Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 listopada 2025

Na szlaku architektury ceglanej Grudziądz

 

Spichlerze grudziądzkie

Kilka lat temu zobaczyłam na portalu społecznościowym zdjęcia mojej koleżanki. Byłam przekonana, że przedstawiają one jedno z małych włoskich miasteczek. Zdziwiłam się ogromnie, kiedy okazało się, że jest to Grudziądz. Najwięcej zdjęć pochodziło z ulicy Kolorowej oraz spod murów spichlerzy, pełno było tam kwiatów, roślin doniczkowych, no i te kolorowe parasolki. Te, co prawda spotyka się i w innych miejscach, ale nigdzie wcześniej nie wydawały mi się tak urokliwym połączeniem koloru, flory i cegły. Zdjęcia są może złudne, bo kiedy przybędzie się do miasteczka, okazuje się, że po zrobieniu niedługiego spaceru zwiedziło się całą historyczną zabudowę i zobaczyło, wszystko to co przewodniki polecają obejrzeć. Nie mniej mimo niesprzyjającej pogody (w dniu przyjazdu) Grudziądz wywarł na nas dobre wrażenie. Poza tym byłam z moją przyjaciółką, więc nie narzekałyśmy na nudę, spacery, rozmowy, knajpki i czego trzeba więcej. No trochę słoneczka by nie zawadziło, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
ulica Kolorowa w Grudziądzu

Nazwa miasta pochodzi prawdopodobnie od średniowiecznego określenia cegły (gruda) i trzeba przyznać, iż jest bardzo adekwatna do tego co można tutaj obejrzeć. Grudziądz leży na Europejskim Szlaku Gotyku Ceglanego. Najlepiej widać to przechodząc od Wieży Klimek ulicą Spichrzową do Bramy Wodnej. Wg przewodników miasto najpiękniej prezentuje się wieczorem, kiedy ogląda się oświetlone mury miejskie stojąc po drugiej stronie Wisły. Nie miałyśmy okazji tego sprawdzić, bowiem bez samochodu trudno (i chyba mało bezpiecznie) byłoby nam znaleźć dobry punkt widokowy, ponadto w dobie oszczędzania energii nie miałyśmy pewności, czy mury będą oświetlone. Nie mniej widok dzienny też był całkiem przyjemny. Dodatkowo drugiego dnia pobytu trafiłyśmy na moment startu balonów. Po raz pierwszy miałam okazję obejrzenia tego zjawiska z dość bliska i przyznam iż palący się gaz wywarł na mnie groźne wrażenie i bałabym się wsiąść do kosza. Choć zapewne widok z góry jest bajeczny.
Wznoszące się balony

My zadowoliłyśmy się widokiem z wysokości trzydziestu metrów, na które prowadzi dwieście spiralnych, ale dość szerokich schodków. Wieża Klimek to jedyna pamiątka (obok fragmentu fundamentów) po pochodzącym z XIII w. zamku krzyżackim. Po bitwie grunwaldzkiej został on zajęty przez wojska polskie, po inkorporacji Prus Królewskich do Polski stał się siedzibą starostów grudziądzkich, a zniszczony podczas potopu szwedzkiego oraz kolejnych wojen został pod koniec XVIII wieku rozebrany. Zamek za czasów jego świetności gościł zarówno królów polskich, jak i cara Piotra I czy króla szwedzkiego Karola X Gustawa. O paradoksie - tego samego, który potem zdecydował o najechaniu na Polskę (zwanym przez potomnych potopem) i spowodowaniu zniszczeń, równych tym, które spowodowała II wojna światowa.
widok z wieży Klimek


ja już wieżę zdobyłam

Kiedy mowa o zamku krzyżackim wspomina się znajdujący się w zamkowej kaplicy poliptyk grudziądzki z końca XIV wieku. Znajduje się on w Muzeum Narodowym w Warszawie. Tak mnie ta informacja zainteresowała, iż podczas najbliższej wizyty w muzeum muszę go obejrzeć i wówczas uzupełnię wpis o zdjęcie poliptyku.

Dzisiejsze pozostałości po zamku krzyżackim są może niewielkie (odbudowana Wieża Klimek), ale to i tak dużo więcej, niż fragment muru zamkowego w Gdańsku.

Tym co wyróżnia Grudziądz spośród innych miast są spichlerze. Ja przyznam, po raz pierwszy zetknęłam się z taką ich ilością i takim ulokowaniem, że stanowiły one część fortyfikacji obronnej miasta. Dziś (odbudowane po części, po części nadal czekające na odbudowę) pełnią funkcję Muzeum Miejskiego, a częściowo magazynów.
Pomnik ułana i dziewczyny na murach miejskich

Odwiedziłyśmy dwa muzea; muzeum malarstwa (ks. dr Łęgi) oraz muzeum historii miasta. Mnie jako wielbicielce sztuki malarskiej bardziej spodobało się muzeum malarstwa. Dostępne były jedynie zbiory mieszczące się na parterze z powodu odbywającego się na piętrze koncertu. Nie byłabym sobą, gdybym nie wynalazła sobie przynajmniej jednego artysty, o którym chciałam dowiedzieć się czegoś więcej poza nazwiskiem. Otóż trafiłam na kilka obrazów pana Gustava Breuninga. Był to malarz niemiecki mieszkający przez 42 lata w Grudziądzu i tu tworzący. Malował głównie portrety, weduty, a także obrazy o tematyce sakralnej do kościoła ewangelickiego. 
Widok na Bramę Toruńską Gustav Breuning 1901 r.

Posiadał atelier i sklep z przyborami malarskimi i tapetami. Był raczej dobrym rzemieślnikiem, niż wybitnym malarzem, ale zdołał utrwalić parę widoków miasta z końca XIX wieku. Malarz był niemiecki, bowiem na początku XX wieku zgodnie z polityką germanizacyjną (Grudziądz w wyniku rozbiorów trafił pod zabór pruski) miasto zamieszkiwało ponad 85 % Niemców. Nie mniej można go nazywać malarzem grudziądzkim, bowiem najwięcej jego dzieł pochodzi z czasów kiedy zamieszkiwał to miasto. Utrwalił on między innymi widok na nieistniejącą dziś Bramę Toruńską. Niedawno archeolodzy odkryli pozostałości ziemne owej bramy.
Brama Wodna

Architektura ceglana jest bardzo ciekawa i miło się na nią patrzy, nie mniej ogromnie lubimy spacery po parkach i ogrodach, dlatego jak tylko dowiedziałyśmy się, że Grudziądz takowe posiada pojechałyśmy je obejrzeć. Park Miejski jest dość rozległy i przy sprzyjającej pogodzie można by spędzić tam sporo czasu, natomiast Ogród botaniczny, albo raczej ogródek botaniczny mimo niewielkich rozmiarów zachwycał mnogością barw i uporządkowaniem.
W parku miejskim

W ogrodzie botanicznym

I jeszcze parę zdjęć z Grudziądza;

Ulubiona uliczka Kolorowa i parę poniżej detali










Pierwszy dzień deszczowy 


Widoki spod parasola (Wieża Klimek)



ulica spichrzowa


Drugi dzień bez deszczu (hurra), ale słońca ani widu:

w parku



W ogrodzie


Gustav Breuning kolejny z pejzaży Grudziądza 


Przerwa na kawę (jedna z nas może sobie pozwolić na słodkości, druga popija wodę

A tu dodatek do komentarza dla Eli


36 komentarzy:

  1. Grudziądz okazał się magicznym spokojnym miasteczkiem godnym polecenia dla wszystkich - można pozwiedzać i zanurzyć się w historię w ciszy i spokoju - zapewne dlatego że przyjechałyśmy jesienią. Takie nieśmieszne wędrówki to pięknie spędzony czas. A obraz bramy pana Breuninga przeoczyłam pewnie dlatego że złapał mnie mocno Sąd Ostateczny z XVIII wieku. Słońca zabrakło a i tak spotkanie z miastem, gdzie jeździłam jeszcze za szkolnych lat, to fascynująca podroż w przeszłość- w dodatku zaowocowało Stacją domową którą odczytałam w starostwie i bardzo się spodobało. A zatem zbieramy siły do dalszych wspólnych podroży, pozdrawiam😃

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewne latem jest bardziej oblegany i nie ma tu aż takiego spokoju, może warto się o tym przekonać jadąc tym razem na jednodniową wycieczkę :)Ty przeoczyłaś Bramę toruńską Breuninga (wisiała w muzeum historii miasta), a ja przeoczyłam Sąd ostateczny, a to świadczy o tym, że nie zawsze zwracamy uwagę na te same dzieła i to też jest fajne. U Ciebie w dodatku był to powrót do wspomnień i to niesamowite spotkanie z panią w muzeum, która znała twoich krewnych :) A dalsze podróże - już częściowo zarezerwowane :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W Grudziądzu byłam tylko raz przejazdem bardzo dawno temu i niewiele pamiętam (pogoda nie była sprzyjająca i to był tylko krótki przystanek), a na pewno też sporo się od tego czasu zmieniło. Miasto w Twojej relacji wygląda urokliwie, warto się wybrać kiedyś na wycieczkę. Pierwszy obraz Breuninga spodobał mi się w pierwszej chwili, a potem naszła mnie refleksja, że jakbym ja sama takie dzieło "wyprodukowała", to uznałabym, że to taki trochę "szkolny" obrazek niezbyt wysokich lotów. Może masz rację, że autor nie był wybitnym artystą, tylko rzemieślnikiem, ale uroku obrazkowi nie można odmówić :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja oczywiście nie mam kompetencji do oceny umiejętności twórczych malarza, ale każdy ma prawo do subiektywnej oceny dzieła. A tu wydaje mi się, iż jego wartość polega głównie na wartości historycznej, jako źródło wiedzy o wyglądzie miasta. I będzie to ważny malarz dla Grudziądza, jak np Izaak van der Block jest ważnym malarzem dla Gdańska, bo jako jeden z pierwszych na swych obrazach dokumentował lub choćby sygnalizował obecność zabudowy miejskiej. Oj to mi przypomina, iż miałam do rodziny van den Blocków wrócić. Był Abraham, a został mi przynajmniej Willem i Izaak właśnie. I nie wiem, jak ty, ale ja bardzo lubię takie malarskie fotografie miast i miasteczek, niezależnie od ich artystycznej wartości, właśnie jako źródło dokumentalne, nawet, jeśli nieco przekolorowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no właśnie, miałam to dopisać w moim komentarzu, ale coś za szybko go wysłałam :). Bardzo cenię wartość dokumentalną takich obrazów, niezależnie od walorów artystycznych. Tak czy inaczej obraz mi się naprawdę podoba, a wpływają na to zapewne rozmaite cechy, w tym ta dokumentalna, ale też taki trochę bajkowy nastrój, spokój płynący z dość statycznej scenerii i stonowanej kolorystyki itd. I w żadnym razie nie chcę wydawać eksperckich werdyktów, bo żaden ze mnie znawca. Moje dyletanckie opinie o obrazach to jedynie subiektywne, amatorskie wrażenia i refleksje :).

      Usuń
  5. To mamy bardzo podobne zdanie na ten temat, choć ty jako sama malująca moim zdaniem masz bardziej wyrobiony osąd niż jak laik zupełny. Ale nie ma co się licytować, obraz nam się podoba i już. A wisi sobie w Muzeum Historii miasta gdzieś pomiędzy historycznymi dokumentami aktem nadania praw a kartuszem herbowym więc może umknąć zwiedzającemu. Mnie akurat wpadł w oko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie też podobają się obrazki p. Breuninga, może faktycznie są szkolne jak zauważyła druga Małgosia, ale jest w nich dużo ciepła (choć na jednym jest zima) i dają poczucie, że osoba, która je namalowała kochała to miejsce i chciała utrwalić jego piękno na swój sposób. Obraz nie musi być arcydziełem żeby chwytał za serce, szczerze mówiąc lubię takie obrazki, nawet jeśli jest to tylko dobre rzemiosło. Bardzo ciekawie opisałaś Grudziądz, Twoja relacja jest zupełnie inna niż Wkraja czy Uli ale razem dają jeszcze lepsze pojęcie o tym miejscu. Wieża faktycznie wręcz zachęca do wchodzenia a schody wyglądają na wygodne, za to z góry widać, że starówka nie poraża ogromem. Ja na początku lata rozważałam podobną wycieczkę i też się zastanawiałam jak dotrzeć na drugi brzeg Wisły by zobaczyć panoramę ale tak jak piszesz bez auta raczej się nie da tego ogarnąć. Myślałam, że może są jakieś rejsy spacerowe, żeby sobie popatrzeć na miasto z poziomu wody, czy wiesz coś na ten temat? Jak wszystko pójdzie dobrze to może w przyszłym roku tam pojadę jeśli zdrowie i pogoda dopiszą. Dzisiaj cały dzień czułam się okropnie, dopiero teraz wróciłam do życia, ale mimo wszystko raczej pójdę spać. Jutro odpiszę Ci na maila a tymczasem dobrej nocy życzę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę zajrzeć do Wiesia bo nie przypominam sobie jego wpisu, choć może się okaże, że jest pod nim mój komentarz i zapomniałam :) Bywa i tak. Na tą drugą stronę wg gps było godzina drogi, bo 3 min mostem na drugą stronę i piechotą wzdłuż rzeki- to nawet nie tak znów dużo, ale teren był dość zalesiony i nie wyglądało to na bezpieczne miejsce po zmroku, choć może to tylko nasze odczucie było. Rejsy po rzece:) śmieję się, bo to samo powiedziałam do Magdy, a ta uświadomiła mi, jak absurdalny to pomysł, nie zamieściłam zdjęcia, ale na rzece takie płycizny, takie łachy piasku, że ciężko byłoby ją pokonać chyba nawet kajakiem. no chyba, że jakoś slalomem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Elu dodałam zdjęcie ostatnie apropos

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajrzałam do Wiesia i przeczytałam o marinie i rejsach. Może jednak się mylę, ale patrząc na rzekę nie wydaje mi się, aby można było nią obecnie przepłynąć, wysycha nam Wisła.
    Wiesio miał też chyba nieco lepszą pogodę, co widać np patrząc na zdjęcie wewnątrz kościoła. Kiedy my weszłyśmy to nawet nie robiłyśmy zdjęć, w jednym była akurat próba chóru, a w drugim dość ciemno

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za zdjęcie rzeki, ja z kolei nie pamiętałam że Wiesio pisał o marinie. Faktycznie Wisła wygląda dość przerażająco w tym sensie, że przecież kiedyś była to wartka i żeglowna rzeka, którą spławiano towary, a to co się dzieje, słabo nam wróży jeśli chodzi o zasoby wodne. Zapomniałam napisać, że uwielbiam widok balonów, nigdy balonem nie latałam i bardzo żałuję, że nie skorzystałam jak miałam okazję. Kiedy byłam na wystawie kwiatów w Cernobbio był tam balon na uwięzi, można było wzbić się w górę i popatrzeć na okolicę. Teraz mi szkoda, że tego nie zrobiłam, ale zrezygnowałam na rzecz zwiedzenia willi Erba.

    OdpowiedzUsuń
  11. Życie jest sztuką wyboru, że tak sentencjonalne napiszę, nie ma co żałować, nigdy nie uda się skorzystać ze wszystkiego, a willa pewnie też dostarczyła wielu wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bo w willi Etna spędzał wakacje Luchino Visconti mój ukochany reżyser to była ich rodzinna posiadłość.

      Usuń
    2. Przepraszam, wkradł się błąd bo miało być willa Erba, pisałam na telefonie, nie zauważyłam autokorekta wiedziała lepiej niż ja o co chodzi.

      Usuń
    3. Uczę się języka korzystając z telefonu, ileż to razy on robi błędy, kiedy przekręca wyrazy :)

      Usuń
  12. Ależ piękne miasto. I pełne uroku jesienią. Jak zwykle przedstawiłaś go z pełną starannością. Mnie też podoba się ten malarz. Jego obrazy jakby obecnie fotografie. Zachowały wygląd miasta sprzed ponad 100 laty.
    Spichlerze, bo wokół było wiele urodzajnej gleby? A zmieniały swoje przeznaczenie, jak piszesz.
    Gdy córka studiowała w Olsztynie widziałam wiele zamków krzyżackich, które najczęściej obecnie pełnią rolę muzeum, lub są siedzibą władz lokalnych.
    Szkoda że wtedy nie pojechałam do Grudziądza, z Olsztyna zawsze bliżej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamieściłam wszystkich budynków i pomników, bo staram się zawsze dokonywać wyboru. Jak wielokrotnie piszę moje wpisy nie mają ambicji monograficznych, a mają być takim zasygnalizowaniem, ewentualnym zaciekawieniem co do miejsca, wyborem. Bo oczywiście można tam znaleźć o wiele więcej (ślady Kopernika, pomniki miejskie, gotyckie świątynie czy budynki pełniące funkcje dziś publiczne i pewnie coś czego nie udało nam się obejrzeć, jak cytadela np. Osobiście rzadko oglądam budowle związane z wojskowością, dlatego też nie lubię oglądać różnego rodzaju narzędzi śmiercionośnych, jak miecze, szable, pistolety, armaty, czołgi. Wyjątek robię dla łodzi podwodnych (ojciec na takiej pływał, więc to może sentyment. Sama też mogłam nią kiedyś popłynąć).

      Usuń
  13. Piękna jest Twoja relacja. Teraz widzę, że jeden dzień to za mało aby nacieszyć się tym miastem. Grudziądz zachwycił mnie spichlerzami, brukowanymi uliczkami, zabytkowymi kamienicami średniowiecznym układem ulic. Miasto odwiedziłam we wrześniu, spotykałam jedynie mieszkańców.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. I w jeden dzień można sporo zobaczyć, więc myślę, że to co najważniejsze, co stanowi o klimacie miasta obejrzałaś.

    OdpowiedzUsuń
  15. Faktycznie, brakuje trochę tego słoneczka na Twoich zdjęciach – zapewne zawstydziło się wizytacją dwóch dostojnych dam i schowało się głęboko za chmurami! ;) Już całkiem serio: miasto jest tak urodziwe, że za dnia, nawet bez promieni słonecznych, prezentuje się zachęcająco i estetycznie, choć nocą oczywiście miałoby niepowtarzalny i romantyczny urok. Czyściutkie ulice (i nawet nie zatłoczone!), fajne dekoracje i widoki :) Wieża wygląda troszkę jak toporny walec, ale mimo wszystko warto się po niej wspiąć, tym bardziej, że te schodki faktycznie wydają się szerokie, a do tego chyba też są dość niskie, przez co nie trzeba zbyt wysoko zadzierać nóg.
    Mam lęk wysokości, który aktywuje mi się w niektórych wybranych sytuacjach, więc niespieszno mi do lotu balonem :D Znając moje zezowate szczęście, to ten mój akurat runąłby na ziemię!

    OdpowiedzUsuń
  16. Oczywiście robiąc zdjęcie czekamy, aż ludzie przejdą, ale to fakt, że tłumów nie było, a jeśli to raczej tubylcy, niż odwiedzający. A panie w muzeum były gotowe nieba nam przychylić, zwłaszcza, że wykazałyśmy zainteresowanie dwoma muzeami, a kiedy jeszcze okazało się, że jedna z pań znała wujka Magdy zaczęły się wspominki. Wieża była kiedyś jedynie fragmentem całości budowli zamkowej, stąd mała może wygląda na twór niedokończony, ale ja bardzo lubię cylindryczne kształty. Wejście na górę nawet mnie, która zawsze marudzi kiedy ma pokonać kilka stopni nie było straszne.
    Ja też odkryłam w sobie lęk wysokości, co dziwne objawił mi się kilka lat temu, dawniej go nie miałam. Mam nadzieję, że kartka dotarła, lub dotrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mnie teraz zdziwiłaś tym ostatnim zdaniem, bo... kartka (piękna panorama) dotarła już dawno temu! W dniu jej otrzymania od razu wysłałam Ci "dziękczynnego maila". Nie dostałaś go??? Pofatygowałam się i sprawdziłam, kiedy dokładnie to było – no i w mojej skrzynce "wysłane" widnieje tam z datą 23 października. Ja z kolei ponad dwa tygodnie temu wysłałam Ci widokówkę z mojego ostatniego wyjazdu i też chyba się gdzieś zagubiła (tego samego dnia nadałam kilka i jedna koleżanka już dawno potwierdziła).
      Nie wiem, co się dzieje z tą pocztą. Jakiś czas temu zaginęła kartka urodzinowa, którą wysłaliśmy dla chrześnicy. Pewnie lepkie rączki połakomiły się na prezent w postaci banknotu!

      Usuń
  17. Przepraszam, musiałam zapomnieć o tym mailu, tak to jest, jak się wysyła do wielu osób i od wielu otrzymuje, potem przestaje się już panować nad tym, komu się podziękowało, albo od kogo dostało kartkę. Tak przysłałaś mi maila- 23 października. A ja tego nie potwierdziłam, zapewne miałam to zrobić kolejnego dnia, ale coś mi wypadło. Natomiast kartka od ciebie nie dotarła, może jeszcze dotrze, dwa tygodnie to nie tak dużo czasu, a ja od dwóch dni nie zaglądałam do skrzynki, jutro zajrzę.
    Ale z pocztą mailową też się zaczyna u mnie dziać coś dziwnego. Sprawdzałam pocztę na telefonie i zauważyłam odpowiedz na mojego maila- zgłoszenie do akcji mikołajowej (robimy z koleżankami paczkę na Mikołaja dla podopiecznych mops), ale nie wiem czemu była ona w mailach wysłanych - doczepiona do zgłoszenia wraz z listem do Mikołaja. Kilka dni później chciałam się upewnić i zajrzeć do listu i w laptopie go nigdzie nie znalazłam, ani w otrzymanych, ani w wysłanych. Weszłam na pocztę w telefonie mail nadal był w wysłanych :) czary, czy co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szkodzi, łaskawie wybaczam ;) Mnie też się zdarza zapominać o mailach – to zupełnie normalne :) Najważniejsze, że dotarł, bo już autentycznie zaczynałam się obawiać, że moje wirtualne listy giną (dochodziły mnie takie słuchy w przeszłości).
      Skoro nie zaglądałaś do skrzynki w ostatnim czasie, to jest nadzieja, że sobie tam grzecznie leży i odpoczywa po tak dalekiej podróży (wszyscy wiemy, jak one męczą!) ;)

      Usuń
    2. No i zguba się znalazła, nie wiem ile dni kartka (kartki- zresztą bardzo ładne) leżała skrzynce, ale dotarła do adresata i spowodowała radość. W dodatku w kopercie więc wygląda elegancko, a koperta w osłonce. Nie wiedziałam, że tak można wysyłać, a w sumie dlaczego by nie. Dziękuję

      Usuń
    3. Hurra! W kopercie to nawet lepiej, bo wtedy widokówka nie jest aż tak sfatygowana podróżą, pobrudzona i "wymacana" przez Bóg-wie-ile rąk. Minus jest taki, że nie ma wówczas na niej znaczka, ani stempla pocztowego, a dla niektórych adresatów (szczególnie miłośników filatelistyki) to są istotne sprawy. Ta kartka była w zestawie z kopertą, więc taką wysłałam.
      A wiesz, że w przeszłości kilkukrotnie wysyłałam listy właśnie w tej przezroczystej folii i tak właśnie dochodziły? Nikt ich z nich nie wyjmował :) Nawet stempel pocztowy przybijali na tę folię. Ty też miałaś, czy nie było w ogóle pieczątki (bywało i tak!)?
      Zapomniałam jeszcze dodać, że nie wiedzieć czemu Grudziądz, a konkretnie Twój wpis o nim, obudził moje uśpione wspomnienia z Brugii.

      Usuń
    4. Nie było pieczątki, ani na folii, ani pod nią, co mnie zdziwiło. Mnie nie przeszkadza ani brak znaczka, jeśli poczta taką przesyłkę bez opłaty przepuszcza to jej sprawa, ja nie jestem filatelistką. Ale list w folii dostałam po raz pierwszy. Czasami za to dostaję zdjęcia robione przez moich znajomych, które wysyłają jak pocztówkę naklejając na nie znaczek i wpisując adres. Czasami z własnymi wizerunkami takimi z boku czy z tyłu.
      Grudziądz z Brugią- no rzeczywiście trudno mi znaleźć jakieś styczne, ale każdy ma jakieś swoje skojarzenia :)

      Usuń
  18. Coś wspaniałego! Koniecznie muszę zapisać Grudziądz na liście miast do zobaczenia! Szukam opcji z możliwością zaobserwowania bloga, żeby mi nie uciekł, ale albo jestem mega ślepa, albo nie ma... 🙃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście kiedyś była taka opcja, teraz jej nie widzę, znikła. Czy powinnam coś zrobić? Jeśli to proste to spróbuję, choć poddałam się co do dodawania blogów do listy bo mi ta opcja po prostu nie działa od kilku lat. Te kiedyś dodane są, nawet jak już są nieaktywne, nowe zapisuję w folderze linkami. Choć to nie to samo

      Usuń
  19. Trochę mnie nie było, dlatego dopiero teraz się odzywam. Jak widać nawet w tak małym mieście widzimy oprócz tego oczywistego też inne charakterystyczne dla nas rzeczy. Ty znalazłaś muzeum malarstwa a w nim ciekawe obrazy dotyczące Grudziądza, a my zawędrowaliśmy do mariny. My byliśmy w 2018 roku i poziom wody w Wiśle był raczej w normie. W tym roku była katastrofalna susza, pamiętam komunikaty gdy w Warszawie poziom wody wynosił 7 cm. Chociaż byliśmy w drugiej połowie sierpnia miedzy innymi w Płocku i Toruniu to jakoś tam nie było tak źle. W Toruniu nawet odbyliśmy rejs po Wiśle. Fajnie, że mieć różne doświadczenia z tego samego miejsca. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. My się zmieniamy, a i miejsca się zmieniają. Miejmy nadzieję, że woda wróci do naszych rzek (podniesie się jej poziom). Pamiętamy rejsy po Wiśle w Krakowie i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś taki rejs odbędę. Siedem lat to szmat czasu. Szkoda byłoby takiej ładnej mariny, gdyby okazało się, że Wisła stała się nieżeglowna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Może i mnie uda się kiedyś odwiedzić to miasto, które nie po raz pierwszy gości na zaprzyjaźnionych blogach i wciąż pobudza moją wyobraźnię i pogłębia wiedzę o tym miejscu. Planowałam kilka razy wyjazd w te strony bowiem architektura ceglana należy także do moich ulubionych.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. U mnie to wiadomo jedynie namiastka, impresje, nie porządny wpis w stylu niemieckich przewodników (o lokacji, o wieku, o historii, najazdach wojsk i znamienitych gościach). Ale jeśli zachęca do odwiedzin to już spełnia swoją rolę, resztę odkryjesz sama. O architekturze ceglanej zaledwie wspomniałam, więcej znajdziesz u Wiesia (wkraja)

    OdpowiedzUsuń
  23. Faktycznie przepięknie i to nawet w deszczową aurę. Na szczęście miasto się przygotowało i na ulicy Kolorowej rozwiesiło parasole zatem nie potrzeba nawet kaptura 🙂. W ogóle się nie dziwię, że byłaś pewna, że Twoja koleżanka zwiedza włoskie miasteczko bo wąskie uliczki Grudziądza, bruk, kolorowe kamienice i dużo ciekawych detali mogą wprowadzić w błąd. Zabrakło jedynie słońca i niebieskiego nieba ale przecież we Włoszech też jest pochmurno i pada. Najważniejsze, że fajnie się z przyjaciółką bawiłyście. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  24. Czyli nie tylko ja miałam takie odczucie, że to Włochy :) Pogoda mogłaby być lepsze, ale w towarzystwie można wiele przetrwać :))

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).