Łączna liczba wyświetleń

piątek, 14 października 2011

Kod Ewangelii Ben Whitering III czy Kod da Vinci Dana Browna

Po serii książek z dziedziny klasyka literatury chciałam powrócić pamięcią do czegoś lekkiego i przyjemnego, a pretekstem miała być pozycja zakupiona podczas urlopowego pobytu w Warszawie książka "Kod Ewangelii". Gdyby nie książka „Kod da Vinci” Dana Browna nie powstałaby książka „Kod Ewangelii”.
Ta literacka fikcja osadzona w historycznym tle spowodowała lawinę głosów krytycznych głównie ze strony kościoła katolickiego i kręgów doń zbliżonych. Pomijam głosy krytyczne ludzi, którym książka się po prostu nie podobała z różnych względów powiedzmy „pozaideologicznych”. Każdy ma prawo do własnej oceny i własnych gustów.
Zdaniem autora Kodu Ewangelii Dan Brown w swoim bestsellerze stawia pod znakiem zapytania niemal wszystko, w co wierzą chrześcijanie.
Odpowiada twierdząco na takie pytania, jak:
Czy Jezus ożenił się z Marią Magdaleną?
Czy mieli dzieci?
Czy kościół chrześcijański to zataił?
Czy Maria Magdalena była Świętym Graalem?
Czy Ewangelie gnostyków zawierają wierniejszy obraz wydarzeń niż wcześniejsze Ewangelie kanoniczne?
Czy Jezusa uznano Bogiem dopiero w IV wieku?
Czy kanon Nowego Testamentu powstał dopiero za sprawą cesarza Konstantyna Wielkiego?
Czy Leonardo da Vinci zawarł w swoich obrazach ukrytą wiedzę?
Autor Kodu Ewangelii Ben Whitering III przekonuje czytelnika, że fakty przedstawione w książce Browna są fikcyjne. Po kolei więc, przytacza wszystkie wyżej podane tezy i przekonuje, iż w większości nie znajdują one uzasadnienia w źródłach historycznych.
Nie zamierzam polemizować z autorem, ponieważ moim zdaniem zaszło tu jakieś ogromne nieporozumienie. Jak można brać literacką fikcję za fakt wymagający sprostowania, uzasadnienia, dowiedzenia, ośmieszenia.
Przyczyną tego ataku miało być jedno zdanie zamieszczone na wstępie powieści: „Wszystkie opisy dzieł sztuki, obiektów architektonicznych, dokumentów oraz tajnych rytuałów zamieszczone w tej powieści odpowiadają rzeczywistości”.
Nawet przez myśl mi nie przeszło czytając tę sensacyjną powieść, że mogłabym potraktować ją, jako źródło wiedzy historycznej, a w szczególności źródło wiedzy na temat kanonu wiary. Nie chcę pisać w tym miejscu, czy jestem osobą wierzącą, czy też nie. Bo moim zdaniem nie ma to tutaj najmniejszego znaczenia. Dla mnie wiara jest darem, który się otrzymuje lub nie.
Dziwi mnie, że są osoby, które biorą literacką fikcję za prawdę. A już najbardziej absurdalnym wydaje mi się, że osoba będąca chrześcijaninem na podstawie sensacyjnej powieści literackiej zacznie zastanawiać się, czy Dan Brown nie objawił nam jakiejś nowej Ewangelii przez wieki ukrywanej przez Kościół.
Tym samym pan Whitering III wystawia nie najlepsze świadectwo wyznawcom Chrystusa, których podstawy wiary mogą być tak wątłe, że wystarczy kilka książek, aby uległy poważnemu zachwianiu. Piszę o kilku książkach, ponieważ Kod da Vinci powiela teorie wyłożone wcześniej w książce Święty Gral, święta krew.
Autor pisze, „w warunkach postmodernistycznych nazbyt często zwiększa się możliwość, że społeczeństwo (nawet społeczeństwo chodzące do kościoła) weźmie powieść za Ewangelię, zamiast samej Ewangelii”.
A jeśli tak słabe są podwaliny wiary tegoż społeczeństwa, to może lepiej, aby zamiast do Kościoła zaczęło chadzać w niedzielę do supermarketów.
Dlatego też uważam, że szkoda czasu na czytanie czegoś tak absurdalnego, jak udowadnianie, że „fakty” podane w powieści są nieprawdziwe.
Co do argumentów podanych przez autora nie będę się wypowiadać. W kwestiach znajomości kanonu Nowego Testamentu, zwojów znad morza martwego i pisma z Nag Hammadi powinni wypowiedzieć się raczej historycy i teologowie, a nie czytelnik, który jest w tej dziedzinie laikiem. Mogę jedynie wskazać, iż redagujący książkę duchowny ks. prof. Andrzej Siemieniewski wskazuje na kilka jej nieścisłości historycznych i parę tez nie znajdujących źródeł pokrycia w dokumentacji, co nie najlepiej świadczy o autorze mieniącym się Badaczem Nowego Testamentu, który pisarzowi zarzuca historyczne przeinaczenia.
Myślę też, że liczne głosy krytyczne dotyczące powieści są z wielką radością przyjmowane przez jej autora, ponieważ nic tak nie zwiększa poczytności dzieła, jak krytyka, a zwłaszcza krytyka ze strony kościoła (taka już jest ludzka natura).
Ja przeczytałam „Kod da Vinci” z wielką przyjemnością. Akcja wciągnęła mnie od samego początku, od chwili kiedy Kustosz Muzeum Luwru zaczyna późną nocą przyspieszać kroku pokonując kolejne metry Wielkiej Galerii i zdejmuje ze ściany obraz Caravaggia, aby uruchomić alarm.I wcale mi nie przeszkadza, że żaden z obrazów Carravaggia w Luwrze nie nadaje się do ściągnięcia ze ściany przez siedemdziesięcioletniego kustosza, że podłoga, którą Brown opisuje jako unikatową, wygląda jak zwyczajny parkiet ułożony w jodełkę, a obok Mona Lisy nie wisi Botticelli (sprawdziłam :). Stopniowanie napięcia, przerywanie opowieści w najciekawszym momencie, aby zmienić miejsce akcji z Luwru na siedzibę Opus Dei, albo mieszkanie mnicha albinosa to jeden z gwarantów powodzenia powieści sensacyjnej. Odniesienie do prawdziwych postaci (Konstantyn, da Vinci, Newton), miejsc (Luwr, kościół Saint Sulspice w Paryżu, kościół Temple w Londynie), zdarzeń (Sobór Nicejski, palenie czarownic, wyprawy krzyżowe, Zakon Syjonu) tylko uatrakcyjnia lekturę. Zafascynowały mnie sekretne zagadki, łamigłówki, historyczne tło, nawet, jeśli z prawdziwą historią miało niewiele wspólnego. Takie książki zachęcają mnie do poznawania prawdziwej historii oraz dzieł wielkich mistrzów przywołanych przez autora na kartach powieści. Dzięki jego książkom zainteresowałam się dziełami Berniniego i Rafaela (tu mowa o Aniołach i Demonach), obejrzałam sporo obrazów (zarówno w książkach, jak i w muzeach), kupiłam parę książek, obejrzałam kilka filmów dokumentalnych (m. in. ciekawy film „Prawda i mity o Aniołach o demonach”). Czytając Kod da Vinci odbyłam wirtualną podróż wraz z jego bohaterami ulicami Paryża. A następnie będąc w tymże Paryżu podróż tę powtórzyłam.
Dlatego ja w mojej skali ocen przyznaję książce Kod Ewangelii 2/6 punktów, a książce Kod da Vinci 6/6 punktów.
Powyższe nie oznacza, że uważam, jedno za poniżej przeciętnej, a drugie za rewelacyjne, a jedynie to, że na jedno było mi szkoda czasu na czytanie (choć zmusiłam się do przeczytania do końca) a drugie sprawiło i sprawia mi ogromną radość.

19 komentarzy:

  1. Bardzo mnie ciekawi ta książka. Tyle szumu było wokół ,,Kodu da Vinci'', że już sama nieraz myślę czy aby w danej historii nie ma ziarenka prawdy.,,Kodu Ewangelii'' nie czytałam, dlatego znając historię poprzednią, chętnie zapoznam się i z tą drugą książką i zobaczę czy mnie czymś zaciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, że narobiono bardzo dużo szumu wokół książki Dana Browna. Z chęcią przeczytam książkę " Kod Ewangelii" i porównam z " Kodem Da Vinci " . Książkę Dana Browna pochłonęłam prawie jednym tchem. Nie wiadomo kiedy wciągnęła mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak i moje poprzedniczki również nie czytałam "Kodu Ewangelii".
    Faktycznie, wokół poprzedniej książki narobiono wiele szumu, a to przecież tylko fikcja...i doskonała zdolność pisania.
    Sara-Maria

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam w ciągu jednego dnia (i nocy). Tak jak piszesz lektura wciąga i porywa (oczywiście Kod da Vinci). Śmieszy mnie, jak ktoś wdaje się w polemikę z książką, jakby uwierzył, że pisarz odkrył jakieś sekrety kościoła. Dlatego nie interesuje mnie książka autora który chce zarobić na fali popularności Kodu da Vinci. Pozdrawiam Małgosia

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię Browna, interesujące, ciekawe, wciągające. Trudno nazwać literaturą wybitną, ale nie można odmówić talentu autorowi do wzbudzenia zainteresowania i wzbudzenia emocji zwłaszcza wśród tzw. moherowych beretow. Magda

    OdpowiedzUsuń
  6. "Anioły i demony" oraz "Kod da Vinci" przeczytałam jednym tchem nieomal i uważam, że to sprawnie napisana i wciągająca historia sensacyjna. Przy okazji pooglądałam sobie (niestety tylko na zdjęciach) obiekty i dzieła o których Brown pisał i jestem mądrzejsza o Berniniego na ten przykład - o istnieniu którego wiedziałam (w końcu posiadane wykształcenie jakoś zobowiązuje), ale gdy chodzi o dzieła to tylko "Ekstazę św. Teresy" mogłam wymienić.
    Tak więc na mnie Brown (i jego książki też) miał wpływ wyłącznie pozytywny.

    Natomiast jeśli chodzi o moją wiarę i religijność - zaiste jakież one byłyby kruche, gdyby je mogły podważyć książki pana Browna czy mały czarodziej z Hogwartu, który też jest postrzegany jako zagrożenie i rozkładany na czynniki pierwsze...

    OdpowiedzUsuń
  7. @Cyrysia, Monika - rozumiem waszą chęć przeczytania Kodu Ewangelii- ten sam powód i mnie przyświecał i dlatego zakupiłam i przeczytałam książeczkę
    @Saro-Mario - no właśnie - fikcja i doskonała zdolność pisania
    @Małgosiu - rozumiem twoje racje. Ja spodziewałam się po tej książce raczej informacji na temat obrazu da Vinci, Leonarda, zakonu Syjonu, Newtona a nie polemiki z pisarzem na temat - nie tykać świętości
    @Magdo- myślę, że wzbudził emocje nie tylko wśród wielbicielek ojca dyrektora :)
    @anek7 - ja również wzbogaciłam moją wiedzę na temat Berniniego. Nazwisko jakoś wcześniej obiło mi się o uszy w kontekście Bernini - Boromini, Ekstaza św. Teresy też gdzieś tam mi majaczyła, choć czy potrafiłabym ją do nazwiska przypisać - nie wiem. Teraz poza zachłannym oglądaniem jego dzieł - wizyta w Galerii Borghese (gdzie jest ich najwięcej) należała i należy do jednych z najpiękniejszych przeżyć- czytam wszystko co wpadnie mi w ręce aby pogłębić swą znajomość z Gianlorenco (niestety nie trafiłam na żadne polskie opracowanie, czy album). Bardzo też zainteresował mnie film dokumentalny - Anioły i demony - prawda i mity - nie polemika z pisarzem, iż papież i dziecko to rzecz niemożliwa, ale informacje o iluminatach, Galileuszu, Berninim właśnie.
    Co do wiary-masz stuprocentową rację- jakże byłaby ona krucha, gdyby podważyła ją książka nawet najlepszego literata :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie czytałam Browna. I uważam, że wydanie takiej powieści to czysty zabieg marketingowy, służący tylko temu, aby zarobić jak najwięcej kasy. Dlatego pod płaszczykiem fikcji wysunął kontrowersyjne tezy,aby właśnie o nim pisali. I udało mu się to, a "Kod Ewangelii" jest tego świetnym przykładem. Z pewnością "Kod da Vinci" czyta się szybko i przyjemnie, ale ja takim autorom nie dam zarobić i dlatego nie kupuje tego rodzaju powieści.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Bibliofilko- przynajmniej połowa (jeśli nie większość) z wydawanych książek to książki wydawanie wyłącznie w celu zarobkowym - takie są prawa rynku. Ale rozumiem twoje "racje" i szanuję. Zapewne wielu odbiorców będzie szukało w jego książkach wyłącznie tych kontrowersyjnych tez, nie zwróciwszy w ogóle uwagi na to, na co my z anek7 ją zwróciłyśmy. Swoją drogą też tak mam wobec wielu współczesnych pisarzy - taką niechęć do czytania pewnych książek, bo szkoda mi na nie czasu.
    Teraz pokazuje mi się twój wpis (ekranizacje), ale nie mogę dopisać komentarza, bo kiedy wysyłam pokazuje się błąd. Ach ta technika- niedoskonała

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak wiem, że większość autorów tak robi, ale są tacy, którzy celowo piszą coś kontrowersyjnego, aby ich tylko krytykowano

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem jaka idea przyświecała autorowi "Kodu Leonarda", ale spełniła ona swoje zadanie w stu procentach. Książka była ogromnie popularna i kontrowersyjna. Choć uważam, podobnie jak Anek7, że nie powinna mieć ona wpływu na zachwianie się światopoglądu ludzi prawdziwie i głęboko wierzących. Ja odnalazłam w niej to co Ty, tj odniesienia do sztuki i historii. Choć muszę przyznać, że jako powieść sensacyjna mnie nie powaliła na kolana. Zdecydowanie wolę "Cyfrową twierdzę" i "Zwodniczy punkt" ("Aniołów i demonów" jeszcze nie czytałam, tak jak i "Zaginionego symbolu" - obie czekają grzecznie na swoja kolej na mojej półce).
    Na "Kod Ewangelii" nie zamierzam tracić czasu.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Bibliofilko- ile ludzi, tyle pomysłów ...
    @Balbina - i Cyfrową twierdzą i Zwodniczy punkt mam zamiar przeczytać, jedna nawet leży na półce i czeka na swoją kolej- też pożyczona z dłuższym terminem, więc czytanie się odwleka

    OdpowiedzUsuń
  13. Najsensowniejsza książka jaka ukazała się na ten temat to "Perła pod krzyżem" z posłowiem prof. Jerzego Prokopiuka. Krótko, zwięźle i na temat. I w zasadzie nie ma już niczego do dodania, a swoją drogą na Zachodzie mają kolejny powód żeby zrywać boki z Polaków.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Anonimowy- czyżby to tylko u nas książka wywołała święte oburzenie i obrazę uczuć ...? Dzięki za polecenie książeczki. Nie słyszałam tego tytułu, z chęcią kiedyś do niej sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pozwolę sobie wypożyczyć znalezione gdzieś w sieci streszczenie książki, które zgrabnie podsumowuje temat, odpowiadając na większą część zadanych powyżej pytań:
    "Legendy o potomkach Jezusa i Marii Magdaleny, romanse o Graalu, wszechobecny w średniowiecznej Europie kult Marii Magdaleny i związany z nią kult świętej włóczni, a w końcu także mit papieżycy Joanny mają jedno wspólne źródło – a jest nim Ewangelia św. Jana. Ewangelia ta znacznie różni się od pozostałych ewangelii Nowego Testamentu. Została ona napisana zgodnie z metodą o której wspomina w swoich „Moraliach” Plutarch: niezgodności w logicznym przebiegu służą przekazaniu głębszego sensu, znanego wyłącznie osobom wtajemniczonym. Ponieważ Plutarch, który przez pewien czas służył jako kapłan w świątyni Apollina delfickiego, wspomina o wspomnianej technice w kontekście kultu Izydy, można przypuszczać, że wywodzi się ona ze starożytnych misteriów Egiptu. Pomimo licznych prób zatuszowania gnostyckiego charakteru Ewangelii św. Jana, księga ta, ze względu na swój oryginalny charakter, stworzyła specyficzną duchowość, która już od swego zarania stanowiła wyłączną domenę elit intelektualnych. Ponieważ w tym przypadku istota inicjacji sprowadza się do zgłębiania intencji, jaka przyświecała autorowi tej księgi i jako taka wymaga postawienia kilku ważnych pytań natury przyczynowej, w historii przyciągała ona zwykle ludzi o zacięciu naukowym, parających się sztuką alchemii. Związek ten był tym silniejszy, że właściwe korzenie obydwu wspomnianych nurtów tkwiły w tym samym miejscu – w starożytnej Aleksandrii."
    Gwarantuję, że powyższa interpretacja jest w pełni wiarygodna. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. @Anonimowy (proszę na przyszłość podać imię- głupio się zwracać per anonimowy) dziękuję za wyczerpujące informacje. Mogę stwierdzić jedynie, iż nie czuję się na tyle wtajemniczoną, aby podejmować jakiekolwiek dyskusje w temacie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Przepraszam za niedoparzenie - mam na imię Bartosz :-) Tym bardziej zachęcam do pogłębienia wiedzy w temacie, wszyscy przecież wolimy żeby nasze społeczeństwo nie miało kompleksów na tle krajów z Zachodniej Europy, skoro mamy takich ludzi u władzy jakich mamy, pozostaje tylko "oddolny" ferment ;( Pozdrawiam również

    OdpowiedzUsuń
  18. @Dziękuję Bartoszu za odwiedziny i komentarze i zapraszam częściej. Każda wypowiedz jest mile widziana, a merytoryczne i tak wyczerpujące jeszcze milej :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Anonimowy Bartoszu ,a nie znasz ty niejakiego T_Chasyda , stałego bywalcy portali dla miłośników teorii spiskowych.Odnoszę wrażenie ,najdelikatniej mówiąc że macie coś wspólnego :)))

    http://bytzbiorowy.forumpro.eu/t1233-perla-pod-krzyzem

    pozdro

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).