Łączna liczba wyświetleń

środa, 14 maja 2025

Majówka - czyli zielono mi i kolorowo i śpiewająco

Ogród botaniczny UW


Tegoroczna majówka (która w kalendarzu wolnego człowieka tradycyjnie wypada po zakończeniu długiego weekendu) stała pod znakiem sztuki z jednej strony i natury z drugiej. Razem z przyjaciółką postanowiłyśmy w przerwach między jedna wystawą a drugą, jednym teatralnym przedstawieniem a kolejnym odwiedzić tyle parków i ogrodów, ile się da. Pogoda nas nie rozpieszczała, gruba kurtka, czapka i ciepły sweter okazały się bardzo przydatne. W dodatku Magda miała rękawiczki, czego szczerze jej zazdrościłam. Mimo wiejącego dość silnie wiatru dziękowałyśmy bogom, iż oszczędzili nam deszczu. Iść z rozwianym włosem i pokrzepiać się kubkiem gorącej kawy (nawet kilka razy w ciągu dnia) było o wiele przyjemniej niż brodzić w kałużach i chować się pod parasolem.
Park Królewski w Brukseli

Kiedy odwiedzałam w tym roku Brukselę a potem Mediolan też szukałam  miejsc zielonych. Doszłam wówczas do wniosku (nie bez przyjemności), że my Polacy nie mamy się czego wstydzić w tej materii. Park Łazienkowski w Warszawie czy nawet park Oliwski moim zdaniem są zdecydowanie ładniejszym miejscem wypoczynku niż Park Królewski w Brukseli, czy park Sempione w Mediolanie.
Park Sempione w Mediolanie

Oczywiście może ktoś powiedzieć, że są tam inne, ładniejsze parki, ale mnie nie udało się ich odwiedzić. Wychodząc z Parku zwanego dumnie królewskim a mieszczącego się vis a vis brukselskiego pałacu byłam rozczarowana. Ani jego powierzchnia, ani znajdująca się tam zieleń, ani sceneria  nie predestynowały go moim zdaniem do nazwania królewskim. Upoważniało do tego jedynie sąsiedztwo. Przede wszystkim brakowało zacisznych zakątków i klimatycznych zadrzewionych alejek. Park przecinały szerokie deptaki odbierające urok zaciszności. Chyba z tego samego powodu nie lubię Ogrodu Saskiego z jego szerokopasmową aleją główną prowadzącą od Marszałkowskiej do Pomnika Nieznanego Żołnierza. Natomiast park Sempione był bardzo zanieczyszczony. Nie dojrzałam tam żadnych kwiatów czy kolorowych krzewów. Musiałam się mocno starać, aby zdjęcie stawu nie obejmowało pływających w wodzie plastikowych butelek, reklamówek i papierowych pudełek po fast foodach. Co z kolei przypomniało mi jeden z wiedeńskich parków znajdujących się przy Ringu (także zaśmiecony). Teren mediolańskiego parku był dość rozległy ale znowu mało sprzyjający schowaniu się gdzieś na ławeczce z książką w ręku. Sporo nasłonecznionej przestrzeni, mało prywatności.
Różaneczniki w Łazienkach

Dlatego z taką radością wybrałam się do Parku Łazienkowskiego. On jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Bywam tam dość często, niemal za każdym pobytem w stolicy, a nawet podczas weekendu potrafię znaleźć przytulny zakątek, jakąś ławeczkę na ustroniu, troszkę cienia w słoneczny dzień, mnóstwo zieleni, barwne kwietne kobierce, prowadzące donikąd alejki, ciekawe rzeźby i pomniki, akweny wodne. Ponieważ o Parku Łazienkowskim pisałam wcześniej dziś wspomnę dwa inne ogrody, które zawsze odwiedzam z dużą radością.
Budynek BUW

Pierwszy to Ogród na dachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Bardzo podoba mi się pomysł połączenia architektury z naturą, nawet, jeśli ta architektura jest taka powiedziałabym nieco industrialna. Generalnie nie przepadam za stalowymi konstrukcjami, ale te fioletowe i patynowane miedziane fasady, siatki w połączeniu z taflami szkła i sporą ilością zieleni tworzą spójną kompozycję wpisującą się w naturalne ukształtowanie terenu. A już zieleń na dachu biblioteki to ewenement. Budynek sprawia monumentalne wrażenie. Intrygują znajdujące się na ścianach od strony ulicy Dobrej tablice z fragmentami tekstów literackich. Fragmenty ksiąg w rożnych językach (między innymi staropolskim, staroruskim, greckim, arabskim, hebrajskim, czy nawet muzyczny zapis etiudy Karola Szymanowskiego) nadają szczególny charakter temu na wskroś nowoczesnemu budynkowi. Do budynki biblioteki prowadzi wysoki pasaż z przeszklonym dachem i sporą ilością zieleni. Wewnątrz pasażu (uliczki) znajdują się kawiarenki oraz księgarnia. W słoneczny, jasny dzień wnętrze pasażu aż się skrzy.
Pasaż wewnątrz BUW

Po przejściu wewnętrzną uliczką wchodzi się do bardzo ładnego ogródka z dużą ilością trawników, które służą młodzieży za legowisko w ciepły dzień. Aż im zazdroszczę, że mogą sobie zgłębiać wiedzę w tak pięknych okolicznościach przyrody. Z kwiatów najbardziej lubię znajdujące się tutaj piwonie. Niestety maj (mimo zawirowań pogodowych) to nie czas kwitnienia peoni, więc tym razem zachwyciły nas białe kule kwietne. Jak podpowiedziały Grażyna i Magda to kalina kulista. Latem pięknie kwitną nenufary w malutkich oczkach wodnych. Bardzo lubię drzewko przystrzyżone w kształcie parasola. Można się pod nim schronić w upalny dzień. Ozdobą parku są granitowe rzeźby Ryszarda Stryjeckiego. Mnie bardzo one przypadły do gustu.  Prostota pomysłu, rodzaj materiału, ich połysk – sprawia, iż przyciągają wzrok i świetnie się komponują w przestrzeni.
Budynek BUW od strony Wisły

Odwiedzający po raz pierwszy to miejsce z ciekawością wspinają się na dach. Kwiatów prawie tu nie ma, jest natomiast sporo różnorodnych krzewów, są druciane mostki i małe pergole prowadzące do dalszych zakątków ogrodu. Z dachu można oglądać zarówno Wisłę, kładkę Trzaskowskiego, Centrum Nauki i Techniki Kopernik, jak i Zamek Królewski czy Pałac Nauki i Kultury. Po raz pierwszy spotkałam się w tym roku z bzem niskopiennym na dachu ogrodu. Nie miałam pojęcia, że taki występuje w naturze.
Ogród dolny

Będąc na dachu można przez okrągłe okna zajrzeć do wnętrza biblioteki z jednej strony oglądając cztery kolumny z rzeźbami Adama Myjaka przedstawiającymi czterech filozofów szkoły warszawsko-lwowskiej z drugiej możemy popatrzeć na korzystających z księgozbiorów studentów i naukowców.


Granitowe rzeźby pana Stryjeckiego

Przepiękne śnieżnobiałe kule kaliny kulistej (co dopisuję po podpowiedzi)

Zaglądamy do wnętrza


Drzewo parasol

Drugim moim ulubionym miejscem zielonym jest Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego znajdujący się niemal tuż za wyjściem z Parku Łazienkowskiego. Myślę, że tutaj żadne słowa nie oddadzą uroku tego miejsca, więc oddaję pole zdjęciom. Tyle tu zieleni we wszelkich możliwych odcieniach, tyle różnorodności barw kwiatów, fantastyczne kręte wznoszące się w górę i w dół alejki- coś fantastycznego. W dodatku to co bardzo lubię tabliczki informacyjne.


W Ogrodzie Botanicznym









Nienasycone widokami zieleni odwiedziłyśmy też ogrody królewskie przy Zamku Królewskim. Po Łazienkach i Ogrodzie Botanicznym Ogrody te wydały nam się dość skromne.
Ogrody królewskie przy zamku





Byłyśmy też Ogrodzie Saski, którego nie zaszczyciłam nawet jednym zdjęciem.  Ogródek wokół willi La Fleur w Konstancinie to już odrębna historia. Jest to bardziej ogród sztuki, więc może przy okazji wpisu o kolejnej już wizycie w Konstancinie o nim wspomnę. O nim i o Parku Zdrojowym. Nie mniej majówkę uważam za niezwykle udaną. Oczy nasyciły widoki piękna natury i piękna sztuki. Czegóż trzeba więcej. A jeśli dodać do tego wyśmienite towarzystwo przyjaciółki to już pełnia szczęścia. No może za rok poprosimy dobre bogi o nieco mniej wiatru i nieco więcej stopni na termometrze. 
Za to zieleni, kolorów i śpiewu ptaków nam nie brakowało. 

22 komentarze:

  1. Pięknie opisałaś warszawskie uroki, byłaś w miejscach którymi ja też się zachwycam i które często odwiedzam bo mieszkam teraz w Warszawie i bardzo to miasto kocham, tutaj zresztą studiowałam i sentyment do niego pozostał, Biblioteka UW jest dla mnie przepiękna, niezwykła, wszystkich mnie odwiedzających tam prowadzę i zawsze są zachwyceni, Łazienki to już klasyk turystyczny a Ogród Botaniczny UW zaraz obok. Następnym razem zajrzyjcie do Ogrodu Botanicznego PANu w Powsinie, mam go niedaleko , przechodzę przez Las Kabacki i już tam jestem, jest coraz piękniejszy, ciągle coś tam się dzieje i jest naprawdę piękny i duży obszarowo. Byłam tam ostatnio, rododendrony, azalie i piwonie krzewiaste w tej chwili stwarzają spektakl trudny do opisania. Pewnie zamieszczę niedługo zdjęcia na blogu. Cudny też jest park przy Pałacu w Wilanowie ale pewnie też tam byłyście... może kiedyś w Warszawie się spotkamy. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspaniałe, że kochasz swoje miasto. Ja też kocham moje. Choć Warszawa jest niełatwa do kochania. Lubię do niej przyjeżdżać kiedyś z uwagi na bogatą ofertę kulturalną (ta ilość teatrów, galerii sztuki to miód na moje serce), ale też zaczyna mnie męczyć wielkomiejskim zgiełkiem, tłokiem, hałasem, korkami. Można powiedzieć, że mamy z tym do czynienia w każdym dużym mieście i że coś za coś, nie mniej jest to uciążliwe. Nie mniej będąc jedynie turystą z dużym stażem w podróżowaniu udaje nam się omijać szczególnie zatłoczone miejsca. W Powsinie byłam kilka lat temu, myślę, że teraz wygląda to miejsce inaczej, jak wszystko się zmienia. Niestety byłam w czasie, kiedy nie kwitły kwiaty i krzewy, mogłam zatem liczyć jedynie na drzewa. W Wilanowie byłam kilka razy, ale chyba zawsze bardziej zwracałam uwagę na sam Pałac niż na jego otoczenie. Kolejnym razem bardziej mu się przyjrzę. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Park w Wilanowie musicie przedeptać, ma trochę takich miejsc jakie lubisz, zaciszne, schowane w cieniu drzew i krzewów, są wodne przestrzenie, gdzie ptactwo wodne w wielkiej ilości, po przeciwnej stronie parku za wodą dziki Morysin...pięknie tam.
      Warszawa ma świetnie zorganizowaną komunikację miejską, jestem już specem w tym względzie, poruszam się po mieście i po dalszej okolicy, bo nawet dojeżdżam do Góry Kalwarii za darmo czy Konstancina, Piaseczna etc. , za darmo bo jestem 70 plus, nie męczą mnie więc korki itp historie.
      Chodzenie po płaskim też dla mnie jest pestką, drapanie się w górę no....muszę się zaprzeć, ale na razie się poddaję się chociaż musi to być w moim tempie. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Jako już stała mieszkanka musiałaś sobie znaleźć sposób na ominięcie korków, ja ja znalazłam go w Gdańsku. Tyle, że nam tubylcom i do tego tubylcom emerytom o tyle łatwiej, że możemy omijać i godziny szczytu i najbardziej uczęszczane szlaki :) Ja ciut młodsza jestem, ale nigdy nie lubiłam wspinania się pod górę. Tłumaczę to problemami kardiologicznymi, ale to nieprawda, bo wspinaczka (niewielka bywa zdrowa dla serca:) może to lenistwo, ale wolę przejść dwadzieścia tysięcy kroków po płaskim niż sto metrów pod górkę. Pozdrawiam

      Usuń
    4. Doskonale to rozumiem, też wolę płasko, kiedyś wspinałam się bez większych problemów i bardzo to lubiłam, nawet w tropikach gdzie na dodatek jest upalnie i parno ale teraz..ojej...trzeba bardzo chcieć ale potem jest pełnia szczęścia.
      Gdansk to przepiękne miasto, gratuluję tego miejsca... w planach mam ochotę na taki jednodniowy wypad z Warszawy, rano wcześnie wsiąść do pociągu i wieczorem wrócić w ten sam sposób..i na pewno przy lepszej pogodzie to sobie zafunduję...

      Usuń
    5. Wyobrażam sobie, iż trud wspinaczki jest wynagrodzony z nawiązką. Gdańsk jest fantastycznym miejscem warto tu przyjechać. Proponuję tylko poza sezonem.

      Usuń
  2. A ten krzew to kalina kulista , też bardzo mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za podpowiedz już uzupełniłam o nią wpis. Najpierw Magda na f-b sprawdziła nazwę i okazało się, że też ma w swoim ogródku, ale dopiero co zasadzoną, więc nie widziała jeszcze jak kwitnie, a teraz Ty potwierdzasz. Bardzo ładnie wygląda owa kalina :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobnie jak Ty lubię odwiedzać parki i ogrody. Ogrody BUW po raz pierwszy zwiedzałam w 2010 roku i pamiętam, że zrobiły na mnie ogromne wrażenie, szczególnie górny ogród, w którym rośliny zasadzono w 30-centymetrowej warstwie ziemi i podzielono na kilka części, różniących się formą, kolorem i zapachem - wyodrębniono ogród złoty, srebrny, zielony i karminowy.
    Pozdrawiam cieplutko, choć za oknem zimno, deszczowo i chwilami śnieżnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie pamiętam już kiedy do Ogrodów trafiłam po raz pierwszy, myślę, że około dziesięciu lat temu i od tego czasu bywam często i choć nadal ogromnie to lubię, to ten pierwszy raz był rzeczywiście niesamowity i zrobił spore wrażenie.
      O matuchno- śnieg??? nie żartuj sobie. Właśnie wspominałam przyjaciółce jak dwa lata temu w połowie maja we Wrocławiu żałowałam że nie mam ze sobą czapki. I myślałam, że nic gorszego w pogodzie się już nie wydarzy, ale śnieg? w maju.

      Usuń
  5. Rzeczywiście mamy wspaniałe te ogrody. Bez porównania z tymi wspomnianymi. Angielskie ogrody też są skromne.
    Wiosna w pełni tylko raduje oczy. Ja tutaj mam szarą buro, ale magnetyzujący pejzaż. A z kwiatów to mlecze i łubiny.
    Takie ogrody na dachu są również w Lublinie w Centrum Spotkania Kultur. Wywołują ogromne wrażenie. Córka pracowała rok w Lublinie, często do niej jeździłam, bo to od nas 100 km tylko. Zawsze chodziłyśmy do CSK, mnóstwo różnych imprez i instytucji.
    Też byłam kiedyś, nie tak dawno w ogrodzie w Powsinie i rozmawiałam z tym miłym panem, który w Telewizji Śniadaniowej przedstawia ten piękny ogród. Nawet mamy wspólne zdjęcia.
    Natomiast ja na wybory pojadę do najbardziej spektakularnego miasta pod względem widokowym południowej Islandii -Vik- tam zarejestrowałysmy się z córką. Cztery dni temu było tam zarejestrowanych już prawie 300 osób.
    Tymczasem pozdrawiam z bardzo dzisiaj ciepłej Islandii 😃

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie byłam w CSK w Lublinie, ale mam zamiar się tam wybrać. Lublin spodobał mi się od pierwszego spotkania, gdzie pojechałam z Warszawy na wystawę Tamary Łempickiej, potem byłam kilka dni z koleżanką i obie byłyśmy oczarowane klimatem miasteczka (jakoś tak mi do niego pasuje miasteczko, a nie miasto). Planujemy wybrać się tam za rok.
    Dobrze, że bierzesz udział w wyborach nawet będąc tak daleko. Nie będę się wdawać w politykę, ale ważne jest, aby brać udział, bo potem pretensje można mieć do siebie, jeśli się sobie odpuści. Podeślij trochę ciepła z Islandii, bo tutaj dzisiaj masakrycznie zimno. (z powodu wiatru). Nie dość, że miałam czapkę (już przestało mnie to dziwić - czapka w połowie maja) to jeszcze wzięłam rękawiczki i cieszyłam się z tego, że je zabrałam. Przemarzłam do szpiku kości na spacerze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ogólnie to każdy ogród, park jest ciekawy, ze względu na chociażby zieleń jaka tam jest. Jednak kolory kwiatów, krzewów dodają większego uroku. Dobrze jest jak infrastruktura pozwala na odpoczynek na ławkach. Interesująco wygląda ogród na dachu. Jednak wygląd zaśmieconego parku zniesmacza pobyt w nim. Zauważam, że po pierwsze ludzie mało dbają o porządek, a ogrodnicy myślą, że jak posadzą rośliny to one same dadzą sobie radę. Pozdrowienia z mało ciepłych Karkonoszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ławeczki to dla mnie absolutna konieczność. Nawet jeśli na nich nie siadam potrzebuję ich widoku, one też nadają klimatu miejscu. I najlepiej takie ławeczki dzisiejsze, a nie te szczebelkowe jak kiedyś - niewygodne i wrzynające się w ...siedzenie. Zaśmiecony park, choćby był i najładniejszy budzi niesmak a przebywanie w nim nie daje przyjemności. Nie rozumiem, jak mogą władze miasta, czy właściciele posesji to tolerować. Wolałabym nawet zapłacić za bilet wstępu i miło spędzić czas, niż wejść i wyjść z poczucie zawodu. U nas na Pomorzu ostatnie dni mocno nieprzyjemne, z powodu wiatru mam wrażenie, iż zimniej niż na Mont Blanc. Pozdrawiam

      Usuń
  8. Piękne zdjęcia. Pogoda podczas majówki była piękniejsza niż w dalszej części maja, bo w tym roku jest wyjątkowo zimno i deszczowo. Podziwiam, że wolisz zrobić dwadzieścia tysięcy kroków po płaskim niż sto metrów pod górkę, bo ja wolałabym odwrotnie. Wolę też przejechać czterdzieści kilometrów rowerem niż przejść pięć pieszo. :) A można wiedzieć, dlaczego Ogrodu Saskiego nie zaszczyciłaś ani jednym zdjęciem?

    OdpowiedzUsuń
  9. Różnorodność to zaleta. Ja z kolei nie mogę jeżdzić na rowerze z powodów zdrowotnych (coś tam mam złamane, czy nadłamane, coś pogruchotane) stąd lubię maszerować, spacerować. Ogrodu Saskiego, jak pisałam nie za bardzo lubię może dlatego nie robiłam zdjęć. Poza tym po cudownych Łazienkach, kolorowym Botanicznym, niezwykłym dachowym czy nawet zatulipanionych Ogrodach zamkowych Saski miał mało do zaoferowania, kwiaty przekwitały, a szeroka aleja nie budziła moich zachwytów. Rzeźby natomiast obfotografowałam za którymś z poprzednich pobytów. Fontanna była nieczynna. No i tak wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pamiętam jak usłyszałam o pomyśle utworzenia ogrodu na dachu biblioteki UW i jakoś w ogóle nie potrafiłam sobie tego wyobrazić chociaż sama idea bardzo mi się spodobała. W zeszłym roku władze Hamburga postanowiły "zazielenić" powojenny bunkier, który był paskudny i straszył swoim wyglądem i okropną bryłą, tym sposobem miasto zyskało nową atrakcję a na dachu powstał mały park.o parki trzeba dbać bo dla wielu mieszkańców dużych miast to jedyne oazy zieleni. Zgadzam się z Tobą, że jeśli chodzi o ilość, wielkość i piękno naszych parków to zostawiamy resztę Europy daleko w tyle, mamy się czym szczycić. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam, że ja również nie bardzo potrafiłam to sobie wyobrazić. Nie byłam wcześniej w BUW, więc zupełnie nie wiedziałam, o czym mowa. Wyobrażałam sobie dach na budynku, a na nim jakieś doniczki z kwiatkami. Tymczasem wygląda to zupełnie inaczej, dach wygląda jak pagórek gęsto zakrzewiony, zatrawiony i udekorowany ławeczkami i mosteczkami. Chyba wymyślam nowe słowa, ale skoro mówi się o zalesieniu to może można zatrawić :) - posiać trawę. Może ja nie mam tak bogatego doświadczenia podróżniczego, ale przyznam, że piękne ogrody to widziałam jedynie w Paryżu (Tulerie czy Ogród Luksemburski), inne jakoś nie przypadły mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiesz co Gosiu, my Polacy , cudze chwalimy, ale chyba swego nie znamy. Może coś w tym jest by jak coś jest paskudnego, mieć pomysl w topienia w tło niż niż od razu burzyć. Mnie samej podobają się Krakowskie Planty..
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
  13. Planty są fantastyczne. Choć nie przypominam sobie kwiatów, ale ta zieleń, ławeczki, drzewa i pomniki. I to, że otaczają wszystko (niemal) to co w Krakowie najładniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba każdy lubi przebywać w ogrodach, ale w warszawskich ogrodach bywam rzadko, bo i w stolicy nie jestem często. Kiedyś na delegacjach a teraz jakoś nie po drodze. Pamiętam pierwsze wrażenie z ogrodów na dachu biblioteki, wtedy to było zupełne zaskoczenie. Natomiast z prezentowanych przez Ciebie ogrodów nigdy nie byłem w Powsinie. Nasze ogrody czy parki są piękne, ale pamiętam też piękny ogród botaniczny w Blanes. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ogród w Blannes też pamiętam, jak jeden z ładniejszych, jakie widziałam. A przynajmniej takie zrobił na mnie wówczas- lata temu- wrażenie. Pisałam stamtąd do znajomych sma, że czuję się jak w raju. :)

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).