. To trochę jak z listami, których dziś nikt nie pisuje, a które były wymianą myśli. I nawet nie można powiedzieć, że wyparły je maile, bo kto dziś (poza nami) pisuje maile. Jakieś dinozaury tylko. :)

      Usuń
  8. Blog jako zapasowa karta pamięci... Dobrze to ujęłaś. Wszystkiego najlepszego na nowy rok!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze się przyda taki zapas, a w pewnym wieku to już konieczność.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wbrew różnym przeciwnościom i obostrzeniom miałaś świetny rok, zarówno podróżniczo jak i kulturalnie i książkowo. Pozostaje tylko życzyć Ci żeby ten nie był gorszy i niech ten marcowy Rzym dojdzie do skutku bo jestem spragniona blogowych relacji z podróży. Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaczął się nieźle czytelniczo i udało mi się już być na pierwszym koncercie, więc może nie będzie gorszy niż rok poprzedni. Oj bardzo bym chciała, aby się udało, wyjazd zaplanowany na końcówkę marca i początek kwietnia, więc jest nadzieja. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).