Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 7 kwietnia 2015

Parę refleksji na temat Wesela Wyspiańskiego

 Tutaj narodził się pomysł?

Zanim jeszcze przeczytałam sztukę Wyspiańskiego po raz pierwszy obejrzałam ją w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Było to w latach siedemdziesiątych zeszłego stulecia (premiera miała miejsce w 1976 r.) i było to pierwsze przedstawienie teatralne, w jakim uczestniczyłam. Zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie, że od tej pory traktuję teatr trochę nazbyt czołobitnie. Nie pamiętam nazwisk aktorów, czy poszczególnych scen, ale pamiętam klimat magii, pamiętam rozświetloną chatę, z pobrzmiewającą w tle muzyką, piękne stroje aktorów i scenografię stworzoną zgodnie z sugestią autora. Czułam wtedy, że uczestniczę w czymś ważnym, wielkim i poruszającym, choć nie rozumiałam całej symboliki, znaczenia wszystkich scen i jawiących się bohaterom duchów i widm. Do dziś od teatru oczekuję tego rodzaju uwznioślenia, tej bradykardii w połączeniu w tachykardią serca, tego powstrzymania oddechu, tego chłonięcia porami skóry, tego trwaj chwilo, tego zatracenia się w słowie, obrazie, dźwięku. I obawiam się, że już się nie doczekam. Ostatnie fantastyczne przedstawienie, jakie oglądałam to były Biesy w Teatrze Stu w Krakowie. Połączenie magii, pomysłu, wspaniałej gry aktorskiej z doskonałą dykcją, przeniesienie w inny świat, a nie tylko odgrywanie go, choć moja ocena nie jest do końca obiektywną, ponieważ nie znam pierwowzoru, więc to co zostało wystawione mogło być nie Biesami, ale wg Biesów (tak dziś popularny rodzaj "adaptacji"). 

A może tutaj?
 Przez otwarte drzwi z boku, ku sieni, słychać huczne weselisko, w Bronowicach buczące basy, piskanie skrzypiec, niesforny klarnet, hukania chłopów i bab i przygłuszający wszystką nutę jeden melodyjny szum i rumot tuptających tancerzy, co się tam kręcą w zbitej masie w takt jakiejś ginącej we wrzawie piosenki…I cała uwaga osób, które przez tę izbę-scenę przejdą, zwrócona jest tam, ciągle tam; zasłuchani, zapatrzeni ustawicznie w ten tan, na polską nutę… wirujący dookoła, w półświetle kuchennej lampy, taniec kolorów, krasych wstążek, pawich piór, kierezyj, barwnych kaftanów i kabatów, nasza dzisiejsza wiejska Polska. (słowa z 1900 r.)
Nie oglądałam od tamtej pory Wesela, ale podejrzewałam, że wystawia się je w tak modnej dziś ascetycznej scenografii teatralnej pustki, tudzież umiejscawia je w pozbawionym charakteru domu weselnym, bez całego opisanego przez Wyspiańskiego wystroju z końca XIX wieku: drzwi do alkierzyka, świętych obrazków, okienka z muślinową firanką, wieńca dożynkowego z kłosów, stołu nakrytego białym obrusem, żydowskich świeczników, fotografii Matejkowskiego Wernyhory, Racławic, szabli, flint i pasów podróżnych, pieca, brązów i zegarów i obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. A wszystkiemu towarzyszy muzyki mas, czyli disco-polo. 
Od tamtej pory Wesele ma dla mnie dwa wymiary; jeden związany z dziełem Wyspiańskiego (połączenia reportażu ze studium zniewolonego narodu, snu o potędze niewspółgrającego ze skrzeczącą rzeczywistością), drugi związany z tamtą pierwszą wizytą w teatrze.


Tutaj był realizowany
Będąc w Krakowie szukałam miejsc związanych z Weselem Wyspiańskiego. Pierwszym był kościół Mariacki, w którym 20 listopada 1900 r. młodopolski poeta Lucjan Rydel poślubił chłopską córkę Jadwigę Mikołajczykównę.
Wesele odbywało się trzy dni w Bronowicach Małych w domu postawionym przez Tetmajera, będącym połączeniem wiejskiej chaty ze szlacheckim dworkiem. Dom ten został odkupiony przez Lucjana Rydla kilka lat później. W Rydlówce do dziś przechowuje się młodopolskie pamiątki, a sam dworek przekształcono w Muzeum Młodej Polski. Moje plany odwiedzenia Dworku niestety spaliły na panewce, bowiem mimo internetowej informacji o terminach odwiedzin mogłam jedynie popatrzeć na tabliczkę informacyjną przed ogrodzeniem, która nie wskazywała na to, iż Muzeum jest nieczynne. Po czasie na stronie muzeum zauważyłam, iż jest ono zamknięte do odwołania (może było więcej rozczarowanych osób). Zainteresowanym radzę wcześniejsze telefoniczne weryfikowanie informacji zawartych na stronie.
Kolejnym miejscem związanym z Weselem jest Plac Mariackim, gdzie pod numerem 9 znajdował się Dom, w którym Wyspiański napisał swój dramat.
W niecałe trzy miesiące od wydarzeń w Bronowicach, w których autor uczestniczył wraz z żoną i córeczką Helenką, przedstawił dyrektorowi teatru miejskiego w Krakowie (dzisiejszy Teatr Słowackiego) Józefowi Kotarbińskiemu nową sztukę. W dniu 16 marca 1901 roku (niecałe cztery miesiące od dnia zaślubin) miała miejsce prapremiera sztuki.
Uniwersalność sztuki upatruję w jej przesłaniu o narodowej niemocy, o tym niedostawaniu rzeczywistości do wyobrażeń, o pragnieniu bycia narodem wybranym, bycia kimś innym niż się jest.
To także sztuka o niemożności porozumienia się; wyście sobie, a my my sobie, każden sobie rzepkę skrobie (i tak od wieków i nadal)
Kilka tygodni temu dowiedziałam się, iż w Teatrze Szekspirowskim
Tu po raz pierwszy wystawiono Wesele

w Gdańsku zostanie wystawione Wędrowanie według Wyspiańskiego przygotowane przez krakowski Teatr Stu (tenże sam, którego Biesy zrobiły na mnie tak duże wrażenie), a jedną z części trylogii (obok Wyzwolenia i Akropolis) będzie Wesele
Jakże to było dalekie Wesele od moich teatralnych wspomnień. Ograniczenia czasowe spowodowały, iż konieczny był wybór scen. Wygrała realność nad warstwą snów i magii, co mocno zubożyło sztukę. Sceny zostały przemieszane, podobnie, jak dialogi. Trudno oceniać Wesele, jako całość, kiedy w Wędrowaniu, jest ono jedynie częścią większej kompozycji, a jednak szkoda, bo symbolika i wizyjność są u Wyspiańskiego równie ważne jak realizm, to one pozwalają dostrzec więcej. Tymczasem bohaterów Wesela w interpretacji krakowskich aktorów poznajemy powierzchownie (lepiej poznamy ich w kolejnych częściach spektaklu, w których każdy z bohaterów odgrywać będzie nową rolę). Przedstawienie w reż. pana Jasińskiego to pokazanie nas samych, takich, jacy jesteśmy, deklarujących przywiązanie do tradycji (w mowie i stroju) i hołdujących współczesności (w gestach – podkreślanie seksualności postaci, i muzyce, przy której się bawimy – disco polo). I może taki właśnie zamysł przyświecał reżyserowi pokazania nas samych pozbawionych wielkości, nawet jeśli ta wielkość miałaby się przejawiać wyłącznie w snach. 


Teatr Szekspirowski- zwany przez Gdańszczan nagrobkiem, albo trumną

Przemieszane i wyrwane z kontekstu dialogi pogłębiają wrażenie kompletnego niezrozumienia się bohaterów (kolejny portret współczesnych Polaków?). 
Nie jestem przekonana co do wyboru warstwy muzycznej, i to nie dla tego, iż disco polo jest dla mnie wyrazem muzycznego kiczu (choć jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje), ale dlatego, że oczekiwałam czegoś mniej banalnego i przewidywalnego. Chociaż może nie chcę się pogodzić z tym, że jednak tacy właśnie jesteśmy; skłóceni, każden sobie, a wspólnie umiemy jedynie upić się i zaśpiewać Jesteś szalona. 
Plusem przedstawienia były bogate, kolorowe stroje z epoki oraz wykorzystanie techniki (wyświetlane obrazy stanowiące niemy komentarz do przedstawienia czy finałowa scena z wykorzystaniem laserowego oświetlenia, jedna z nielicznych wprowadzająca w natrętny realizm przedstawienia nieco magii). Mimo wszystko cieszę się, że mogłam obejrzeć ponownie Wesele, a całość Wędrowania mimo niedoskonałości zrobiła raczej pozytywne wrażenie. Wesele, które jako odrębne przedstawienie w wykonaniu aktorów Teatru Stu słabo się broni, zyskuje, jako część większej całości.

22 komentarze:

  1. Guciamal, może spektakl, który widziałaś to ten?
    Dla mnie to jest najważniejszy dramat polski. Zawsze aktualny (niestety), zawsze skłania do myślenia. Oglądam za każdym razem, kiedy się nadarzy okazja. W zeszłym roku widziałam chyba najciekawszą jak dotąd inscenizację w wyk. Teatru Polskiego z Bydgoszczy.
    Z kolei Wyspiański to dla mnie największa osobowość artystyczna ub. stulecia, nawet dzisiaj odnalazłby się w swoim środowisku.
    Szkoda, że w Bronowicach nie dbają o zwiedzających, to jednak jest wyprawa z centrum Krakowa.
    Ze zdziwieniem przeczytałam dzisiaj, że "Wędrowanie" było największym rozczarowaniem na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. A miały to być spektakle najlepsze z Polski...

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno był to ten spektakl, ale aktorów nie pamiętam, byłam wtedy w szóstej klasie podstawówki i raczej chłonęłam treść, magię, oprawę. Ale jak teraz patrzę na obsadę to nic dziwnego, że przedstawienie wywarło na nastolatce tak duże wrażenie. Ostatnio zaczęłam znowu chadzać do teatru, więc może jeszcze trafię na lepszą adaptację. Do Bronowic nie jest tak daleko, można dojechać środkami komunikacji miejskiej, tylko trzeba potem kawałek podejść, ja miałam szczęście, iż zapytana o drogę pani zaproponowała, że mnie podwiezie. Ta pani twierdziła, iż spadkobiercy nie są zainteresowani udostępnianiem Rydlówki do zwiedzania. Piszesz, że Wędrowanie było największym rozczarowaniem? to chyba dlatego, że oczekiwania były dość wysokie, wspaniały Teatr, świetny reżyser, fantastyczne sztuki, niezły pomysł, choć karkołomny, tymczasem wykonanie było niezłe, ale nie tak dobre, jak oczekiwałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby do Rydlówki nie jest daleko, ale tramwajem jedzie się i jedzie.;)
      Szkoda, że miejsce stoi puste tj. bez zwiedzających, bo ma dużo uroków. Ale może miasto zlituje się.;) Tu więcej nt. problemów Rydlówki.

      Usuń
    2. Zwłaszcza, że tacy podróżnicy jak my mają tak bogate plany, że szkoda każdej godziny :) Przeczytałam podesłany tekst i tym bardziej dziwi mnie mało czytelna informacja na stronie Rydlówki. Otworzyłam dzisiaj stronę, informacja jest na ruchomej części witryny i jeśli nie zauważy się jej wchodząc na stronę a spojrzy na godziny odwiedzin to wygląda, jakby była czynna. No ale ja nie po raz pierwszy całuję klamkę- podobnie było w Podkowie Leśnej, czy krypcie na Skałce. Od tej pory będę sprawdzała informacje telefonicznie. No i ja wynika z tego tekstu to nie do końca za sprawą rodziny- spadkobierców problemy z funkcjonowaniem miejsca. Może doczekamy się dnia, kiedy zacznie funkcjonować na nowo:)

      Usuń
    3. Tak, to jednak trochę pocieszające, że Rydlówka jest nieczynna nie z powodu braku dobrej woli spadkobierców (jak to ma prawdopodobnie miejsce na Stawisku), ale przejściowych kłopotów finansowych. Wierzę, że pomysłowy i rzutki menadżer mógłby zdziałać cuda, to miejsce ma duży potencjał.
      Krypta na Skałce też była zamknięta???

      Usuń
    4. Owszem, trzy razy szarpałam bezskutecznie za kratę, szłam do świątyni, aby kogoś zapytać, bo mimo wywieszki o godzinach otwarcia wszystko było zamknięte na głucho. Tyle, że w świątyni nie było nikogo, nie było kogo pytać :( widać takie moje szczęście. Przyznam, że zraziłam się do tego miejsca i przestałam odwiedzać, kolejnym razem spróbuję zadzwonić i pytać jak można i kiedy odwiedzić Kryptę.

      Usuń
    5. Jak na Kryptę to mimo wszystko dziwne.;( Niestety skończyły się czasy, kiedy kościoły (i krypty) otwarte były niemal non stop.

      Usuń
    6. To prawda, że ostatnio coraz więcej świątyń jest zamkniętych poza godzinami nabożeństw

      Usuń
  3. Tylko dwa razy dane mi było zobaczyć "Wesele" Wyspiańskiego. Ostatni raz w Teatrze Śląskim w Katowicach w 2007 roku.
    Doskonały dramat. Byłam zachwycona. Mam nadzieję, że w tym roku odwiedzę Rydlówkę. Upewnię się wcześniej czy jest otwarta. Jakoś nie mam szczęścia do Bronowic.
    Pozdrawiam serdecznie:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miałaś szczęście, że przedstawienie spełniło twoje oczekiwania, ale i ja nie tracę nadziei, że jeszcze trafię na przedstawienie, które sprawi, że serce zabije mocniej. Trzymam kciuki, aby udało Ci się odwiedzić Rydlówkę, a wtedy podziel się wrażeniami i doświadczeniem, jak trafić na otwarte drzwi. Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ja też niestety wiele czytałam, że Wesele Jasińskiego było beznadziejne:( Najlepsze Wesele dla mnie to był film Wajdy! I również Wesele w Teatrze Narodowym w rezyserii kultowego wtedy Hanuszkiewicza. Bylam kiedys w klasie humanistycznej i oglądałam wiekszośc najlepszych spektakli w Polsce, bo jezdzilismy co miesiąc na wycieczki. Znalazlam w internecie obsadę- tę ważniejszą podaję- tamtego Wesela z 1975r.
    Gospodarz – Tadeusz Łomnicki
    Gospodyni – Zofia Kucówna
    Panna Młoda – Bożena Dykiel
    Pan Młody – Andrzej Łapicki
    Marysia – Ewa Żukowska
    Dziad – Jan Ciecierski
    Jasiek – Krzysztof Kolberger
    Kasper – Jan Kulczycki
    Poeta – Adam Hanuszkiewicz
    Dziennikarz – Zdzisław Wardejn
    Nos – Andrzej Kopiczyński
    Ksiądz – Kazimierz Wichniarz
    Maryna – Barbara Burska
    Zosia – Halina Rowicka
    Haneczka – Sławomira Łozińska
    Czepiec – Tadeusz Janczar
    Staszek – Krzysztof Majchrzak
    Kuba – Mieczysław Hryniewicz
    Żyd – Janusz Kłosiński
    Rachel – Magda Umer
    Widmo – Andrzej Malec
    Stańczyk – Henryk Machalica
    Daniel Olbrychski
    Wernyhora – Mariusz Dmochowski
    Henryk Machalica
    Dziadek – Kazimierz Opaliński
    Chłopki – Anita Dymszówna
    Boże, toż to 40 lat temu. Poczułam się jak Iwaszkiewicz w Dziennikach, który stale nostalgicznie wspominał dawne czasy. Znam na pamięć bardzo wiele cytatów z Wesela i chętnie je cytuję, np. " Tak, by nam się serce śmiało do ogromnych, wielkich rzeczy. A tu pospolitość skrzeczy...". Albo:
    Znam, znam: evviva l'arte , życie nasze nic niewarte: kult Bachusa i Astarte. Ha! trza znosić Fata, Los,konsekwentnie próżny trzos; o Wielkościach darmo śnić, trzeba żyć, trzeba żyć. -Bonaparte, ten miał nos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja beznadziejnym bym go nie nazwała, aczkolwiek pomysł karkołomny, to jakieś tam uzasadnienie bym dlań znalazła (z tym poszarpanym tekstem). Ja po prostu oczekiwałam wielkiego wow, a dostałam coś niezłego, aczkolwiek pozostawiającego sporo do życzenia. A co do przedstawień i ich odbioru to jak widać te same mogą wywoływać zupełnie różne oceny. I dobrze, że każda z nas trafiła na to które do niej przemówiło. To zaleta tych 40 lat :)

      Usuń
  5. Ja widziałem Wesele Hanuszkiewicza w Nowym w połowie lat 90., ale to już był schyłkowy Hanuszkiewicz. Obejrzeć się dało, nie zepsuł, ale jednak nie porywało. Reżyser wciskał wtedy erotykę gdzie się dało i kiedy się dało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś erotyka, dzisiaj aktorzy ociekają seksualnością, Pan Młody u Jasińskiego to jurny, napalony byczek, którego poza przeleceniem panny młodej niewiele więcej obchodzi, Maryna, która ma chrapkę na Jaśka wciąż się obmacuje i wywija biodrami, a i Rachela wabi wdziękami, wywijając kuperkiem. Jak napisałam wcześniej zaliczam na karb ograniczeń czasowych poszatkowanie sztuki, ale jednak wybór takich a nie innych scen, postaci, kwestii pozbawiając tekst liryki, poezji, usuwając bardziej skomplikowane treści czy postacie to mi wygląda na schlebianie niewymagającej publice (podobnie, jak zastosowany rodzaj muzyki).

      Usuń
    2. W Weselu druhny i drużbowie przewalali się po sianie, takie niewinne igraszki :) Gorzej było w Dulskiej, ale faktycznie nie aż tak ostro :P

      Usuń
    3. Co tam, i tam można się cieszyć, że nie latali po scenie nago, choć w kolejnej części niewiele brakowało (ale quasi naga scena była nawet dość zabawna i nie raziła :) Ja już każdej sztuce, w której aktorzy nie świecą pośladkami podwyższam ocenę o pół punktu w górę, a jak jeszcze nie kopulują - pełnia szczęścia :)

      Usuń
    4. :) kiedy przez kilka pod rząd przedstawień trafiałam wyłącznie na takie sceny ... obniżyłam oczekiwania :)

      Usuń
  6. Moje ukochane "Wesele" jak sen, polski sen o naszej wielobarwnej słowiańskiej duszy, pogmatwanej, pełnej zadziorów, wad i... piękna tamtego świata, który mistrz nad mistrze oglądał własnymi oczami jeszcze w zniewolonej Polsce - tak właśnie myślałam, że nigdy nie będzie mi dane obejrzeć tego Wesela w teatrze, jakimkolwiek w Polsce obecnie. To totalny upadek, że nikomu się już nie chce oddać widzom Wyspiańskiego, nie własnej przeróbki w coraz gorszym wydaniu współczesnego świata. Nikt już nie widzi w Weselu jego autora i tego co chciał przekazać, nikogo to nie obchodzi - to jest taki ból, że nie mam na to słów. Zachowam zatem w pamięci(a może obejrzę jeszcze raz, jak mi się uda)bezcenny film Andrzeja Wajdy, w którym ożywił Wesele Wyspiańskiego(a nie kogoś innego) - kiedyś ludziom i chciało się oddać mistrzostwo, i robili to świetnie. Może tak jest lepiej, aby dzieła nieporównywalne z niczym innym w naszej kulturze, sztuce i literaturze zachować po prostu w pamięci, jak najpiękniejszą baśń, niespełniony sen, cud, który zdarza się tylko raz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Może to nie tak, że nikt nie widzi w Weselu autora i jego zamierzeń, może reżyserzy widzą je przez pryzmat własnych wizji i czasów, w jakich żyjemy, a taki sposób wystawienia jest ich odczytaniem Wesela, ich szukaniem jego uniwersalizmu. Odczytują Wesele nie tylko, jako opowieść o nas sprzed 120 lat, ale o nas jako narodzie, który nie potrafi się porozumieć, który sam doprowadza do swojego upadku, który żyje mrzonkami- my naród wybrany, my mesjasze Europy, a tymczasem rzeczywistość skrzeczy. I choć ja także należę do ginącego już pokolenia teatru w wydaniu sprzed lat pięćdziesięciu, to rozumiem potrzebę poszukiwań, zakończonych czasem lepszym, czasem gorszym rezultatem. Jednym w duszy gra miałeś chamie złoty róg, innym majteczki w kropeczki a to wciąż jesteśmy my - polacy. Tak celowo piszę małą literą.

    OdpowiedzUsuń
  8. I pewnie my Polacy, niech będzie napiszę dużą literą, nie umiemy grać w jednej orkiestrze. Zawsze popadamy ze skrajności w skrajność, a to nie sprzyja równomiernemu rozwojowi kraju, wciąż wikłamy się i wpadamy w dramaty, które Wyspiański ujrzał i uwiecznił. I tego jego bystrego oka i ducha drgnienia nikt mu nie odbierze, choćby inaczej chciał przedstawić. A wolność wyboru należy do nas, jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).