Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 7 sierpnia 2012

Z tęsknoty za wakacjami - Paryż jest najpiękniejszy, gdy pada deszcz

Tak mawiał Allenowski bohater filmu O północy w Paryżu. Tak mawiamy ze znajomymi, którzy wybierają się do Paryża, a obawiają pogodowych niespodzianek.
Bardzo to romantyczna wizja, ale czy prawdziwa? Mogłam przekonać się o tym pewnego czwartku, kiedy zaczął padać deszcz. Tym, co najbardziej przeszkadza w każdym z odwiedzanych miast – są tłumy snujących się po mieście turystów. Przeszkadza to mieszkańcom, ale przeszkadza też odwiedzającym. Kolejki oczekujące do muzeów, podążający za przewodnikiem ludzie, indywidualni turyści o rozbieganym wzroku polujący z aparatem na piękne widoczki, ładne „budyneczki” i „ryneczki”. Ludzie ci tamują ruch uliczny, tworzą korki w wąskich przejściach, wystają pod cennikami restauracji i kawiarni.
Kiedy zaczyna padać deszcz - większość takich osób wchodzi do sklepów lub kawiarenek. Ulice, nabrzeża rzek, wnętrza świątyń, parki, bulwary pozostają wtedy dla nas, niepoprawnych romantyków, którzy przedkładają spokojne, kontemplowanie nad odbijające się w sklepowych witrynach promienie słońca, nad piękne ujęcia, nad wystawione do słońca twarze.
Oczywiście nie jestem masochistką i także wolę zwiedzanie w pogodnej aurze, ale jeśli deszcz pozwala mi dostrzec to, czego nie widać przy pięknej pogodzie, to powtórzę za allenowskim bohaterem - Paryż jest piękny, kiedy pada deszcz. Ulice miasta i jego całe bogactwo stają się wtedy moją własnością, moją i paru jeszcze romantyków, a może odmieńców.
Ten przydługi wstęp miał doprowadzić mnie do owej czwartkowej wizyty w Katedrze Naszej Pani na wyspie Il Cite. Gdyby nie deszcz we wnętrzu nie byłoby tak cudownie mało ludzi. Niespieszne oglądanie przepięknych witrażowych okien, rzeźbionych dekoracji wokół ołtarza, podtrzymujących sklepienie filarów i kapliczek przebiega niczym niezmącone. Można usiąść na jednym z licznych krzesełek i przenieść się w czasie, można słuchać muzyki, można marzyć, można skupić myśli na czymkolwiek się zechce. Być, trwać i nie trzeba nic więcej. Słynne mojego taty „łapanie obrazów” pod powieki, do których ja dodaję „zapamiętywanie dźwięków”.
Te gotyckie katedry, których ogrom sprawia, iż człowiek staje się w ich wnętrzu mały, słaby i „skazany” na boską opiekę powodują też, iż w ich wnętrzu odzyskuję spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Do Katedry powróciłam w sobotę. Była piękna, słoneczna pogoda. Przed wejściem przywitał mnie ogonek zwiedzających, w środku tłumy, jak na przedświątecznej wyprzedaży w galerii handlowej, rozmowy i śmiechy, jak przed seansem w kinie, sesje zdjęciowe, mama pod ołtarzem, tata pod kolumną, wózek za barierką mającą oddzielać sacrum od profanum (widać nie dość skutecznie) i tylko szkoda, że nie można uwiecznić się na tle przepięknych rozet. Ludzie wpadający na siebie, ludzie rozglądający się wokół niewidzącym wzrokiem, ludzie tłoczący się do lady kiosku z pamiątkami, co tu się opłaca kupić. A ja sobie myślę, jaka szkoda, że dziś nie pada deszcz.
O katedrze pisałam też tutaj

Katedra NDdP to jedno z tych miejsc, do których muszę dotrzeć podczas każdej wizyty w mieście świateł nad Sekwaną.

45 komentarzy:

  1. Ja też podpisuję się pod Twoim postem. A jak będzie? przekonam się już w przyszłym tygodniu.
    Ostatnio wybrałam Paryż w październiku. Liczyłam, że będzie mnie turystów...Przeliczyłam się.
    Było pięknie. Podziwiałam złote, bordowe... parki.
    Deszcz nie padał, było chłodno.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczyć na mało zaludniony Paryż, to chyba jak liczyć na wyludniony Rzym, Wenecję, Barcelonę, Londyn :). Może dlatego szukamy takich chwil i takich miejsc, kiedy mamy te nasze miejsca ukochane tak trochę "tylko" dla siebie. I w sumie to jest piękne, że jeśli świeci słońce to tylko się cieszyć z powodu pięknej pogody, a jeśli pada deszcz z powodu mniej tłumnych uliczek. A parki, ogrody jesienią w Paryżu to także niezapomniane widoki. Już niedługo będziemy miały to szczęście, aby je oglądać ponownie.

      Usuń
  2. Ej, drażnisz się, czy co? Całe wakacje w pracy spędzę, a kiedy będę miała urlop, będę odrabiała praktyki;) Ale kiedyś... kiedyś wyjadę i zwiedzę wszystkie te olśniewające miejsca, o których piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, nie chciałam. Też pracuję całe lato, też kiedyś odrabiałam praktyki i wiem, że ty także kiedyś wyjedziesz i obejrzysz jeszcze więcej pięknych, cudnych miejsc i odnajdziesz swoje, własne najpiękniejsze miejsca na ziemi, a zresztą może już je odnalazłaś. Może one są w nas niezależnie od tego, jakie piękno otacza nas wokół, jeśli nie ma się go wewnątrz, trudno było by odnaleźć je dookoła siebie.

      Usuń
    2. Florencja. No tak bym chciała! mam taki stary niemiecki album i jestem zakochana. Ponadto oczywiście Wenecja, a i Rzymem nie pogardzę. A zabawne, ale mam stareńkie rozmówki włoskie i czasami czytam sobie na głos.
      Teraz to nie... ale kiedyś, oj rozbudziłaś moją fantazję i tęsknotę za zwiedzaniem:D
      A odkąd pracuję (opisuję ciekawostki turystyczne) na więcej pięknych rzeczy zwracam uwagę.

      Usuń
    3. Ale najbardziej lubię morze jesienią...:D

      Usuń
    4. Bardzo mi miło, jeśli rozbudzam fantazję, marzenia, tęsknoty, od nich już tylko krok do spełnienia :) A morze także uwielbiam i to o każdej porze roku, nie wyobrażam sobie życia bez morza i choć rzadko bywam nad polskim morzem (paradoks, bo mieszkam niemal nad morzem), to wystarcza mi sama świadomość, że ono jest blisko, że w każdej chwili mogę go "dotknąć". Pozdrawiam

      Usuń
  3. Lubię czytać o twoich podróżach. Dziękuję za tę paryską notkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo. Mam nadzieję, że we wrześniu tych wpisów nie zabraknie, a mnie wena nie opuści. Jeszcze tylko 22 dni robocze i lecę :) już nóżkami przebieram.

      Usuń
  4. To życzę aby ci to czekanie na podróż szybko mijało. Na długo lecisz?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję. Lecę na całe dwanaście dni :) Do Paryża, do Marsylii i o coś tam tam po drodze chcę zahaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witraże zapierają dech w piersiach. A z zadeptanych miejsc dodałabym Pragę - jaka piękna, taka "tłumna".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, takich miejsc na pewno całkiem sporo. A im piękniejsze tym ludniejsze. Do Pragi też mnie serce wzywa, bom tylko z wycieczką tam była.

      Usuń
  7. Dla mnie może być nawet wówczas jak świeci słońce :-) Witraże rzeczywiście zapierają dech w piersi ale i te z Saint Chapelle niezgorsze, chociaż tak na prawdę największe wrażenie zrobiła na mnie bazylika Saint Denis, co prawda otoczenie "takie sobie" i nie taka wielkość jak Notre Dame ale to "coś" - no i jest szansa by w spokoju pokontemplować chwałę Galii :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie każde z tych miejsc ma coś w sobie. NDdP to dla mnie wspomnienie mojej ukochanej powieści Hugo, mojego ukochanego musicalu, w Saint Chapelle jest się, jak to pięknie napisał Wkraj - jak wewnątrz diamentu, a Saint Denis to z kolei miejsce dla mnie szczególne z powodu złożonych tam choćby symbolicznie prochów przeszłości. I racja, że nie jest szczególnie zatłoczone, a pytająca o narodowość pani w kasie ze zdziwieniem przyjęła Poland zapewne myśląc Holand.

      Usuń
    2. Taaak, też tam tak miałem :-), to pytanie Poland - Holland? zawsze przypomina mi, że tak na prawdę ciągle jesteśmy III ligą Europy :-/

      Usuń
    3. Kiedyś byliśmy kojarzeni z Walesa i papa, a dziś... pytanie retoryczne.

      Usuń
    4. Ja też za każdym razem na Poland-Holland zżymam się. Ale już wiem - to nasza "wina" - wystarczy wymawiać Poland "prawidłowo", czyli "Pąłlend";-), i już będzie dobrze.
      A Paryż w słońcu czy też w deszczu - zawsze mnie urzeka. W tym roku będę tam zimą - zobaczymy, czy turystów będzie mniej.

      Usuń
    5. Paryż zdecydowanie jest piękny o każdej porze roku. Byłam rok temu w grudniu i nie zauważyłam mniejszej ilości turystów, no może troszkę :) A co do wymowy- jeśli druga strona nie wiem, co to za kraj ta jakaś Polska to nawet super wymowa niczego nie zmieni

      Usuń
  8. RANY chyba byłyśmy w ten sam dzień ;) Może nie lało jak z cebra ale siąpiło siąpiło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My bywałyśmy w tych samych miejscach, tylko w innych godzinach :) NDdP, Bercy, Luwr, Ogrody Tulieries :(Ale może kiedyś zsynchronizujemy zegarki. Chociaż ów deszczowy czwartek miał miejsce we wrześniu, a nie w grudniu. W grudniu pamiętam, że padało w piątek. Śmieszna jest może taka pamięć, ale był to 16 grudnia, dzień mojego ukochanego koncertu i pamiętam, że dzień zaczął się deszczowo i ponuro, a skończył feerią światła, radości i pogody wszelakiej. Cieszę się, że do mnie zaglądasz :)

      Usuń
  9. Zazdroszczę Ci tego Paryża ogromnie. Kiedyś też się tam wybiorę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś zrobimy spotkanie blogerów w Paryżu :) tego wszystkim życzę- udanych, słonecznych wakacji, albo nawet deszczowych, ale w pięknym otoczeniu i w dobrym towarzystwie.

      Usuń
  10. Gosiu, podziwiam Twoje pasje od dawna. Można zemścić Sama Wiesz Na Kogo, ale coś w tym jest. Nie wiem jak Ty, ale ja mam małą "wdzięczność" za obudzenie czegoś we mnie. Byłam tam gdzie Ty i we Francji, i we Włoszech....26 lat temu. Prowadziłam szczegółowe zapiski. Zamykam oczy i wszystkie złapane obrazy i dźwięki są we mnie. Magia tamtych miejsc ? Sama Wiesz Kto To Napisał... IV A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, nasza psorka była nietuzinkową osobą i wzbudzała skrajne emocje. Były chwile, że jej nienawidziłam, zwłaszcza wówczas, kiedy raniła czyjeś uczucia, a zdarzało się jej to często. Ale były też chwile, kiedy byłam pełna autentycznego podziwu dla niej i przyznaję potrafiła poruszać czułe struny. Na pewno coś jej zawdzięczam, pewien rodzaj wrażliwości i "wrzody żołądka", najpiękniejsze lekcje polskiego i najbardziej koszmarne lekcje polskiego. Jednak większość moich pasji to wynik działania innych sił :) Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  11. Coś z tego co piszesz pokrywa się z rzeczywistością. Dopiero bez tego tłumu ludzi, gwaru rozmów, błysków flesza można kontemplować się takim miejscem. Nie często zdarza się trafić na takie chwile. Ty tego doznałaś i można tylko pozazdrościć tych chwil.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To "skutek uboczny" - jakże przyjemny - indywidualnych podróży, kiedy można niezależnie od grup udać się w pewne miejsca o nietypowej porze, poza tym bywając częściej niż przeciętnie się bywa w pewnych miejscach ma się także większą szansę na takie tet a tet.

      Usuń
  12. Czy to w deszczu, czy to w słońcu - dla mnie nie miałoby znaczenia - po prostu zobaczyć Paryż i już :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak tak mówię sobie :) i jeszcze parę miejsc i już :)

      Usuń
  13. Szczerze mówiąc przez większość życia zaliczałam się do bezmyślnych turystów robiących tłum, ale ostatnie doświadczenia i trochę też Twoje opinie uświadomiły mi, że jeżdżenie tylko po to by pojechać nie ma sensu. Chyba nie jestem typem podróżnika, a raczej dopiero muszę go w sobie odkryć. Myślę, że prawdziwa podróż jeszcze przede mną i choć na razie żaden wyjazd mi się nie szykuje to mam zamiar takie "kontemplowanie" zastosować w codziennym życiu i lepszym poznawaniu tego co wokół mnie ;) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się podoba twoja odwaga i szczerość wypowiadania opinii na swój temat. Mam nadzieję, że spodoba ci się to odkrycie w sobie pasji czy to w podróżowaniu, czy w innych dziedzinach życia. Ja także nie całe życie byłam takim typem podróżnika, jakim jestem od kilku lat :)

      Usuń
  14. Ale przyznasz też chyba, że zaszyć się w Paryżu w jakiejś uroczej kawiarence jak pada deszcz też jest miło :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako się rzekło, w Paryżu jest pięknie i w słońcu i w deszczu i w parku, i w kawiarni, i w muzeum, i na hali widowiskowo-sportowej (no zwłaszcza, kiedy grają tam NDdP) :))) Tak więc przyznaję- jest miło

      Usuń
  15. Z moich obserwacji wymaga, że Paryż jest najspokojniejszy w styczniu-lutym. Ale nawet teraz, w sierpniu i w słońcu, kiedy paryżanie oddają miasto turystom, na Montmartrze, moje ulubione miejsca są puste. Turyści zawsze trzymają się razem, więc trzy cztery uliczki są zapchane, a magiczne kąty zupełnie spokojne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moich obserwacji, które są o wiele skromniejsze, bo w Paryżu jestem tylko gościem, a nie mieszkanką jak Ty wynika, że masz stuprocentową rację. Tzn. nie wiem, jak to wygląda zimą-styczeń-luty, ale najbardziej oblegane są sztandarowe miejsca, których nie odwiedzić będąc w Paryżu się nie godzi, a jeśli ktoś jedzie tam po raz pierwszy i by może ze świadomością, iż nie ma powrotu to niestety musi pogodzić się z trzygodzinnymi kolejkami na wjazd czy wejście na wieżę Eifella (i nawet nie będąc próbowała nikogo przekonywać, aby sobie odpuścił, albo wjechał na niemal równie wysoką Montparnasse, bo sama nie dałabym się odwieźć od tego pomysłu), z dziesiątkami minut oczekiwania w kolejkach do Luwru, czy Orsaya, z tłumami w NDdP, czy w innych najbardziej znanych pocztówkowych miejscach. Między innymi dlatego tak cenię indywidualne wypady, kiedy idę kiedy i o której chcę, co nie zmienia faktu, że są takie miejsca, w których niemal zawsze i o każdej porze...

      Usuń
  16. I jeszcze pozwalam sobie zamieścić linka do mojego wpisu z fotografami Christopha Jacrot, który najpewniej zgadza się z Allenem i oryginalnie ukazuje piękno Paryża w deszczu: http://rozcinam-pomarancze.blog.pl/rozterki-bylego-blogowicza-albo-deszcz-w-paryu,15608610,n

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam ten wpis, pamiętam, że go komentowałam i pamiętam te zdjęcia. No i skojarzenie z Allenowskim filmem. No i oczywiście zajrzałam jeszcze raz :)

      Usuń
  17. A to przepraszam za nachalną reklamę ;) Cóż, ja też podziwiam zdjęcia, ale żyjąc tu zdecydowanie wolę słoneczną pogodę, jak dzisiaj, choć przyznam, że ulewy, które się tu zdarzają dość często są naprawdę imponujące. Nie lubię za to "angielskiej pogody", która rzadko, ale się zdarza, czyli siąpiący drobny deszczyk cały dzień. Mam nadzieję, że na Twój przyjazd pogoda będzie wymarzona!

    OdpowiedzUsuń
  18. No- nie -żadne takie. Jeśli to reklama - to także ją popełniłam podając namiary na swój wpis o podobnej treści u jednej z blogowiczek. Chciałam nawet wstawić zdjęcia Paryża w deszczu, ale nie wiedziałam, czy mogę je sobie skopiować, tak więc poczekam na swoje - własne, które napewno nie będą tak piękne, jak profesjonalne. Z przyjemnością wróciłam do twojego wpisu.

    OdpowiedzUsuń
  19. A ja mam takie pytanie do osoby doświadczonej i dobrze zorganizowanej : jak zabrać się do przygotowania swojej pierwszej podróży do Paryża ? Śni mi się już to po nocach ale przyznam szczerze nawet nigdy nie leciałam samolotem także mam duże obawy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie podzielę się z Tobą informacjami. Jak tylko trochę się ogarnę i wrócę z wojaży- zaraz po świętach napiszę do ciebie maila z garścią informacji. Nie chciałabym takowych zamieszczać na blogu (nie mam nic przeciwko takim blogom z praktycznymi informacjami, są one cenne, ale mój blog ma nieco inny charakter. poza tym musiałabym zamieścić cały wpis, bo obawiam się, że w komentarzu by mi się info nie zmieściły. Napisz tylko skąd chciałabyś lecieć (twoje miasto z tego co wiem nie ma lotniczych połączeń).

      Usuń
    2. Dziękuję Ci bardzo :)
      Będę wyczekiwać na wiadomości :)
      Myślę, że raczej Warszawa najbardziej wchodzi w grę, śmieszne to trochę ale już do Wilna na lotnisko mam bliżej niż na którekolwiek polskie. Ale trwam w nadziei, bo słuchy mnie dochodzą, że i u nas ma powstać lotnisko :)

      Usuń
  20. Podobnie, jak ja mam bliżej do Paryża, Londynu niż do twojego miasta, ale mogę podpisać tysiąc petycji, aby powstało u was lotnisko, ze względu na musical (jak nie ten, to kolejny) :)

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).