Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 maja 2023

Majowy Wrocław

W japońskim ogródku
Z góry przepraszam za długość wpisu. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłam Wrocław siedem lat temu nie sądziłam, że będę doń wracać tak często i chętnie. W połowie maja odwiedziłam go po raz czwarty. Tym razem wybrałam się z koleżanką, co ma swoje plusy (poza tak oczywistymi, jak wspólne świata oglądanie, czy towarzystwo przy posiłkach większa ilość zdjęć piszącej. Zdjęć tych nie publikuję, chronię prywatność, niemniej przyjemnie się je ogląda i pokazuje bliskim)



Ogrody Japoński i Botaniczny i przyległości Mamy różne gusta, jeden lubi poznawać miasta przyglądając się im z najwyższych punktów widokowych, inny lubi poznawać je poprzez puby, są tacy którzy lubiąc odwiedzać Zoo, inni aquaparki, a jeszcze inni kościoły, są i tacy, którzy biegają po galeriach.. handlowych. Ale miejscem które pogodzi wszystkich są parki i ogrody, a te we Wrocławiu są szczególnie piękne.

Ogródek japoński w Parku Szczytnickim jest może mały, ale za to bardzo klimatyczny. Jeden mały mostek, kilka pomostów, fontanna, parę kamiennych latarenek, parę rybek w stawie i kilka bonzai i cały ogrom roślinności we wszelkich kolorach i rodzajach. Miałyśmy szczęście odwiedzając go we wtorkowy poranek, kiedy nie ma jeszcze tłumów. Poza wycieczką młodzieży szkolnej oraz grupką japońskich turystów (czego Japończycy szukali w Ogródku Japońskim we Wrocławiu?) byłyśmy same. My i słońce. I to był niezwykle miły czas.
W ogródku japońskim

Będąc w Parku Szczytnickim nie da się przeoczyć Hali Stulecia. Ten modernistyczny budynek od pierwszego spotkania nie wzbudził mojej sympatii. Jednak fakt, że istnieje od początku ubiegłego wieku a powstał w stulecie zwycięstwa Prus nad Napoleonem w bitwie Narodów (pod Lipskiem) – budzi szacunek dla budowli. Szacunek, jaki darzymy historię i wiekowość (ludzi i rzeczy). W momencie powstania Hala była jedną z najbardziej nowoczesnych budowli na świecie. I choć osobiście nie przepadam za modernizmem (zwycięstwem funkcjonalności nad dekoracyjnością) to doceniam prostotę. W połączeniu z Pawilonem Czterech Kopuł Hala Stulecia tworzy spójną całość. Pawilon odwiedziłyśmy w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłybyśmy odpocząć i napić się kawy po wizycie w Ogródku i obejrzeniu wystawy, o której poniżej.

Nie spodziewałam się, iż wewnątrz wiekowej budowli znajdzie się tak ciekawa przestrzeń. Pawilon będący łącznikiem pomiędzy salami usytuowanymi pod czterema kopułami to ogromna przeszklona hala, cała na biało, białe ściany (no prawie białe), białe podłogi, białe krzesełka. Ten monochromatyzm przełamuje jedyny kolorowy element - sporej wielkości dmuchane gwiazdy, mnie skojarzyły się z palmami (stanowiące część wystawy Otto Piene. Gwiazdy). Może szkoda, że nie odwiedziłyśmy tej wystawy, ale dopiero co wyszłyśmy z innej.

Pawilon Czterech kopuł
To miejsce idealne na wypoczynek. Kawa i małe co nieco dopełniały przyjemności tego słonecznego, pięknego dnia.

W Ogrodzie Botanicznym na Ostrowie Tumskim pierwsza refleksja była taka, że aby obejrzeć całość należałby wykupić całoroczny karnet. Ogród ma powierzchnię ponad siedmiu hektarów. Moim ulubionym zakątkiem jest ta jego część, która leży najbliżej kolegiaty Św. Krzyża i Św. Bartłomieja. Rosną tam kwiaty sezonowe. Podczas poprzedniej wizyty trafiłam na festiwal dalii, tym razem zaczynały przekwitać tulipany. Nadal jeszcze cieszyły wzrok swą różnorodnością. Najbardziej spodobał mi się Vincent Van Gogh – barwy ciemno bordowej z postrzępionymi płatkami kwiatów. W tym roku zwróciłam też uwagę na tulipany o bardziej pełnych koronach (jak Copper Image). Żałowałam natomiast, że moje kochane piwonie były jeszcze w pączkach. 

Ogród botaniczny

Tulipany Vincent Van Gogh

 

Tulipany Copper Image

W ogrodzie botanicznym

W ogrodzie botanicznym

Wystawy

Impresjoniści multimedialnie. Tę wystawę odwiedziłyśmy będąc w Parku Szczytnickim. Są to tak modne ostatnio wyświetlane na ścianach i podłodze obrazy impresjonistów, które mają sprawiać wrażenie wejścia w obraz. Widz jest nimi otoczony ze wszech stron, zanurza się w świecie sztuki, staje się jego częścią. Oglądałam z dziesięć lat temu wystawę Van Gogh multimedialnie i wyszłam z niej ogromnie rozczarowana, bowiem nie poczułam się ani częścią dzieła sztuki, ani zanurzona w obrazie. Postanowiłam jednak dać szansę ponownie zakładając, iż być może tracę coś cennego, skoro opinie (w tym moich znajomch) są entuazjastyczne. Ekranem dla obrazów były ściany ogromnej hali i jej podłoga, przy czym nie na wszystkich pokazywano ten sam obraz, było ich kilka, więc najlepiej było oglądać leżąc na ziemi na specjalnych pufach. Wystawa dotyczyła kilku najbardziej znanych malarzy i ich najbardziej znanych obrazów (Monet, Degas, Renoire, Signac, Lautrec, Rousseau, Van Gogh, Pissarro). No cóż nie jest to obcowanie ze sztuką, jaką możemy oglądać w galeriach, ale nie o to w tym chyba chodzi. Jest to pomysł na rozpowszechnianie sztuki i jej przekazywanie w odmienny sposób. Myślę, że większość z oglądających nie znała ani nazwisk twórców ani ich dzieł (co może się wydać niepojętym, ale przecież nie każdy musi się znać na sztuce, nawet w tak podstawowym zakresie), miała ona zatem wartość poznawczą. Słyszałam zdania szczerego zachwytu; jakie to ładne, ale piękne, popatrz tylko na te kwiaty, drzewa. To było budujące, w pewnym momencie złapałam się na tym, że nie oglądam doskonale mi znanych dzieł, a reakcje oglądających. Finalnie przyznałam, że ta krótka (półgodzinna prezentacja) sprawiła i mnie przyjemność. Miło się leży w otoczeniu ładnych obrazów. Nawet jeśli to tylko doznania wirtualne.


Na wystawie mój ukochany migdałowiec Van Gogha

Miro i Dali w Muzeum Miejskim oraz malarze śląscy Choć ani Miro, ani Dali nie należą do szczególnie lubianych przeze mnie malarzy nie mogłam sobie odmówić odwiedzenia wystawy grafik pierwszego oraz ilustracji do książek drugiego. Grafiki Miro nie przypadły nam do gustu, ale ponieważ wzbudziły w nas pewne uczucia (nawet jeśli były to uczucia niepochlebne twórcy) cel tworzenia został osiągnięty. Ilustracje Dalego były ciekawe, zwłaszcza ilustracje do Boskiej Komedii i Don Kichota. Trudno było mi ustosunkować się do ilustracji do Gargantui i Panatgruela, bowiem jest to dzieło znane mi jedynie z tytułu. Wystawa Dalego miała miejsce w sali Ratusza co dodawało jej dodatkowego uroku. 


Idąc na wystawę Miro niejako przy okazji obejrzałyśmy niektóre zbiory Muzeum w Pałacu Królewskim. I te obrazy oglądane przy okazji okazały się naszym odkryciem. Najpierw niewielka, ale ciekawa wystawa pana Stanisława Kukli (z Sokołowskiem w roli głównej), potem pejzaże i fragmenty architektury namalowane przez śląskich malarzy (uroczy widok Uniwersytetu czy Rynku) i w końcu przecudnej urody Krajobraz leśny z wodnym młynem Roberta Śliwińskiego. W internecie znalazłam tylko kilka jego obrazów, a żaden tak uroczy jak ten znajdujący się w Pałacu.

Krajobraz leśny z wodnym młynem Robert Śliwiński


Dzielnica Czterech Wyzwań Nowa Giełda Pewnego poranka idąc na spacer przed śniadaniem trafiłam za Narodowym Centrum Muzyki na ciekawy budynek, który okazał się budynkiem Nowej Giełdy. Moją uwagę jeszcze tego samego dnia zwrócił znajdujący się przy placu Solnym budynek, który okazał się budynkiem Starej Giełdy.

Budynek Nowej Giełdy
W konkursie na budowę Nowego budynku Giełdy (1863 r.) wybrano projekt architekta Karla Ludecke, a właściwie dwa projekty tego pana. Jeden w stylu neogotyckim, drugi neorenesansowym i zażyczono sobie, aby połączyć oba w jednej budowli. Tym sposobem powstał budynek o nieco dziwnym, acz ciekawych stylu. Zwrócił moją uwagę, zastanawiałam się, czy mi się podoba, czy też nie i doszłam do wniosku, że jest interesujący. Nie wiem dlaczego przypominał mi florencką świątynię Orsanmichele, czyżby dlatego, że i tamten budynek służył do handlu, a może z powodu kształtu okien i rzeźb postaci. Tyle, że tam byli to święci, tutaj personifikacje rolnictwa, pasterstwa, handlu i żeglugi, które zdobią fronton fasady. Handel ma twarz architekta Karla Ludeckego. Na skrajach balustrady umieszczono personifikacje górnictwa i hutnictwa. W budynku koncertował Ignacy Paderewski, o czym przypomina tablica pamiątkowa. Na pobliskiej Promenadzie Staromiejskiej znajduje się popiersie tego wybitnego muzyka i męża stanu.

Stara Giełda Mieściła się w dawnej rezydencji rajcy Rehdigera, który w drugiej połowie szesnastego wieku w miejscu dwóch gotyckich kamienic nakazał wznieść budowlę w stylu włoskiego renesansu. W połowie wieku XVII przebudowany pałacyk został zakupiony przez gildię kupiecką. Na początku XIX wieku dokonano przebudowy pałacyku w stylu neorenesansowym i neoklasycystycznym, wg projektu Carla Ferdinanda Langhansa, który dodał portyk wejściowy, cztery kolumny korynckie podpierające ozdobny balkon i cztery orły w narożach dachu. W herbie budynku widnieje W oznaczające Wratysława założyciela miasta, lecz brakuje innych elementów miejskiego herbu, na znak sprzeciwu przeciw władzom miejskim, które wymuszały płacenie podatków.

Kryształowa Planeta

Kryształowa Planeta Podczas poprzedniego pobytu we Wrocławiu zachwycił mnie pomnik Angelusa Silesiusa na dziedzińcu Ossolineum, o którym wspominałam tutaj. Nie zwróciłam wówczas uwagi na nazwisko twórcy pomnika. Tym razem szukając informacji na temat autorki pomnika Kryształowa Planeta pani Ewy Rossano trafiłam na informację o jej autorstwie pomnika Anioła Ślązaka. Kryształowa Planeta to kobieta, której suknią jest kula ziemska. Kryształowa Planeta ma symbolizować jedność współczesnego świata mimo jego różnic. Nie na darmo stanęła w miejscu nazywanym bramą dzielnicy Czterech wyznań, gdzie znajdują się świątynie katolicka, ewangelicka, prawosławna i żydowska.

Wyznanie judaistyczne reprezentuje Synagoga pod białym bocianem, projekt Carla Ferdinanda Langhansa, tego samego architekta, który zaprojektował budynek Starej Giełdy, a także Opery Wrocławskiej. Ciekawostką jest fakt, iż Carl był synem Carla Gotharda Langhansa, architekta, który zaprojektował Bramę Brandenburską w Berlinie.


Narodowe Centrum Muzyki


W Narodowym Centrum Muzyki

Podczas poprzedniej wizyty w mieście odkryłam NCM będąc na koncercie, który niespecjalnie przypadł mi do gustu, natomiast budynek mnie zachwycił. Z zewnątrz nie wydaje się specjalnie ciekawy, ot taka prosta współczesna, minimalistyczna w formie bryła. Należy jednak wejść do środka, aby obejrzeć piękny, dostojny wygląd, w którym przeważa biało-czarny wystrój przypominający klawisze fortepianu. Ściany i balustrady pokryte są idealnie gładką materią, której odbijające światło nadaje połysk, co sprawia ciekawe wrażenia wizualne. W Centrum mieszczą się cztery sale koncertowe, a choć główna ma ponad 1800 miejsc nie sprawia wrażenia wielkiej hali, a raczej przytulnej salki koncertowej. W pobliżu Centrum znajduje się rzeźba krasnoludkowej orkiestry, jak dla mnie najciekawsza z krasnoludkowych rzeźb, choć wszystkie są urokliwe.

Krasnoludkowa orkiestra
Kulinarnie

Nie wiem, jak wy, ale ja lubię odkrywać nowe miejsca także poprzez kulinaria. Podobnie, jak podczas poprzedniego pobytu w Lublinie, tak i ty razem trafiłyśmy z Asią na bardzo smakowite potrawy. Zarówno ravioli w sosie truflowym w Jatkach.2.0, zupa krem ze szparagów we Lwiej Bramie, jak i kopytka w Konspirze były przepyszne. Konspira to zresztą ciekawa knajpa z nawiązaniami do czasów PRL-u i stoliczkiem z przytwierdzonymi doń łańcuchami łyżkami rodem z Misia. Niemniej najsmaczniej i najmilej wspominam śniadanie składające się z past fasolowej, z suszonych pomidorów i orzechów nerkowca w klubokawiarni Mleczarnia (siostrze krakowskiej Mleczarni na Kazimierzu). Tam też skonsumowałyśmy przepyszny serniczek z lawendą.

Śniadanko w Mleczarni

To znowu tylko mały wycinek z podróży do Wrocławia. Wspomnę tylko o wizycie w budynku Uniwersytetu. Udało mi się w końcu odwiedzić Leopoldinę (po zakończeniu prac konserwatorskich). Jest to niezwykle widowiskowa sala reprezentacyjna o wystroju barokowym. Przy okazji byłam w sali Oratorium (i tak barok kapał ze ścian) i na wieży matematycznej, aby popatrzeć na Wrocław z góry. Największe wrażenie zrobił na mnie fakt, iż w Oratorium koncertował mistrz Paganini. Zastanawiałyśmy się, czy słuchacze mogli się skoncentrować na muzyce mając wokół siebie tyle bodźców wzrokowych. I po raz kolejny złudna nadzieja, że jeszcze do opisu wrażeń wrocławskich powrócę. 


Spotkanie z Bee Tradycyjnie we Wrocławiu spotykamy się z Bee z bloga Tokio, Paryż,  Wrocław, czyli nektar żywota. To dzięki niej spacerowałyśmy Dzielnicą Czterech Wyznań i odkryłyśmy parę ciekawych wrocławskich kamieniczek. Bardzo ci za to z Asią dziękujemy i za miłe spotkanie kawiarniane także.

Włodkowica (z widokiem na Mural Aarona

16 komentarzy:

  1. Wspaniała wycieczka. Wrocław ma tyle tematów, którymi można byłoby się posiłkować przy zwiedzaniu. Nie wiem tylko i czasu potrzeba byłoby żeby ogarnąć wszystko. Myślę, że wtym zapisie Zawarłaś bardzo ciekawą i zróżnicowaną tematykę ciekawostek wrocławskich. Ogród Botaniczny jest jednym z piękniejszym miejscem w tych wiosennych miesiącach. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, Wrocław można zwiedzać na wiele sposobów; od krasnoludków, po galerie sztuki, od gotyku, po barok, modernizm, od ogrodów po knajpy, punkty widokowe Sky Tower, Wieża Matematyczna, przejażdżka kolejką linową. I wiele, wiele innych. A są jeszcze okolice Wrocławia niezwykle interesujące. Oczywiste, że nie obejrzymy wszystkiego, zwłaszcza my, którzy jesteśmy tylko chwilowymi przechodniami w mieście. Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrocław znam dość dobrze... chociaż może należałoby ująć to w czasie przeszłym, bo ostatnio rzadko tam bywam. Chętnie wybiorę się do ogrodu japońskiego, może nawet w nadchodzącym tygodniu, bo trafiło mi się parę dni wolnych. Za krasnalami wyrastającymi z chodników nie przepadam, natomiast Hala Stulecia to moja ulubiona budowla we Wrocławiu. Bywałam w niej przy różnych okazjach, sporo o niej czytałam i nawet pisałam kiedyś o niej na moim blogu. Ot, taki sentyment :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Może i ja kiedyś przekonam się do hali Stulecia. A Krasnale no cóż- są atrakcją miasta, ale mam wrażenie, że niedługo je zawłaszczą, bowiem jest ich tak wiele, że niedługo zaczną wyskakiwać z lodówki :) Życzę przyjemnego pobytu, w Ogródku Japońskim jeśli tylko nie będzie padało- nie może być inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne kadry, piękne miasto :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdyby Wrocław nie był tak daleko, już bym tam jechała, bo i ogrody bardzo mi się podobają i e wystawy fenomenalne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że mamy do wielu miejsc daleko, między innymi przez kiepską sieć połączeń i długość podróży. Moja podróż trwała około sześciu godzin tam i 5 i pół powrotna. A jeszcze usłyszeliśmy w pociągu, że opóźnienie jest winą pasażerów, bo zbyt długo wysiadali i wsiadali . Pierwszy raz słyszałam takie wytłumaczenie opóźnień. Na innej stacji podano jako przyczynę złe warunki atmosferyczne (nie padało, nie wiało, nic nie spadło na tory....) ale jak się chce to zawsze się coś wynajdzie.

      Usuń
  7. To z tego wychodzi, że tylko " liznęłam " Wrocławia .
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się odwiedza miasto, tak jak to się najczęściej trafia, jednokrotnie i krótko, to zawsze bywa to powierzchowne, ale jak mówią lepiej troszkę niż wcale. Jest przedsmak tego, co się może kiedyś przydarzć

      Usuń
  8. Przepiękny Ogród japoński. Mam w planach zobaczenie tego miejsca. Od jakiegoś czasu planuję wyjazd do Wrocławia bo to miasto można zwiedzać na wiele sposobów. Żałuję, że i ciągle mi coś wypada. Cieszę się z namiarów na fajne miejsca kulinarne. Już je zapisałam gdy będę w tym mieście.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo, jeśli nie byłaś to i ogród botaniczny polecam. ZZ tymi planami to tak jest. Mimo, że mam teoretycznie nieograniczoną ilość czasu, to ograniczają mnie zobowiązania rodzinne i .. środki, choć nie mogę nań narzekać, to jednak nie otrzymuję emerytury prezydenckiej, choć nasi panowie prezydenci narzekają że im im nie wystarcza :)

      Usuń
  9. Bardzo dziękuję Ci za tą relację. We Wrocławiu byłam wiele, wiele lat temu i to więc się nie liczy. Na pewno odpoczęłabym w ogrodzie japońskim i pochodziła jak Ty po wystawach, niespiesznie tu i tam. Cudne to. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś się uda. Musimy w to wierzyć, że uda nam się zobaczyć, odpocząć, pobyć w wielu ładnych miejscach.

      Usuń
  10. Miło obejrzeć relację z tak ciekawego miasta jak Wrocław. Choć byliśmy kilka razy to miejsc do zwiedzania zostało sporo. Kila miejsc opisanych przez Ciebie znamy ale ostatnio chodzi nam po głowie ZOO a szczególnie afrykarium. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W ZOO byłam będąc z siostrzeńcami. Przyznam, że samo Zoo mocno nas rozczarowało. Chyba mieliśmy pecha, bowiem, niedźwiedzi nie było, słoni nie było, małp nie było. Z dużych zwierząt pokazała się żyrafa. Inne może pochowały się na nasz przyjazd, ale chłopcy byli zawiedzeni. Natomiast Afrykarium było bardzo ciekawe i ono uratowało wizytę w ogrodzie zoologicznym.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).