Napisałam przed chwilą długi wpis i mi go zeżarło. Napiszę więc króciutko jeszcze raz. Wzorem koleżeństwa z blogosfery chciałam podsumować mijający rok. Jaki był, co sie udało zrealizować, co przyniósł dobrego, a co złego. Nie był to rok idealny, trochę w nim było smutków, ale też sporo radości, wiele pięknych odkryć, wrażeń, spełnionych marzeń, szczęśliwych chwil. Jednym z milszych zdarzeń tego roku poznanie nowych wirtualnych znajomych, dzięki którym odkrywałam nowe, nieznane mi lądy. Moja przyjaciółka mawia - męża wybrałam sobie takiego, aby mnie ciągnął w górę, a nie w dół, abym dzięki niemu poznawała świat piekniejszy i bogatszy. I tak też postrzegam moich nowych znajomych. Nie ma przecież dwóch osób o takich samych zainteresowaniach, upodobaniach, poglądach, ale jeśli dzięki moim znajomym odkrywam nowe obszary to i ja mam nadzieję wznoszę się wyżej. I za to Wam wszystkim dziękuję. A co ważniejsze poza wartościami poznawczymi spotkałam wiele osób, które okazały mi serce (a to pożyczyły książkę, a to ugościły, a to poświęciły swój czas, a to podarowały mi jakiś drobiazg, albo podarowały książki.
Ile książek przeczytałam nie będę pisać (kto ciekaw zajrzy do zakładki przeczytane w 2012 roku). Była to ilość porównywalna z zeszłoroczną. Ważnejszym jest dla mnie to, że dzięki Wam odkryłam takich pisarzy, jak Szabo, Ronikier-Olczak, Lessing, Saramago. Dzieki waszym rekomendacjom sięgnęłam po Zolę, Remarque, Kuncewiczową, z których dwaj pierwsi powiększyli grono moich ulubieńców. Dzięki blogowym wyzwaniom poznałam pisarzy do których pewnie, gdyby nie wyzwania bym nie zajrzała (Kraszewski, Kuncewiczowa, paru noblistów), sięgnęłam po nowe gatunki (Trójka E-Pik), no i przeczytałam więcej książek z mojej ukochanej klasyki i literatury francuskiej.
To był także bardzo dobry podróżniczo rok. Zaczął się od musicalowych wyjazdów do Warszawskiej Romy. Potem były cudowne święta Wielkanocne w Rzymie i Florencji, fantastyczne wakacje w Paryżu (poznanie Czary i Holly), niezapomniane wycieczki do Arles i Awinionu i nieco rozczarowująca wycieczka do Marsylii. No i końcówka roku w moim ukochanym Krakowie. O Krakowie mam nadzieję napisać więcej, choć nie w tej chwili. Okazauje się, iż próba zamieszczania zdjęć (korzystając z Wi-Fe) jest próbą dość karkołomną, a wpisy o podróżach bez paru choćby zdjęć mijają się z celem. Jeśli czegoś mi zabrakło w mijającym roku to; koncertów (zero), musicali (trzy), przedstawień teatralnych (pięć). Mam nadzieję, że kolejny rok przyniesie więcej wydarzeń kulturalnych, pomijając odwiedziny muzeów i galerii, których w tym roku nie zabrakło.
Rok 2012 był rokiem moich pierwszych i mam nadzieję ostatnich tak ścisłych kontaktów z służbą zdrowia.
Nie lubię planować, nie chcę planować, żadnych założeń na przyszły rok, niech będzie on jak czysta biała kartka, którą każdy zapełni jak potafi najładniej. I tego wam życzę - abyście tę kartkę zapełnili, jak najładniej potraficie.
Przepraszam za chaotyczny wpis, ale piszę w gorączce.
Ile książek przeczytałam nie będę pisać (kto ciekaw zajrzy do zakładki przeczytane w 2012 roku). Była to ilość porównywalna z zeszłoroczną. Ważnejszym jest dla mnie to, że dzięki Wam odkryłam takich pisarzy, jak Szabo, Ronikier-Olczak, Lessing, Saramago. Dzieki waszym rekomendacjom sięgnęłam po Zolę, Remarque, Kuncewiczową, z których dwaj pierwsi powiększyli grono moich ulubieńców. Dzięki blogowym wyzwaniom poznałam pisarzy do których pewnie, gdyby nie wyzwania bym nie zajrzała (Kraszewski, Kuncewiczowa, paru noblistów), sięgnęłam po nowe gatunki (Trójka E-Pik), no i przeczytałam więcej książek z mojej ukochanej klasyki i literatury francuskiej.
To był także bardzo dobry podróżniczo rok. Zaczął się od musicalowych wyjazdów do Warszawskiej Romy. Potem były cudowne święta Wielkanocne w Rzymie i Florencji, fantastyczne wakacje w Paryżu (poznanie Czary i Holly), niezapomniane wycieczki do Arles i Awinionu i nieco rozczarowująca wycieczka do Marsylii. No i końcówka roku w moim ukochanym Krakowie. O Krakowie mam nadzieję napisać więcej, choć nie w tej chwili. Okazauje się, iż próba zamieszczania zdjęć (korzystając z Wi-Fe) jest próbą dość karkołomną, a wpisy o podróżach bez paru choćby zdjęć mijają się z celem. Jeśli czegoś mi zabrakło w mijającym roku to; koncertów (zero), musicali (trzy), przedstawień teatralnych (pięć). Mam nadzieję, że kolejny rok przyniesie więcej wydarzeń kulturalnych, pomijając odwiedziny muzeów i galerii, których w tym roku nie zabrakło.
Rok 2012 był rokiem moich pierwszych i mam nadzieję ostatnich tak ścisłych kontaktów z służbą zdrowia.
Nie lubię planować, nie chcę planować, żadnych założeń na przyszły rok, niech będzie on jak czysta biała kartka, którą każdy zapełni jak potafi najładniej. I tego wam życzę - abyście tę kartkę zapełnili, jak najładniej potraficie.
Przepraszam za chaotyczny wpis, ale piszę w gorączce.