Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 10 grudnia 2023

Wiedeńskich spacerów ciąg dalszy - wokół Graben


Plac Graben
Kiedy mowa o Graben - placu, który (poza placami noszącymi miano świątyń, pomników i pałaców, jakie na nich usytuowano) jest najbardziej znanym wiedeńskim placem to nie sposób nie wspomnieć o Kolumnie Morowej. Kolumna, zwana też Kolumną Trójcy Świętej to najbardziej zadziwiający przykład wiedeńskiego baroku. Ja z uporem maniaka nazywam ją pomnikiem dżumy. Została wzniesiona przez cesarza Leopolda I na pamiątkę ocalenia go od epidemii dżumy w 1679 r. W tym miejscu grzebano zwłoki tych, którzy zginęli od zarazy. Początkowo stała tu drewniana kolumna, Dopiero po jakimś czasie zastąpiono ją marmurową wersją. To kłębowisko postaci sprawia ciekawe wrażenie, nie sposób zatrzymać wzroku na jednej postaci (taki tu tłum). Klęczy sam Leopold I, wokół i powyżej znajdują się liczne anioły, aniołki, symboliczne postacie z postacią Wiary górującej nad zarazą. Kolumna przyciąga wzrok i moje wyrazy uznania, dla tych, którzy będąc na Placu zauważyli dwie znajdujące się tu fontanny Józefa i Leopolda. Ja, nawet jeśli przechodziłam obok nie zwróciłam uwagi.


W bok od Placu Graben znajduje się wejście na Plac Święto Piotra. Jeśli ktoś ma skojarzenie z watykańskim Placem tego świętego niech je porzuci. Wiedeński plac to placyk wielkości małej działki budowlanej, na której znajduje się wciśnięta w otaczającą ją zabudowę świątynia. 
Kościół Św. Piotra na Placu Świętego Piotra


Kościół Św. Piotra
Nie miałam w planach wchodzenia do środka, bowiem w przeglądanym przed wyjazdem przewodniku nie wyczytałam niczego, co by szczególnie zwróciło moją uwagę. Oczywiście, w przewodniku każde miejsce opisywane jest w superlatywach, jako najstarsze, najpiękniejsze, największe, najbardziej znane, itd. Ani historii, ani anegdoty, ani któregoś z obrazów Caravaggio :) No nuda. Tymczasem, kiedy weszłam poczułam zawrót głowy od ilości dekoracji. Ja rozumiem, barok, złocenia, bogactwo, ale albo dawno nie byłam w tak zdobionej świątyni, albo ona jest wyjątkowa, albo jedno i drugie sprzęgło się razem. Rozumiem, że te przeładowane złotem świątynie nie u każdego budzą zachwyt, sama wolę te skromne kościółki z pojawiającym się gdzieś na ścianie wyblakłym freskiem, pięknym obrazem, czy rzeźbą, nie mniej ten kościół zrobił na mnie wrażenie.
Pierwszy istniejący w tym miejscu przybytek miał ufundować w 791 roku Karol Wielki. Niektóre źródła podają nawet, iż kościół istniał tutaj już w IV wieku. Zarówno jedna, jak i druga wersja jest interesująca. Ten istniejący współcześnie pochodzi z początku XVIII wieku. Budowę rozpoczęto pod kierunkiem Gabriela Montaniego, a ukończono na podstawie projektów pod kierunkiem Lucasa von Hildebranda, ucznia samego Carla Fontany. Studiował w Rzymie, nadzorował budowę wojskowych fortyfikacji dla Eugeniusza Sabaudzkiego we Włoszech, a po przyjeździe do Wiednia został nadwornym architektem Habsburgów. Jego dziełem są między innym Belweder (Dolny i Górny) i Hofburg. To on jest autorem lekko wgłębionej dwu wieżowej fasady i pokrytej miedzianą blachą kopuły kościoła św. Piotra. Jednak największe wrażenie robi jej bogate, barokowe wnętrze; złota ambona, złote ołtarze, złote zdobienia.
Wnętrze Św. Piotra

Najbardziej urzekły mnie kościelne ławki, bardziej przypominały stalle (siedzenia dla wyższego duchowieństwa) niż zwykłe parafialne siedziska. Są bogato rzeźbione od małych główek cherubinków na bocznych oparciach poprzez esy floresy z roślinno geometrycznych zdobień na placach ławek po urokliwe lampki - latarenki po bokach. Spotkałam się z takim oświetleniem po raz pierwszy. Myślę, że koncert w takim otoczeniu byłby ciekawym przeżyciem, choć może nadmiar bodźców nie pozwoliłby się skupić na muzyce. Codziennie odbywają się tu koncerty muzyki organowej. Oczywiście pod warunkiem, że siedzenie na twardej ławce nie dałoby się w kość naszym kościom ogonowym, co niestety na twardych kościelnych ławach zdarza się często. Podobno Kościół Świętego Piotra był ulubioną świątynią Sisi. Nie mam pojęcia, ile w tym prawdy, bo to informacja zaczerpnięta z internetu. Poniżej parę zdjęć z wnętrza świątyni.


Nieopodal Placu Graben idąc od Ringu w kierunku Placu Świętego Stefana znajduje się Nowy Rynek.
Plac, zwany kiedyś Rynkiem Mącznym, jest jednym z najstarszych w Wiedniu, pochodzi z 1200 r. Znajduje się tu dom mieszkalny z I połowy XVIII wieku. 
Widok z początku XVIII wieku (źródło)
Z Placu wchodzi się do Krypt cesarskich kościoła Kapucynów (o których pisałam tu). Moją uwagę zwróciła ciekawa fontanna, podobno uważana za najpiękniejszą w mieście. Ale to rzecz gustu. Mnie się spodobała na tyle, że poszukałam na jej temat informacji. Nazywa się Fontanną Donnera (od nazwiska twórcy - Georg Raphael Donner) lub fontanną Opatrzności. Pochodzi z 1739 r. Posągi pierwotnie ołowiane znajdują się dziś w Muzeum Baroku w Dolnym Belwederze. Pod koniec XIX wieku zastąpiły je kopie – posągi z brązu. Wokół siedzącej na podwyższeniu opatrzności bawią się wodą putta, a na obrzeżach fontanny alegorie czterech rzek (dopływów Dunaju). Bardzo ciekawa i dobrze wykonana fontanna sprawiała, że przystawałam przy niej ilekroć tamtędy przechodziłam.
Fontanna Donera

Jednak tym miejscem, do którego zmierza każdy turysta jest najważniejsza dla Wiednia świątynia - katedra Św. Stefana (nazywana też katedrą św. Szczepana). O ile kościół Św. Piotra to reprezentant baroku (przepych, dekoracyjność, teatralność), o tyle Katedra Św. Stefana to najwspanialszy przykład gotyku Wiedeńskiego (a nawet austriackiego).
Jak zawsze z katedrą problemem jest jej zmieszczenie w kadrze
Piętnaście lat temu został tu nagrany koncert Symphony of Vienna Sarah Brightman. Całość koncertu można obejrzeć tu  Na wideo można też zobaczyć wnętrze katedry. Od chwili obejrzenia koncertu marzyłam o tym, aby ponownie znaleźć się wewnątrz katedry i choć spróbować wyobrazić sobie, że jestem tam podczas koncertu. Aby wejść do świątyni nie trzeba biletu, ale już, aby przejść do nawy głównej i nawy znajdującej się po prawej stronie należy wykupić bilet (podobnie, jak przy wejściu do krypt, skarbca i na wieże). Ja zdecydowałam się wejść do nawy głównej, aby poczuć choć dalekie echo wrażeń sprzed lat piętnastu, usiąść w ławie, popatrzeć na organy towarzyszące wykonaniu Phantom of the Opera, a przy okazji przyjrzeć się detalom świątyni, odnaleźć te, które zapamiętałam z koncertu.



Świątynię konsekrowano w połowie XII wieku jako kościół parafialny poza murami miasta. Wiedeń obejmował wówczas okolice dzisiejszego placu Am Hof – czyli miejsce znajdujące się jakieś pięć minut drogi od katedry. Jedyną pozostałością romańskiego kościoła jest fasada z bramą głóną, słynną Bramą Olbrzymów. Nazwa pochodzi od legendy. Podczas budowania fundamentów miano się natknąć na olbrzymią, skamieniałą kość mamuta, którą zawieszono na architrawie (wisiała tam długi czas), jako pochodzącą z nogi olbrzyma.
Portal główny -Brama Olbrzymów
Co dziwne, z może zrozumiałe (nie jesteśmy historykami sztuki) informacje dotyczące datowania budowli, stylu, wyposażania umykają nam dość szybko, a legendy i anegdoty zapamiętujemy, jakby były czymś realnym. Po obu stronach romańskiej fasady znajdują się dwie wieże zbudowane na planie, zwane wieżami Pogan. Tym, co wyróżnia wiedeńską świątynię jest olbrzymia wieża główna, licząca 137 metrów wysokości stanowi najwyższy punkt orientacyjny w mieście. Nazywana jest pieszczotliwie Stefankiem. Jej budowę ukończono w I połowie XV wieku. Drugim wyróżnikiem katedry jest dach z wielobarwnych, łuskowatych dachówek. Katedra jest przepiękna i przebogata. Opis jej kapliczek, ołtarzy, posągów, obrazów mógłby zająć kilka wpisów.
Wieża Stefanek -prawie się zmieściła w kadrze

Ja jednak zwrócę uwagę jedynie na kilka wartych uwagi elementów. Przepiękna, bogato dekorowana rzeźbami i płaskorzeźbami, maswerkowymi zdobieniami ambona. Wykonana na przełomie XV i XVI wieku z piaskowca została ozdobiona postaciami świętych, a także popiersiem rzeźbiarza. Autorstwo przypisywane Antonio Pilgramowi zostało ostatnio podważone i wskazuje się na Mikołaja z Lejdy (twórcę nagrobka Fryderyka III Habsburga, o mowa niżej). Zarówno ambona, jak i prowadzące na nią schody otoczone balustradą są dekorowane ażurowymi maswerkami (z motywami geometrycznymi). Trudno oderwać wzrok od owej kazalnicy. Zarówno pod schodami ambony, jak i w bocznej nawie katedry umieszczono ciekawą rzeźbę twórcy ambony. Nazwaną ją Patrzący przez okno. Jest to mężczyzna trzymający w ręku cyrkiel i kątomierz i wyglądający przez okno.
Ambona





Wyglądający przez okno (twórca ambony) na ścianie nawy bocznej z przepiękną oprawą

Jednym z najcenniejszych zbiorów znajdujących się w świątyni jest Ołtarz z Wiener Neustadt.
Dzieło to pochodzące z I połowy XV wieku zamówione zostało przez cesarza Fryderyka III Habsburga. Nieznany jest jego autor, czy autorzy. Jest przykładem średniowiecznego poliptyku (nastawy ołtarzowej) wykonanej w drewnie i bogato polichromowanej. Ołtarz pierwotnie znajdował się w kościele przyklasztornym w Viktring, następnie w Wiener Neustadt, a dopiero pod koniec XIX wieku został umieszczony w Katedrze Św. Stefana. Znajdują się nań postacie Marii z Dzieciątkiem i św. Katarzyna i Barbara, a powyżej koronacja Marii Panny.
Ołtarz z Wiener Neustadt.
Po przeciwnej stronie świątyni znajduje się majestatyczny grobowiec cesarza Fryderyka III Habsburga wykonany z czerwonego marmuru. Jest to drugi pod względem wielkości nagrobek funeralny zdobiony płaskorzeźbami (technika bas-relief) w Austrii, zdobi go 240 rzeźb figuralnych. Zaprojektowany i zapoczątkowany został przez Mikołaja Gerhardta z Lejdy, przypuszczalnie nauczyciela Wita Stwosza. Zdołał on wyrzeźbić jedynie leżącego na sarkofagu cesarza i kilka postaci na postumencie. Resztę prac wykonali jego następcy dobudowując arkadową balustradę.
Grobowiec Fryderyka III Habsburga
Katedra jest miejscem ostatniego spoczynku nie tylko cesarza Fryderyka III, ale i paru innych władców i członków ich rodzin. Tutaj pochowano też Eugeniusza Sabaudzkiego (o którym wspominałam przy jednym z poprzednich wpisów, zleceniodawcę Belwederu). Katedralna krypta jest też miejscem spoczynku dwóch największych austriackich artystów doby baroku Johanna Lucasa von Hildebrandta (od Belwederu, Hofburgu i kościoła Św. Piotra) oraz Johanna Bernarda Fischera von Erlach (od kościoła Karola Boromeusza i Pałacu Schonbrun).
Katedra była świadkiem ślubu i ceremonii pogrzebowej Amadeusza Mozarta. Jak wynikałoby z pamiątkowej tabliczki uroczystości odbyły się w bocznej kapliczce katedry.
Kapliczka, w której brał ślub W. A. Mozart
Ja z oczywistych względów przyglądałam się małym organom w bocznej nawie, na których grał muzyk akompaniujący Sarah Brightman przy wykonywaniu utworu Upiór w Operze oraz dużym organom umiejscowionych nad wejściem głównym, gdzie stała artystka wraz z towarzyszącym jej wokalistą.
Organy główne nad wejściem do katedry
Katedra znajduje się na Placu Świętego Stefana. Vis a vis świątyni  znajduje się przeszklony budynek domu towarowego Haas Haus (zaprojektowany w 1985 roku). Jego wybudowanie w tym miejscu wzbudziło duże kontrowersje, jakie zwykle towarzyszą stawianiu nowoczesnych budowli nieopodal budowli historycznych. Mnie pomysł się spodobał, a zwłaszcza to, iż bryła świątyni w dobrą pogodę przepięknie odbija się w szybach domu towarowego. Rozumiem jednak, że nie każdemu ten pomysł odpowiada.

Dom towarowy Haas Haus vis a vis Katedry

10 komentarzy:

  1. Wiedeń to jedno z moich ulubionych miast. W tym roku wracając ze Słowenii zatrzymaliśmy się na jeden dzień. Ilekroć tu jestem to na dłużej zatrzymuję się na Graben aby zjeść kanapkę u Trześniewskiego. Podziwiam też lśniącą od złota Trójcę Świętą, która przypatruje się życiu wiedeńskiej starówki. Spoglądam na Leopolda I z charakterystyczna dla Habsburgów wystającą żuchwą. Ostatnim razem zerknęłam tylko do katedry bo brakowało mi czasu. Wiedeń jak zawsze jest oblegany a w czasie jarmarków zalewają go tłumy.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ominęła kanapka u Trześniewskiego, może następnym razem. Będąc w listopadzie mogłam się cieszyć zapewne nieco mniejszą ilością turystów, choć pusto nie było. Wpadając na jeden dzień trzeba dokonać wyboru, ale i tak warto, choćby na mały spacer i małe co nieco. Można poczuć klimat miasta.

      Usuń
  2. Ze zdjęciem katedry miałem taki sam problem, by zmieścić w kadrze a w dodatku jedna ze ścian była akurat w renowacji czyli rusztowania, które raczej urody nie dodają. Natomiast wnętrza są niesamowite. Do dzisiaj pamiętam jakie wrażenie zrobiła na mnie ambona. Plac Graben poprzez kolumnę morową jest tak charakterystyczny, że nie można pomylić go z niczym innym. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rusztowania to koszmar dla podróżnika, zwłaszcza, jak wie, że kolejny raz nastąpi nie tak prędko. Pamiętam, jak przez rusztowania w kaplicy sykstyńskiej (nie tej watykańskiej, ale tej w Santa Maria Maggiore) przez kilka lat nie mogłam wejść do środka. Potem się śmiałam, że będę przyjeżdżać do skutku. I w końcu po kilku latach zakończono prace, a ja mogłam sobie spokojnie obejrzeć kaplicę. Wnętrze św.Stefana ma w sobie coś, co sprawia, że tę katedrę się zapamiętuje. Może właśnie za sprawą ambony, która jest niespotykana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cała wiedeńska architektura ma takie jasne kolory? Wszystkie pokazane przez Ciebie budynki mają ciepłe barwy piasku co muszę przyznać bardzo mi się podoba. Silny kontrast w porównaniu np. z barokiem, którego jestem fanką od wycieczki do Drezna.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie cała, może nie widziałam zbyt wiele (to było tylko pięć dni), ale w tej obejrzanej części zdecydowanie przeważały jasne kolory. Troszkę to też kwestia oświetlenia (pogody), ale wiele budynków jest w tonacji bieli, lub pastelowego beżu. Myślę (choć mogę się mylić), że to miało nadawać elegancji miastu cesarskiemu. Jesteś fanką baroku? - a to rzadko się zdarza. Ludzie z reguły nie rozumieją baroku widząc w nim przesyt i kiczowatość, a przecież bywa też piękny barok ten dekoracyjny, sceniczny, teatralny dający przyjemność oglądu. Nie byłam w Dreźnie, a bardzo żałuję, bo chętnie odwiedziłabym tamtejszą Pinakotekę i obejrzała Madonnę Drezdeńską Rafaela. Chyba jedną z piękniejszych jego Madonn, choć wszystkie są urokliwe. Pozdrawiam

      Usuń
  5. Chciałabym kiedyś pokazać Wiedeń mojemu mężowi, który nigdy w tym mieście nie był.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokazywanie pięknych miejsc miłym sercu osobom to wielka radość. Pamiętam, jak mój tata podróżnik (z zawodu:), bo marynarz) mawiał, że te wszystkie piękne widoki byłyby o wiele piękniejsze, gdyby mógł je dzielić z nami (mamą, siostrą i mną) :)

      Usuń
  6. Dość często przewija się ten Wiedeń w moim wirtualnym życiu: a to na jakimś filmiku na YouTube, a to znowu na czyimś blogu, tak się jednak składa, że nigdy osobiście w nim nie byłam.

    Mnogość zdobników w kościele św. Piotra, ale też wewnątrz katedry faktycznie poraża - oczopląsu można dostać ;) Ja również wolę te skromniejsze, może dlatego, że prywatnie bliższy jest mi minimalizm niż bizantyjski przepych.

    Dziękuję za poszerzenie mojej wiedzy, dowiedziałam się kilku ciekawostek jak na przykład tej o pomniku dżumy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko przed Tobą, może kiedyś uda się odwiedzić to miasto, bo jest tego warte. Minimalizm to moja dewiza przejawiająca się między innymi w zabieranym przeze mnie bagażu (wszyscy moi współpodróżnicy się dziwują, że wystarcza mi mała walizeczka na tygodniowy lub dłuższy wyjazd :)

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).