Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 października 2014

Zamknięte drzwi Magda Szabo

O mały włos a spóźniłabym się na samolot z powodu tej książki. Czytałam do późna w nocy, a ostatnich kilkanaście kartek pochłaniałam dopinając wieko walizki. Lektura dosłownie mnie pochłonęła.
Główne bohaterki to dwie kobiety; Magda i Emerenc. O ile nie mamy żadnych wątpliwości, kim jest Magda (zapracowaną, wykształconą, inteligentną kobietą, osobą wierzącą, pisarką i żoną), o tyle określenie Emerenc nastręcza sporo trudności. Można ją nazwać pomocą domową, sprzątaczką, dozorczynią, osobą niewykształconą i prostą, samotną zamkniętą w sobie kobietą, niewierzącą w nic i nikomu, z mnóstwem dziwactw i niezwykle silną osobowością), ale żadne z tych określeń nie powie nam kim jest Emerenc. Trzeba przyznać, iż osobowość Emerenc jest szalenie skomplikowana. Szabo często pisząc o niej posługuję się kontrastem, tak jakby scharakteryzowanie tej kobiety było zbyt trudne, aby pisać o niej wprost. 
Nie studiowała Heraklita, a jednak wiedziała więcej niż ja, która gdy tylko było to możliwe, wciąż powracałam do opuszczonego przeze mnie niegdyś miasta, szukając tego, co zaginęło bezpowrotnie-cieni domów, cieni, które kiedyś padały mi na twarz, utraconego niegdysiejszego domu - i, rzecz jasna, nic nie odnajdywałam, bo gdzież się teraz wiła ta rzeka, która uniosła skorupy mojego życia? Emerenc była za mądra, by próbować czegoś, co niemożliwe, swoją energię zachowywała na to, co można by jeszcze uczynić w przyszłości dla przeszłości, ale ja oczywiście dopiero miałam to zrozumieć.
Powieść zaczyna się od poszukiwania przez Magdę i jej męża osoby, która pomoże zapracowanej parze inteligentów w prowadzeniu domu. Emerenc polecają wszyscy, problem tkwi jednak w tym, że to Emerenc musi wyrazić zgodę na pracę u Magdy i jej męża, to oni muszą uzyskać jej akceptację, ponieważ ona wyświadcza im przysługę godząc się na pracę, której nie potrzebuje. 
…możliwe, że będziemy mogły wrócić do sprawy (pracy), bo jeden dom, gdzie pracuje, stał się miejscem nieodpowiednim, mąż i żona piją, dorosły syn się stacza, więc u nich nie zostanie. Jeśli ktoś udzieli nam referencji i przekona ją, że żadne z nas nie jest awanturnikiem ani pijakiem, możemy porozmawiać. Słuchałam oszołomiona, po raz pierwszy zdarzyło się, że ktoś żądał o nas referencji. „Byle komu nie piorę brudów” oświadczyła Emerenc.
To Emerenc decyduje, kiedy i co będzie robiła, kiedy odwiedzi kolejnych "pracodawców", nigdy nie wiadomo, o jakiej porze dnia, czy nocy pojawi się w ich domu. Nie wykonuje żadnych poleceń, ma od dawna wyrobione zdanie na każdy temat, nie słucha niczyich argumentów. A jednocześnie jest niezwykle pracowita, obowiązkowa, szalenie czysta, uczynna, pierwsza spieszy z pomocą, której nikt nie oczekuje, ale na próżno byłoby prosić ją o pomoc.
Emerenc była jedynym mieszkańcem jednoosobowego mocarstwa, bardziej suwerennym niż papież.
Emerenc próbuje odgrodzić się przed wszystkimi. Odwiedzających przyjmuje jedynie w sieni nie wpuszczając nikogo za próg swego domu. Nikt nie wie, co znajduje się za zamkniętymi drzwiami domu, tak, jak nikt nie wie, co dzieje się w jej duszy. Jej zachowanie jest delikatnie mówiąc dziwne i irracjonalne, często irytujące. Jest apodyktyczna i wybuchowa i pełna tajemnic. Kocha zwierzęta i umie pozyskać ludzką sympatię. 
Ta książka to niezwykłe studium psychologicznym wzajemnych relacji pomiędzy dwiema kobietami, relacji które trudno nazwać (pracodawca i pracownica czy opiekunka i podopieczna, tylko trudno zdecydować, która z nich, jaką tu pełni rolę). Ich stosunek najbardziej przypomina relacje matki i córki, które choć są do siebie przywiązane, choć połączone uczuciem, jednocześnie wciąż ze sobą walczą. Wszystko je dzieli; wykształcenie, pozycja społeczna, stan rodzinny, światopogląd, zajęcie, ich relacje pełne są napięć, kłótni, nieporozumień, próby zdominowania jednej przez drugą. 
Emerenc potrafiła we mnie budzić najszlachetniejsze uczucia, a zarazem przychodziły mi do głowy na jej temat najgorsze grubiaństwa, kochałam ją, ale potrafiłam być na nią tak wściekła, że czasami mnie samą zaskakiwała własna pasja.
Magda z upływem lat zdobywa coraz większe zaufanie Emerenc, aż w końcu otrzymuje to, co dla Emerenc jest najważniejsze - uchylone drzwi jej domu i jej serca.
Nie mogę pani dać nic więcej poza tym, że pani ufam i wpuściłam tu panią. 
Im bliżej Magda poznaje Emerec, tym bardziej docenia mądrość będącą wynikiem życiowych doświadczeń oraz prostoduszności. A jednak to właśnie Magda przyczyni się do tragedii Emerenc. Już na samym początku książki Magda wyznaje To ja zabiłam Emerenc. I nie ma tu nic do rzeczy to, że nie chciałam jej zniszczyć, lecz ją uratować.
Szabo tworząc postać Emerenc stworzyła niezwykle wyrazistą i niejednoznaczną postać. Skrzywdzona przez życie kobieta zbudowała sobie mur obronny z zamkniętych drzwi mieszkania, spuszczonej na oczy chustki i milczenia. Z jednej strony wydawało mi się, że doskonale rozumiem Emerenc i jej ucieczkę przed światem, a z drugiej jakże często jej zachowanie mnie irytowało. 
To jedna z tych książek, których czytanie wciąga i zarazem niepokoi, lektura pełna skrajnych emocji, stawiająca pytania, zmuszająca do przemyśleń, nie dająca rozwiązań i zakłócająca nasz uporządkowany świat. 
Zamknięte drzwi to książka nietypowa w stosunku do wcześniej poznanych (Staroświecka historia, Świniobicie i Tylko sam siebie możesz ofiarować), jej lektura nie nastręcza trudności. Tak jak przy poprzednich potrzebowałam trochę czasu, aby wejść w klimat powieści, połapać się we wzajemnych powiązaniach, ułożyć puzzle z cudzych opowieści, tak tutaj od razu znajduje się w epicentrum wydarzeń. W miarę lektury zyskuje się jedynie nowy punkt widzenia.
Lubię takie książki, które poruszają emocjonalnie, zmuszają do refleksji, wywołują skrajne uczucia w stosunku do ich bohaterów.
Znając kilka książek pisarki, wiedziałam, że mogę się spodziewać; kawałka dobrej literatury, ciekawej, niebanalnej historii i zapadających w pamięć bohaterek. Tak też się stało, co więcej dla mnie ta książka okazała się najważniejszą i najlepszą z dotychczas poznanych książek pisarki. 
Ta książka na długo pozostanie w pamięci, bo zapadła mi głęboko w serce, a jej lektura mocno mnie poruszyła.

16 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu Twojego posta nabrałam ochoty, żeby rzucić wszystkie ponapoczynane książki, a sięgnąć po Magdę Szabo ;-). Zwłaszcza, że mam już trzy jej powieści na półce, a dotąd żadnej nie przeczytałam :-/. Tym wpisem podsunęłaś mi pomysł, czego powinnam zażyczyć sobie pod choinkę :-). A swoją drogą - ona pięknie jest teraz wydawana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że znowu jest wydawana, bo w mojej bibliotece to bryndza, jedna Staroświecka historia, a tak jest szansa, że jak sama nie kupię to biblioteka zakupi jej książki. Podobnie, jak wydanego niedawno Maraia.

      Usuń
  2. Wielka szkoda, że kiedyś nie zwracałam uwagi na literaturę węgierską chociaż nazwisko Szabo nie jest mi obce.
    Jedna jej książkę już mam do czytania. Resztę myślę bez problemu chyba można będzie dostać w bibliotece, ale kiedy je czytać.....
    Też lubię książki, które poruszają do głębi i pozostawiają po sobie powiew pewnego smutku to lepsze niż happy end, który w życiu rzadko jest spotykany w takim książkowym wydaniu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właściwie poznaję literaturę węgierską (jeśli te parę książek Szabo czy Maraia, Kertesza można uznać za reprezentatywne) dzięki blogosferze. Wcześniej nie słyszałam nawet tych nazwisk. A zamiłowanie do cięższej (smutnej) literatury chyba przychodzi z wiekiem, jak zamiłowanie do dramatów miast komedii. Byłam ostatnio w teatrze na sztuce, którą chwalą wszyscy, z kim rozmawiam i każdy chce na nią iść ponownie, nastawiłam się na fajerwerki i eksplozje radości tymczasem poczułam się troszkę, jak przekłuty balonik; bo sztuka nie najgorsza i dobrze zagrana, ale żeby aż boki zrywać...

      Usuń
    2. Myślę, że każdy z nas tak ma. To chyba naturalna kolej rzeczy, że z wiekiem zaczynamy inaczej, głębiej odczuwać, ale tak być powinno, że wiosenna i letnia powierzchowność ustępuje jesiennej głębi przeżywania choćby ze względu na bagaż minionego czasu.

      Usuń
    3. Pięknie to określiłaś :)

      Usuń
  3. Ta książka stoi u mnie na półce. Już chyba ze trzy razy przekładałam ją na stolik, żeby zacząć, ale zawsze coś przytachałam z biblioteki i tamtym książkom dawałam pierwszeństwo. Po lekturze Twojego wpisu widzę, że muszę ją w końcu przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie też odstała trochę, aż przyszedł jej czas. Właściwie pomogło losowanie u Ani :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widziałam film. Prawdę powiedziawszy stawiam na książkę.
    Faktycznie czyta się ją jednym tchem.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu książki ciekawa jestem filmu. Nie dziwi mnie, że przedkładasz książkę. Rzadko - bardzo rzadko film podoba mi się bardziej od książki. Ale jak książka się podoba, to jestem ciekawa jej ekranizacji

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkie książki Szabo, które do tej pory przeczytałam, były bardzo poruszające, wywoływały mnóstwo emocji. Tej jeszcze nie czytałam, ale po tak pięknej i ciekawej recenzji natychmiast rozpocznę szukanie. Bardzo jestem ciekawa tej Emerenc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowy co prawda nie dam, ale jestem dziwnie spokojna, że nie będziesz rozczarowana. Emerenc to postać ogromnie ciekawa, która wymyka się ocenom, a opisana historia nie ma dobrych rozwiązań.

      Usuń
    2. Nie jestem rozczarowana, wręcz przeciwnie! Właśnie skończyłam czytać. Od początku listopada myślałam o tej książce i wreszcie ją przeczytałam. Niesamowita, bardzo poruszająca. Masz rację, Emerenc to postać ogromnie ciekawa. Najpierw jej nie lubiłam, potem było mi jej bardzo, bardzo żal, za to narratorka zaczęła mnie gniewać, bo jednak nie zachowała się jak należy... Podczas czytania wciąż się zastanawiałam, co też Emerenc ukrywa za zamkniętymi drzwiami, ale nie zgadłam :)

      Usuń
    3. Cieszę się, że to trochę dzięki mnie sięgnęłaś po tę książkę. Miałam podobne odczucia do twoich, najpierw irytowała mnie Emerenc z jej suwerennością, potem zaczęłam ją rozumieć, wtedy znowu narratorka nie stanęła na wysokości zadania, nie mogłam zrozumieć, jak mogła zostawić samą Emerenc w chwili, kiedy ta jej najbardziej potrzebowała.

      Usuń
  8. Spróbuj "Uczciwą oszustkę" mamy Muminków. Tam też jest podobny układ :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam opis i brzmi intrygująco; chyba spróbuję wypożyczyć.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).