![]() |
Na zamku w Dreźnie (Zwinger-fragment) |
Przez długie lata Niemcy nie leżały w kręgu moich podróżniczych zainteresowań. Miało to pewnie związek z naukami wyniesionymi ze szkoły. Dziecku urodzonemu osiemnaście lat po zakończeniu wojny wpajano jeśli nie nienawiść to nieufność do wszystkiego co wiązało się z krajem za Odrą. Od tamtych czasów sporo się zmieniło, a mnie nadal nie ciągnęło do ojczyzny Goethego i Wagnera.
A przecież w latach osiemdziesiątych odwiedziłam koleżankę mieszkającą w okolicy niezwykle urokliwego Heidelbergu (koncert wysłuchany na dziedzińcu w promieniach zachodzącego słońca to było niezwykłe przeżycie).
A wraz z wejściem Polski do Unii w 2005 r. wysłano mnie na wizytę studyjną do Stuttgartu. Tam po raz pierwszy w życiu mogłam obejrzeć na żywo wystawę impresjonistów. Cóż to było za przeżycie; Sisley, Monet, Manet, Degas, Renoir - obrazy tych malarzy, które dotąd oglądałam jedynie w albumach mogłam dotknąć wzrokiem i zanurzyć się w ich pięknie. Chodziłam z obłędem w oczach. Obłęd pozostał tam do dziś, ilekroć trafię na piękne obrazy.
W ostatnich latach czytałam na zaprzyjaźnionych blogach parę wpisów o Dreźnie i myśl odwiedzin zaczynała kiełkować. Impulsem do podróży stał się dokumentalny film o Rafaelu Santim z serii Sztuka na ekranie. Postanowiłam wówczas, iż chcę na własne oczy obejrzeć Madonnę Sykstyńską, zwaną też Drezdeńską. Rozmawiałam z przyjaciółką Asią i okazało się, że i ona chętnie obejrzy Madonnę w otoczeniu murów Zwingeru.
A skoro już myśl zakiełkowała, a my byłyśmy chętne nie można było nie pozwolić jej dojrzeć. O Madonnie i zbiorach Galerii Starych Mistrzów będzie osobny wpis. Dziś chciałabym napisać o paru miejscach, które udało nam się obejrzeć, a które zrobiły na mnie (i na Asi chyba też) wrażenie.
![]() |
Katedra Św. Trójcy Drezno |
![]() |
Fragment kompleksu Zwingeru |
Drezno to oczywiście najwspanialszy przykład architektury barokowej w Europie. Miano najpiękniejszego miasta Niemiec w XVIII wieku zawdzięczało Drezno saskim elektorom a zarazem królom Polski Augustowi II Mocnemu i Augustowi III. Ich zasługą były bogato zdobione pałace, świątynie i kolekcja dzieł sztuki. Obaj (pozostawiwszy rządy w ręku kanclerza Bruhla) poświęcali się sztuce. To za ich sprawą Drezno stało się krainą baroku. Antyczne zbiory Sasów chwalił sam Johann Winkelman, jako największe tego rodzaju na północ od Alp.
Nie ma chyba osoby, która będąc w Dreźnie nie skieruje pierwszych kroków na Zwinger. Ten pałacowo-ogrodowy kompleks znajdujący się dawniej pomiędzy zewnętrznymi a wewnętrznymi murami obronnymi (zwinger znaczy pomiędzy) budzi ciekawość. Król August II, który słynął poza zamiłowaniem do sztuki także z zamiłowania do luksusu i przepychu pozazdrościł Ludwikowi XIV pałacu w Wersalu i zlecił architektowi Poppelmanowi zaprojektowanie równie spektakularnego. Ozdobił go rzeźbiarz Baltasar Permoser.
![]() |
Niestety z powodu prac budowlanych trudno zrobić zdjęcie całego obiektu bez maszyn |
![]() |
wejście do nieczynnej Galerii Porcelany |
Bardzo lubię oglądać te delikatne, kruche filiżaneczki, talerzyki, dzbanuszki, miseczki, figurki i cały asortyment serwisowo-dekoracyjny zdobiony pastelowymi kwiatkami, ptaszkami, amorkami. Do dziś pamiętam, jakie wrażenie wywarła na mnie skromna kolekcja porcelany na Zamku w Kórniku (lata temu. Podczas ostatniego pobytu w zeszłym roku nie było tam więcej niż pięć figurek).
Miejscem, które odkryłyśmy przez przypadek był renesansowy dziedziniec Stalhof. Była to część kompleksu Zamku Rezydencyjnego Saskich elektorów. Dziedziniec wybudowany został w drugiej połowie XVI wieku dla elektora saskiego i stanowił przedsionek jego stajni. Ponoć tutaj znajdował się najstarszy w Europie dziedziniec dworskich zabaw, gdzie urządzano turnieje rycerskie, walki lisów czy później targi. Tę rolę pełni i dziś. Tu odbywa się jarmark bożonarodzeniowy a także różnego rodzaju wydarzenia kulturalne.
Na zewnętrznej ścianie budynku znajduje się słynny ponad stu metrowy orszak królewski przedstawiający 800 letnią historię dynastii Wettynów (czy wiedzieliście, iż dynastia ta rządziła Saksonią od XII do XX w. Ja nie wiedziałam, chyba nie uważałam na lekcjach historii). Początkowo orszak wykonany metodą sgraffito został przeniesiony na kafle z miśnieńskiej porcelany. Autorem dzieła był malarz historyczny i profesor Akademii Sztuk Pięknych. Pod orszakiem znajdują się herby ówczesnych państw, w tym Polski i Litwy. Orszak nieco ucierpiał podczas bombardowań w 1945 r., choć w porównaniu z innymi stratami, jakie poniosło miasto, te były niewielkie, całkowitemu uszkodzeniu uległo zaledwie dwieście parę kafelek (z ok 25 tysięcy).
![]() |
Orszak Królewski |
Kolejne miejsce godne polecenia to pasaż artystyczny – takie drezdeńskie Montrmartre, albo wiedeński Hunderwasserhaus, choć od paryskiego dużo mniej okazały, od wiedeńskiego znacznie skromniejszy, niemniej ciekawy i fotogeniczny. Kunshoftpasage to pasaż, w którym kamienice zostały zaprojektowane przez artystów. Dojście z hotelu (znajdującego się przy handlowym deptaku na Prager Strasse) zajęło nam około pięćdziesięciu minut. Uparłyśmy się iść na piechotę, bo to i więcej można zobaczyć po drodze i więcej kroków zrobić. A my jesteśmy wielbicielkami mierzenia aktywności dziennej ilością przebytych kroków, to taka jedyna forma aktywności starszych pań. Powrót zabrał nam kolejną godzinę, przy czy szło nam się zdecydowanie wolniej, bo podpierałyśmy się nosami i wlekłyśmy noga za nogą. Czy wycieczka była tego warta - oceńcie sami. Nam się bardzo podobało.
![]() |
Zaskoczyło nas wnętrze kościoła Najświętszej Marii Panny (Frauenkirche), czyli po naszemu kościoła Mariackiego Jest zatem coś co łączy Gdańsk z Dreznem, choć drezdeńska katedra jest w zupełnie innym stylu. Nasz Gdański wysmukły strzelisty, ten drezdeński nieco przysadzisty, majestatyczny. Największy na świecie obok katedry w Strasburgu budynek wzniesiony z piaskowca wybudowany został w XVIII wieku i zniszczony niemal całkowicie podczas ostatniej wojny. Jego odbudowa miała miejsce dopiero po upadku muru berlińskiego. Dzisiaj służy luteranom. Podkreśla to stojący przed nim pomnik Martina Lutra, który ocalał z wojennej pożogi. Zaskakujące się te ocalałe pamiątki przeszłości. Biorąc pod uwagę iż podczas bombardowań w lutym 1945 r. zniszczono ponad 75 tysięcy mieszkań oraz całą historyczną starówkę każdy ocalały przedmiot był na wagę złota.
![]() |
Kościół Mariacki w Dreźnie z fragmentem ocalałej ściany |
![]() |
Ruiny Kościoła Św. Krzyża w Dreźnie Canaletta (Galeria Starych Mistrzów) |
No i to zaskakujące wnętrze. Wygląda ono, jak wielka sala teatralna z mnóstwem lóż wokół ścian na wyższych kondygnacjach. Przebogaty ołtarz w teatralnej scenerii i białe oraz delikatnie pastelowe niespotykane, jak na na barokową świątynię loże wokół widowni – przepraszam wokół ławek dla wiernych. Był to kolejny kościół, który nas zadziwił niespotykanym wystrojem wnętrza. Drugim była berlińska katedra Św. Jadwigi wyznania rzymsko - katolickiego. Jej wystrój był monochromatyczny utrzymany w tonacji bieli, dwa skromne posągi i wielkie organy – całość sprawiała wrażenie ogromnej pustki. Świątynie katolickie tak przyzwyczaiły nas do przeładowanej formy, bogactwa, które ma olśnić i onieśmielić, uświetnić dom ojca niebieskiego na ziemi, że ta świątynia wydała się zadziwiająco inna).
![]() |
Wnętrze świątyni |
Niedaleko kościoła Najświętszej Marii Panny znajduje się druga z Galerii, będąca celem naszych odwiedzin. Albertinum – skojarzenia z wiedeńską Albertiną jak najbardziej uzasadnione. Drezdeńska Galeria nazwę zawdzięcza Albertowi I Wettynowi, zaś Wiedeńska Albertowi Sasko Cieszyńskiemu - synowi Augusta III. Jak widać cała rodzina kolekcjonowała dzieła sztuki. Obie Galerie posiadają też zbiory bliższe naszym czasom. W Albertinum znajdują się obrazy począwszy od romantyzmu do czasów nam współczesnych. Gdybym miała wybrać jeden obraz, który najbardziej mi się spodobał (nie było by to łatwe) wybrałabym Statki (albo łódki) w porcie wieczorem Caspara Davida Friedricha.
![]() |
Łódki w porcie wieczorem C.D. Friedricha |
Nieopodal Albertinum znajduje się budynek Nowej Synagogi – pierwsza wybudowana po wojnie w NRD (tu uświadamiam sobie, iż młodsi czytelnicy mogą nie wiedzieć co to był za twór NRD i RFN) synagoga żydowska. Miało to wydźwięk symboliczny i może ekspiacyjny, w kraju, którego obywatele unicestwili tak wielu żydów powstaje przeznaczone dla nich miejsce kultu. Została ona wybudowana w latach 1997-2001, jest zatem dość młodą budowlą i zarazem jedną z najnowocześniejszych na świecie synagog. Czy ładną? Kwestia gustu. Dla mnie jest to betonowy schron, ale mojej koleżance architekt podoba się prostota formy. Jeśli o to idzie jest to majstersztyk prostoty, chyba nie można wymyślić nic bardziej prostego niż klocek bez okien (ten brak okien jest dla mnie przerażający i przytłaczający, no chyba, że oświetlenie jest dachowe, ale internet o tym nie wspomina, a z powodu prac budowlanych wokół nie można było świątyni zwiedzić. Podobno nad drzwiami jako jedyna ozdoba znajduje się oryginalna gwiazda Dawida uratowana ze starej synagogi, której nie pozwolono mieszkańcom ratować podczas pożaru. Znajduje się tam dziś wiele instytucji kultury żydowskiej. I chyba najbardziej podoba mi się w niej to, że powstała, powstała po wojnie i powstała w Niemczech, a to, że jej wygląd nie budzi mojego zachwytu – to kwestia wtórna. Ważne, że jest, nawet, jako przedmiot dyskusji, czy sporów dla zwolenników i przeciwników.
![]() |
Nowa Synagoga - majstersztyk prostej formy |
Niestety to co nam w wycieczce do Drezna nie dopisało to była pogoda, dość pochmurna, ostatniego dnia nawet trochę padało. Dlatego też spacery tarasami nie należały do najprzyjemniejszych.
![]() |
Słodki przystanek pomiędzy (zwinger:)) architekturą i sztuką |
Ponieważ nie jesteśmy smakoszami niemieckiej kuchni żywiłyśmy się we włoskiej knajpie, dzięki czemu na czas posiłku przenosiłyśmy się do słonecznej Italii. Natomiast miło wspominamy malutką kawiarenkę przy Albertinum, w której gospodarz poczęstował nas bardzo dobrym likierem kawowym, a ciastko miało wyśmienity smak biszkoptowego sernika. Niezłe ciasto śliwkowe udało się nam skosztować w Galerii Starych Mistrzów, ciasto z widokiem na dziedziniec (szkoda tylko, że stanowiący nadal plac budowy).
Drezno spełniło, a nawet przewyższyło nasze oczekiwania. Oczywiście nie udało się nam obejrzeć wszystkiego, co miałyśmy w planach, ale też chciałyśmy połączyć niespieszne zwiedzanie z nienasyconym apetytem poznawczym, co nie było łatwe. Ale uważam się się nam to udało.
Tak czułem, że prędzej czy później wybierzesz się do Drezna. To miasto może zachwycić każdego konesera sztuki galeriami na światowym poziomie, przepiękną architekturą, a nawet nowszymi formami jak pasaż sztuki, do którego też zawędrowaliśmy. Byliśmy dwa lata temu i już wtedy dziedziniec Zwingera był rozkopany, trochę ten remont się przedłuża, ale miejmy nadzieję, że potem będzie zachwycał. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńO rozkopanym dziedzińcu przeczytałam u Łucji jakiś czas przed wyjazdem, miałam czas więc oswoić się z rozczarowaniem, że nie będzie nam dane obejrzenie Zwingeru w pełnej krasie. Jednak o nieczynnym muzeum Porcelany dowiedziałam się na dwa dni przed podróżą i nie mogłam tego odżałować, zwłaszcza, że łączony bilet wstępu do kilku atrakcji obejmował też Muzeum Porcelany. Ale podobnie, jak Ty mam nadzieję, że jak już remont się skończy a muzeum otworzy może uda się tam dotrzeć ponownie.
UsuńWycieczka warta każdego wysiłku, a historię poznajemy nie koniecznie w szkołach, najlepiej ją przyswajamy podróżując.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tak to prawda, że warta wysiłku. Obie nas dopadły pewne bolączki ( coś ala rwa oraz korzonki, ale obie stwierdzamy, że było warto nawet, jeśli boleści uniemożliwiły obejrzenie wszystkiego, co sobie zaplanowałyśmy).
OdpowiedzUsuńDREZNO, tak niedalekie Polski, skutecznie mnie zachęciłaś do odwiedzenia tego miasta, Kunshoftpasage mnie zachwyciło, uwielbiam takie miejsca, w Wiedniu zachwycona byłam Hunderwasser dzielnicą. Piekne miasto, zapisuję jako do zobaczenia...pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCieszę się, jeśli moje zapiski wywołały zaciekawienie Dreznem. To bardzo ładne i klimatyczne miasto. Nie wiem czy zastąpić słowo klimatyczne, którego ostatnio nadużywam, ale to tylko oznacza, że sporo jest takich miejsc, w których czuję się dobrze. I rzeczywiście od nas całkiem blisko. No z Gdańska może niekoniecznie, ale i tak nie jest to jakaś bardzo duża odległość. Jechałyśmy przez Poznań do Berlina (5,5 godziny) - tam dwa noclegi i potem już tylko dwie godzinki pociągiem. A ze ściany zachodniej będzie jeszcze bliżej..
UsuńGdy przeczytałam Twój post, już wsiadłabym w auto i pojechała do Drezna bo takiej mi narobiłaś ochoty. Byłam pewna, że niezwłocznie tam dotrzesz ponieważ skusi Cię Galeria Starych Mistrzów i nie tylko. Małgosiu, gdy skończy się "25" lat to każda podróż jest jakimś tam wysiłkiem. Uważam, że mimo wszystko warto się potrudzić i coś zobaczyć bo świat jest taki piękny i przede wszystkim interesujący.
OdpowiedzUsuńMamy bardzo dobrych znajomych, którzy uważają nas za dziwaków i tak pół żartem pół serio naśmiewają się, że lubimy się włóczyć po świecie i męczyć się za własne pieniądze. No cóż, jesteśmy tacy wariaci, że wszystko nas interesuje. Chcemy jak najwięcej zobaczyć, jak najwięcej przeżyć i skorzystać. Mówią nam, że siedzą sobie w fotelu i piją pyszną herbatę, to samo oglądają w TV. I to bez wysiłku. Można? można.
Serdecznie pozdrawiam:)
Czasami zastanawiam się, co bym robiła z pieniędzmi, gdybym nie podróżowała (konsumują one - owe podróże około 1/3 moich dochodów) czego i niektórzy moi znajomi nie rozumieją, nie podzielają mojej potrzeby włóczenia się po Europie. Ale każdy ma jakieś swoje zainteresowania, a biedny ten, którego nic nie interesuje. No cóż siedzenie pod telewizorem i oglądanie w telewizji tego, co my oglądamy na żywo to też jakiś rodzaj zainteresowania. Moim zdaniem uboższy, ale nie wszyscy jesteśmy tacy sami i bardzo dobrze. Szczerze mówiąc wolałabym, aby mniej było takich zapaleńców, których gna po Polsce, Europie, świecie, bo wtedy miałybyśmy większy komfort zwiedzania. Mam koleżanki, które lubią hotele typu resport and spa i smażenie się na słoneczku z drinkiem z palemką. Modlę się, aby takich fascynatów hotelowo-basenowego wypoczynku było jak najwięcej. Po co mają odwiedzać galerie sztuki, aby robić sobie selfie a nam tłok. Nie udawajmy, że interesuje nas sztuka, jeśli nie interesuje, nie ma w tym nic nagannego. Nie lubię tylko zakłamania, czy udawania czegoś, czego się nie czuje. :) Teraz wrócę do Twoich o Dreźnie wpisów, bo inaczej się czyta o miejscach, które samemu się też widziało.
UsuńOch, widzę, że jadłyście Dresdner Eierschecke. Jest to absolutnie ciasto kultowe w Saksonii i Turyngii, którego każdy powinien spróbować gdy jest się w tych landach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
O proszę nie miałam pojęcia o tym specjale, a trafiłyśmy całkiem przypadkiem i na kawiarenkę i na ciastko. Ostatni dzień, padał deszcz, byłyśmy trochę zbyt wcześnie, pan serwował kawę z ciastkiem w zestawie. Nie wiedziałyśmy, co to za ciastko, ale ładnie wyglądało więc się skusiłyśmy, było bardzo smaczne, takie leciutkie i nie za słodkie.
UsuńBardzo się cieszę, że zrealizowałaś tę wycieczkę, tym bardziej, że jak sądzę po tej zajawce była to wycieczka udana. Oprócz miejsc oczywistych, gdzie wszyscy docierają pokazałaś coś, co szczerze mówiąc widzę po raz pierwszy, czyli pasaż artystyczny - wspaniałe miejsce! Niecierpliwie będę czekała na dalsze bardziej szczegółowe posty. Sama mam problem z pisaniem, bo doznałam kontuzji prawego barku i mam problem z pisaniem, sądziłam że ból minie szybciej, ale trochę to się wlecze, jednak może uda mi się klecić coś niedługiego, nawet mam pewien pomysł związany z Ostródą. Tymczasem przesyłam uściski, serdecznie pozdrawiam, życzę miłego tygodnia!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy będzie bardziej szczegółowy wpis, bo niestety albo pisanie, albo życie (za chwilę kolejny wypad, nie nadążam opisywać wszystkich ciekawych wrażeń, staram się więc usilnie, choćby króciutki wpis zrobić, aby nie wszystko umknęło z pamięci). A podróże to co prawda najbardziej obfitująca we wrażenia część życia, ale jest cała masa innych atrakcji. Dziś np. właśnie wróciłam z musicalu Chłopi i jestem cała w skowronkach i tańczyłabym oberka, albo mazura. Nie sądziłam, że takie ludowe widowisko, te przyśpiewki na chłopką nutę, te kolorowe stroje, tańce, zapaski, wirujące spódnice tak mnie zaczarują, zachwycą. Dość napisać, że niemal 4 godziny (dokładnie 3,40 min) zleciały jak z bicza strzelił i chciało się rzec trwaj chwilo jesteś taka barwna i energetyczna, choć momentami niezwykle smutna i nostalgiczna. I cóż za obsada- fantastyczne głosy. Trzeba w końcu rezerwować bilety na niedzielny wylot, a ja zamiast tego rezerwuję hotele na grudniowy. I tylko znowu modlić się przyjdzie (czy takiej ateistki modlitwy zostaną wysłuchane - nie wiem), aby żadne bolączki nie dopadły w podróży i po podróży, bo trzeba być zdrowym, abym pójść na kolejną wizytę u lekarza :) Moja dolegliwość uszna nadal trwa, a 7 specjalistów stwierdziło, że nie ma ona nic wspólnego z uszami :))) Tak więc lepiej planować kolejną podróż, niż kolejną wizytę u lekarza.
UsuńMasz rację, życie jest najważniejsze i cieszę się, że znowu ruszasz w drogę. nie wiedziałam że powstał musical "Chłopi" to co piszesz jest bardzo interesujące dla mnie, miłośniczki folkowych klimatów. Poszukam w internecie może są jakieś filmy, chętnie obejrzę. Będę trzymać kciuki za pomyślny przedbieg tej wyprawy no i przede wszystkim za pogodę, która może wszystko popsuć. Na pociechę powiem Ci, że przez te dziesięć lat mojego pobytu pamiętam chyba jeden deszczowy kwiecień, na ogół było sucho i słonecznie. Ciekawa jestem do jakich wniosków doszli lekarze co do choroby uszu, która nie jest chorobą uszu? Ja w każdym bądź razie życzę powodzenia i dużo ciekawych wrażeń, może uszy się odetkają w trakcie lotu.
OdpowiedzUsuńOdpisałam na priv.
OdpowiedzUsuńNa youtube są jakieś utwory z muzycznego, filmiki i muzyka. Co do pogody nie robię sobie nadziei, że będzie ładna, bo od kilku lat ilekroć myślę, kwiecień będzie ładnie- pada, lub zimno, maj będzie ładnie- to samo, czerwiec na pewno będzie ładnie, a nie jest. Więc może nie nastawiać się na to co będzie i przyjąć co Bogi dadzą. Oby nie padało zbyt mocno, bo człowiek przemoczony jest bardziej narażony na choróbska.
Też liczę na samolot w leczeniu uszu :)
Drezno to jedno z moich ulubionych niemieckich miast w kategorii tych większych bo najbardziej to lubię te mniejsze. Byłam przy okazji weekendowej wizyty w operze ale czasu starczyło również na zwiedzanie. To w Dreźnie zdałam sobie sprawę jak bardzo lubię barok. Byłam w styczniu ale trafiła nam się piękna słoneczna pogoda i niebieskie niebo a wiadomo że wtedy wszystko wygląda jeszcze piękniej. I chociaż było już po świętach to nadal spotkaliśmy kilka małych klimatycznych jarmarków i mogliśmy się napić grzanego wina.
OdpowiedzUsuńKiedyś nie wyobrażałam sobie że będę spędzać czas w małych miasteczkach, ciągnęło mnie do wielkich metropolii, bo tam więcej wydawało mi się atrakcji kulturalnych (wystawy, świątynie, architektura, teatry) z wiekiem coraz bardziej deficytowym towarem wydaje się spokój i cisza, co oznacza, że przeplatam swe podróże i zachwycają mnie i duże aglomeracje (bogactwem oferty) i małe spokojne miasteczka. Drezno podobało mi się bardziej niż Berlin. Ma w sobie coś. Akurat barok, który lubiłam, choć nie przepadałam nie był tym czymś co mnie w Dreźnie zauroczyło (chyba bardziej renesansowe stajnie niż Zwinger (chyba po Wiedniu mam troszkę przesyt majestatycznymi pompatycznymi budowlami) a to coś co sprawiało że dobrze się tam czułam (genius loci?- nie wiem dość, że chcę tam wrócić.
OdpowiedzUsuńIle czasu należałoby przeznaczyć na zwiedzanie Drezna w niezbyt pośpiesznym tempie? Też się wybieram od jakiegoś czasu, a Twoje zdjęcia pokazują, że trzeba tam pojechać i obejrzeć te cudeńka.
OdpowiedzUsuńByłyśmy cztery dni, trzy noclegi i gdyby nie nasze problemy zdrowotne, raz jedną dopadły boleści, raz drugą i trzeba było odpuścić pół dnia, to myślę, że byłby to wystarczający czas pod warunkiem, że nie będzie lało, padało i wiało. Pogoda jednak może namieszać w naszych planach, podobnie, jak choroby. Ale żeby jeszcze spokojniej i z rezerwą czasową to można by się zatrzymać na 4 dni. To byłoby nieśpieszne delektowanie się miastem. Można też wybrać się wówczas do Opery (my nie próbowałyśmy, bo szczerze to nie pomyślałam o tym. O ile brak znajomości języka w teatrze jest przeszkodą to w operze już nie). Ale jak masz mniej środków i czasu a dość siły to myślę, że i dwa noclegi by wystarczyły.
OdpowiedzUsuń