Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 18 czerwca 2023

Ocalić sztukę Bożena Fabiani (Włochy podczas II wojny światowej)

Mojżesz Michała Anioła
Tematyka ratowania dzieł sztuki w trakcie dziejowych kataklizmów jest bliska wszystkim pasjonatom sztuki. Na co dzień odwiedzając galerie rzadko zastanawiamy się, jakim sposobem to czy inne dzieło przetrwało do naszych czasów. Myśli  nachodzą nas w obliczu takich dramatów, jak powodzie, trzęsienia ziemi, pożary, rewolucje, akty terroru czy wojny.

Autorka (podobnie jak Robert Edsel autor książki Na ratunek Italii) skupia się na kwestii ratowania zabytków znajdujących się na terenie Włoch. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem na terenie tego państwa znajduje się niezwykłe bogactwo niematerialne ludzkości; dziedzictwo kulturowe pokoleń o bezcennej wartości, która ma też wymiar materialny liczony w kwotach, od których można by dostać zawrotu głowy.

I choć lektura może momentami wydawać się nużąca, kiedy wyliczane są po kolei dzieła znajdujące się na terenie działań wojennych, sposób ich zabezpieczenia, bądź brak podjętych działań, nazwiska osób zaangażowanych w ich ochronę, a potem opisy bezmiaru zniszczeń wojennych i strat w tychże dziełach to jest to działanie zamierzone. Pokazuje ono, jak wielką pracę musieli wykonać zarówno obrońcy zabytków, jak i zwykli ludzie, dla których ocalenie piękna było zadaniem ważniejszym czasami niż własne życie.
David Donatella


Książka zawiera kilka dygresji artystycznych dotyczących ratowanych dzieł sztuki. Jedna z nich dotyczy Ostatniej Wieczerzy Leonarda da Vinci.
Cud ocalenia był cudem połowicznym, bowiem fresk uległ nieodwracalnym zniszczeniom. Narażony na działanie pleśni (szczelnie osłonięty workami z piaskiem) wymagał natychmiastowej konserwacji. Niestety osoby, które się nią zajmowały działając pod presją czasu, braku właściwych środków, nie zawsze dostatecznie biegłe w swym fachu spowodowały, iż to co możemy dziś oglądać w refektarzu jest jedynie cieniem dzieła Leonardo.

Tu pozwolę sobie na dość obszerny cytat z notatek Kennetha Clarka (członka ekipy obrońców zabytków, który przywołuje też autorka)

Św. Piotr o zbrodniczo niskim czole jest jedną z najbardziej niepokojących postaci z całego malowidła, gdy tymczasem kopie ukazują, że pierwotnie jego głowa była odchylona do tyłu i widoczna w dużym skrócie. Twórca przemalowań nie mógł dać sobie rady z tym trudnym rysunkowo skrótem i potraktował go jako deformację. Podobnie nie udało mu się uporać z niezwykłym upozowaniem głów Judasza i św. Andrzeja. Na podstawie kopii wiemy, że Judasz był początkowo przedstawiony en profil perdu (z profilu zaledwie widocznego z głową uciekającą w bok), co potwierdza także rysunek samego Leonarda znajdujący się w Windsorze. Podczas konserwacji namalowano go w w pełnym profilu i wpłynęło to niekorzystnie na wyraz tej złowrogiej twarzy. Św. Andrzej widoczny był w niemal doskonałym profilu, który przemalowanie zmieniło w konwencjonalne en trois quart (w trzech czwartych), a w dodatku przekształciło dostojne oblicze starca w odrażającą maskę małpiej hipokryzji. Głowa Św. Jakuba całkowicie dziełem konserwatora i w pełni świadczy, jak nie dorastał on do tego zadania. (str. 307)
Chory Bachus Carravaggio


… Przepadło bardzo wiele, także stroje. Leonardo nie chciał, żeby ubiory apostołów kojarzyły się z ich rzemiosłem, z rybołówstwem. Chciał, żeby podkreślały ich misję apostolską. Był zarówno przeciwnikiem aktualizacji w sztuce sakralnej, jak i antykizacji, i ubrał ich po swojemu: „stwarzałem moje suknie, moje płaszcze i ich fałdy, podług moich ciał!”-napisał. Powstaje pytanie, dlaczego wobec tego trwają kosztowne starania o ocalenie dzieła tak skażonego? Sam mistrz pewnie by się śmiertelnie przeraził, gdyby zobaczył dzisiaj, co się zrobiło z jego dzieła. Więc dlaczego tak o nie walczymy?

Dlatego, że mimo wszystko nadal jest to arcydzieło, błysk talentu. Pozostało tu coś, czego ani wodom gruntowym, ani konserwatorom sprzed lat, ani powojennej pleśni nie udało się zniszczyć; koncepcja i klimat malowidła z dwunastoma postaciami wielkości ponadnaturalnej, ukazanymi inaczej, niż to zrobiło wielu artystów przedstawiających ten sam temat. ….(str. 308).

Leonardo …. podłożył dynamit pod zebranych apostołów, wpadł na pomysł, żeby oprzeć treść obrazu na słowach Jezusa zapowiadających, że jeden z was mnie wyda”. Można wyobrazić sobie, jakie to wywołało poruszenie! Jeden z nas? Kto na miłość boską? Malarz wsadził kij w mrowisko i zamienił go w pędzel. Studiował w miarę możliwości duszę każdego z apostołów z osobna, żeby odgadnąć jego reakcję, do tego dobierał gesty, zeby widz łatwo mógł odgadnąć z ich ruchów myśl ich ducha”, jak napisał, a wszystko notował słowami i rysunkami. O Piotrze wiedział, że miał temperament porywczy, więc zerwał go ze stołka z nożem w ręce i nachylił ku Janowi nad Judaszem (bo zdrajcę posadził między nimi) z prośbą, by spytał, kto to taki, a on już się z nim porachuje! Jan z natury łagodny, posmutniał i- jak wiemy z Ewangelii- zadał pytanie Rabbiemu i uzyskał odpowiedź. (str. 309).
 Piza Plac Cudów


Tu wyjaśnia się zagadka pozornie niczyjej ręki z nożem (dzieła nieudolnego konserwatora).

O trudnościach na jakie napotykali obrońcy sztuki pisałam w poście dotyczącym książki Roberta Edsela (o braku samochodów, paliwa, skrzyń do przewozu, materiałów do osłony, konserwacji, zakwaterowania, żywności, przepustek, zezwoleń, o nalotach, ostrzałach, indolencji, głupocie, braku wiedzy, świadomości, pazerności i chęci przypodobania się zwierzchnikom, naiwności i wadze przypadku, który raz obracał bezcenne dzieło sztuki w nicość, a innym razem sprawiał, że tuż obok doszczętnie zburzonej ściany świątyni ostał się nietknięty obraz czy rzeźba.

Jest też mowa o paradoksach historii jak stawianie pomników złodziejom, zapominanie o bohaterach, czy brak odpowiedzialności zbrodniarzy. Jest taka scenka wspominana przez jednego z obrońców dzieł sztuki, kiedy oni tułają się bez zakwaterowania i wyżywienia, a niemieccy oficerowie w galowych mundurach w najlepszych ocalałych hotelach piją szampana z okazji zakończenia wojny, którą przegrali. Zamieszczone w książce ilustracje (mimo, że słabej jakości) dają wyobrażenie zniszczeń i cudem wydaje się to, że tak wiele dzieł zdołano uratować. Książkę kończy wzruszająca scena powrotu dzieł sztuki do domu, do galerii, w których do dziś możemy je podziwiać. I choć od zakończenia wojny minęło prawie osiemdziesiąt lat do dziś nie odnaleziono zagrabionych wówczas 1653 dzieł-rzeźb, arrasów, mebli, wyrobów rzemiosła artystycznego i przede wszystkim obrazów. To kolejna książka, którą dobrze mieć na półce, aby od czasu do czasu do niej zerknąć, może przy kolejnym wydaniu przydałby się indeks nazwisk i dzieł sztuki, aby łatwiej można było odszukać interesującą w danej chwili pozycję. I choć książka zawiera ogrom informacji czytałam jednym tchem i z wielkim zainteresowaniem.
freski Ghirlandaio w Santa Maria Novella

Bo jak napisał Leonardo da Vinci sztuka leczy z nieokrzesania pierwotnego. A ja dodam sztuka nadaje sens naszej egzystencji, dlatego tak ważne jest aby wiecznie trwała.
Dzięki uprzejmości kolegi Tomka dostałam namiar na film będący ilustracją działań Obrońców sztuki (Monuments Man). Polecam (poza treścią wspaniała obsada)
Cytaty z książki Ocalić sztukę Bożena Fabiani Wydawnictwo PWN rok 2019
Książka przeczytana w ramach wyzwania stosikowe losowanie u Anny

6 komentarzy:

  1. Poruszyłaś bardzo ważny temat. Zazwyczaj zwiedzając muzea czy galerie nie zastanawiamy się co działo się z dziełami sztuki tam prezentowanymi. Całkiem niedawno zwiedzając zamek zbudowany na skale z potężnymi piwnicami widzieliśmy pomieszczenie gdzie przechowywany był obraz Rafaela Santi - Madonna Sykstyńska. Dzisiaj można go zobaczyć w Galerii Starych Mistrzów w Dreźnie, a trzeba pamiętać, że to miasto było w 80% zbombardowane. Podobnie działo się na początku wojny w Ukrainie, gdzie wywożono dzieła sztuki do różnych muzeów. Jak widać temat ciągle aktualny. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To co dziś wyprawia blogger woła o pomstę do nieba. Kazał mi się logować ze dwadzieścia razy, żeby odpowiedzieć, zmieniałam dwa razy przeglądarkę, aż w końcu jest- udało się. Zazdroszczę tego doświadczenia, sama chętnie obejrzałabym takie miejsce, gdzie leżakowały sobie dzieła sztuki, aby przetrwać wojenną zawieruchę. Szkoda, że tak mało zdjęć można znaleźć w internecie. Do Drezna chciałabym pojechać, niestety odstrasza mnie połączenie niezbyt dogodne. Jednym środkiem lokomocji nie dam rady dojechać/dolecieć (nie prowadzę samochodu), a kilka to już pewna niedogodność, ale kiedyś się na nią zdecyduję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam niesamowitą historię dla dzieci o powrocie arrasów wawelskich z Kanady do domu... Jak za nim tęsknią, płyną statkiem, przybijają do portu w Gdyni, gdzie tłumy je witają a potem jadą pociągiem i na każdej stacji ludzie płaczą ze szczęścia, że oto jadą wreszcie odzyskane i ocalone do domu. A one same? Najpierw na tym statku w rytm fal, a potem ze stukotem kół pociągu w kółko powtarzają kilka słów: szybciej, szybciej, do domu, domu. Ta straszna wojna zniszczyła tak wiele dzieł, dla każdego narodu najcenniejszych bo świadczących o ich historii, ale na szczęście udało się wiele odzyskać. Historia zaś ukrycia i walki by w tym ukryciu przetrwała Bitwa pod Grunwaldem musiała znaleźć się w moich Klejnotach. Dziś nikt już o tym nie pamięta, a ludzie poświęcili własne życie, by Niemcy nie dopadli tego obrazu, a szukali przez pół wojny - i wreszcie dali się oszukać celowo rozgłoszonej plotce, że został wywieziony. A został ukryty w pewnym chłopskim gospodarstwie, a gdzie? W jakiejś wsi pod Lublinem. Jakich cudów dokonywali potem konserwatorzy zabytków, by zdjąć z płótna tony brudu i doprowadzić do stanu, który jest naszym udziałem obecnie, też nie wiemy - praca tych ludzi jest anonimowa, podobnie jak dłubanie w ziemi przez archeologów: to żmudna trwająca latami praca, niedoceniona przez nas zwiedzających muzea. Dzięki zatem za ten wpis, człowiek nabiera odpowiedniego dystansu do tego co podziwia, mając takie zaplecze naukowe. I pisz o tym więcej, bo nie każdy przeczyta książkę, zważywszy na nawał własnych do czytania:). A dowiedzieć się, poszerzyć swój horyzont to rzecz bezcenna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieła sztuki poza tym, że są niewątpliwie przejawem piękna kryją w sobie nierzadko interesujące historie. Czasami są to historie ocalenia z różnych dziejowych katastrof, a czasami bywają obiektem pożądania i stają się łupem mniej lub bardziej wyrafinowanych złodziei, innym razem padają ofiarą zwykłego wandalizmu, czy jak ostatnio często obiektem terrorystów klimatycznych. Jestem jak najbardziej za ochroną klimatu, ale argumentacja tych wandali jest tak ... niemądra, że szkoda słów i nerwów. Równie dobrze mogliby popełnić każdą zbrodnię argumentując to chęcią zwrócenia uwagi na zmiany klimatyczne. Niedawno wspominałam tu książkę której autorka opisywała skutki powodzi we Florencji z 1966 roku. Paradoksalnie podczas wojny można było próbować zabezpieczać dzieła sztuki. A tamta powódź, choć te powtarzają się co kilkadziesiąt lat była tak nagła i nieprzewidziana, że nie można było nic zrobić wcześniej. Historie dzieł sztuki bywają równie ciekawe, co same dzieła.

      Usuń
  4. A ile bezcennych rzeczy zaginęło przez te cholerne wojny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety one niszczą ich najwięcej. I tym większy mam podziw dla tej niezliczonej rzeszy obrońców sztuki, którzy za wielką cenę, czasami cenę życia ratowali dziedzictwo kulturowe wbrew wszystkiemu- brakowi środków i zrozumienia. Większości ludzi trudno było zrozumieć, że kiedy oni nie mają niczego, ani domów, ani jedzenia, ani ciepła, ani wody ktoś zajmuje się jakimiś obrazami, czy rzeźbami.

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).