Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 30 maja 2023

Wiwisekcja Patrick White, czyli bardzo krótka recenzja subiektywna

Poprzednie spotkanie z Noblistą (Przepaska z liści) wysoko podniosło poprzeczkę oczekiwań w stosunku do autora. Zachwyt nad językiem, wspaniałe studium psychologiczne bohaterki, dylematy moralne zmuszające do zadawania trudnych pytań, piękno australijskiej przyrody, wyraziste postacie drugoplanowe scharakteryzowane czasami zaledwie jednym zdaniem - to wszystko zawierała w sobie lektura Przepaski z liści.

Wiwisekcja (czyli wg definicji szczegółowa analiza czyjejś osobowości albo doświadczenie na żywym organizmie) to studium postaci malarza Hurtle'a Duffielda, który jako kilkuletnie dziecko został przez swych rodziców odsprzedany bogatej rodzinie Courtneyów. Matka sądziła, iż w ten sposób zapewni mu lepsze życie, da możliwość rozwijania talentów. Hurtle finalnie staje się rozpoznawalnym i cenionym malarzem, choć jego obrazy są dość kontrowersyjne. Hurtle maluje to co brzydkie, dziwne, wstydliwe. Jest malarzem awangardowym, którego sztukę rozumie niewielu, a jednak osiąga sukces. Nie potrafiąc nawiązać żadnych relacji z ludźmi szuka sensu w sztuce, chce znaleźć w niej prawdę o życiu i człowieku poprzez obnażanie jego słabości. Mam mieszane uczucia związane z tą lekturą. Z jednej strony napisana jest pięknym literackim językiem, przyjemnie się to czyta jeśli uda się skupić na lekturze, bo jest ona wymagająca, moim zdaniem o wiele bardziej niż Przepaska z liści, gdzie słowa płynęły wartkim potokiem. Przy lekturze Wiwisekcji trzeba uważać, aby niesione nurtem wód myśli nam nie odpłynęły, a my wraz z nimi gdzieś daleko poza kręgi powieści. A jest to powieść obszerna liczy osiemset stron. Jej lektura zajęła mi sporo czasu właśnie z powodu owego odpływania myśli poza nurt główny. A z drugiej strony poczułam jakiś zawód, że tym razem autor skupił się na brzydkiej stronie życia, tym co wynaturzone, kalekie, wstydliwe. Doskonale rozumiem to, że tacy jesteśmy, takie jest życie, niemniej zawsze, a ostatnio jeszcze intensywniej skupiam się na jasnej stronie życia i to ona mnie bardziej pociąga. Jest w tej powieści artyzm w opisie twórczych zmagań bohatera i jego prób wypowiedzenia się przez sztukę, ale ten artyzm do mnie nie przemówił. Reasumując, jeśli nie znacie twórczości White to nie polecam Wiwisekcji na książkę pierwszego kontaktu. Natomiast, jeśli już czytaliście noblistę, to koniecznie spróbujcie, bo warto przekonać się samemu, czy książka was bardziej zachwyci,  rozczaruje, a może znuży.

10 komentarzy:

  1. Z jednej strony - zaciekawiłaś mnie tym opisem, książka jest z pewnością niezwykle wartościowa, intrygująca i mocno wpływająca na emocje czytelnika, ale - z drugiej strony - podobnie jak Ty, jestem teraz na takim etapie życia, że skupiam się na jego jasnych i miłych stronach. W młodości zaczytywałam się "ciężkimi" powieściami, ale stopniowo miałam coraz większy przesyt taką trudną literaturą, obciążającą psychicznie, dołującą nagromadzeniem brzydoty i zła. Teraz po taką książkę nie sięgnę. Może kiedyś... bo z Twojej recenzji wynika, że jest warta przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno warta, z pewnym ale... Może tak jest po przekroczeniu smugi cienia, że niektórzy, a pewne bardziej niektóre poszukują jasnych stron życia i jego piękna. Czasami czytuję ciężkie powieści, relacje z wojen czy obozów (choć rzadko), bo to wydaje mi się jest naszą powinnością wobec tych, którzy cierpieli, koniecznością pamięci, ale jest to raczej marginalna część moich lektur. Ale książka na pewno warta poznania. I być może niektórzy zwrócą uwagę wyłącznie na owe piękne opisy, na twórcze poszukiwania, zmagania z samym sobą, a owe ciemniejsze strony nie będą w niczym przeszkadzały. W każdym razie, nie żałuję, że dotrwałam do końca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie polecasz Wiwisekcji jako książki pierwszego kontaktu z Patrickiem White?
    Jaką w takim razie polecasz?
    Jedyna, która przychodzi mi do głowy, to The solid Mandala - polski tytuł -Węzeł.
    Podchodziłem do kilku książek P. White, tylko te wyżej wspomniane dwie dałem radę przeczytać, nawet w pozytywnym nastroju.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tylko te dwie wspomniane w tekście. Ja polecam Przepaskę z traw, choć czytałam i głosy, że też trudna. Mnie czytało się dobrze, ale być może byłam w wyjątkowo dobrym nastroju do takiej lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałem A Fringe of Leaves, ale jak w przypadku większości książek P. White, wzbudziła we mnie niesmak. Już nawet nie pamiętam konkretnie co to było :(

      Usuń
  5. W takim razie dałabym sobie spokój z panem Whitem. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam ani pisarza, ani malarza, o którym pisze. Muszę to nadrobić:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Malarz będący bohaterem powieści to postać fikcyjna, natomiast Patrick White to znany australijski pisarz-noblista. Tzn. znany, jeśli ktoś zna wszystkich noblistów, ja przyznam nie znam, a pisarza polecono mi, kiedy wspomniałam, że literatura australijska jest zupełne nieznana

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro liczy osiemset stron, to na razie po nią nie sięgnę, bo mam niechęć do tak grubych powieści. Ale chętnie zapoznałabym się z Przepaską z liści. Ja to nie lubię skupiać się ani na jasnej stronie życia, ani na ciemnej, szukam jakiegoś złotego środka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Doskonale cię rozumiem, też poszukuję złotego środka, bo życie nie jest jedynie białe, czy czarne. Właśnie dlatego nawet w głębokiej czerni, w nocy chciałabym dojrzeć światełko. A Wiwisekcja jak dla mnie jest bardzo ciemna, mroczna. To o czym pisze autor jest głęboko ludzkie, bohater mocno skrzywdzony i można zrozumieć jego stosunek do życia, świata, ludzi, ale ksiązka mi nie bardzo odpowiadała.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).