Opowiedziane przez córkę pisarza,
nagrane i opracowane przez Agnieszkę Papieską portrety to miniaturki osób, które
związane były z rodziną lub ze Stawiskiem (rodzinną posiadłością Iwaszkiewiczów). Pani Maria była nie tylko córką Jarosława i Anny Iwaszkiewiczów, ale także felietonistką, pracowała jako redaktor wydawnictwa Czytelnik i założycielką legendarnej kawiarni Czytelnika. Galeria portretów ukazana w książce jest okazała, bowiem i przez Stawisko i przez Wydawnictwo, a także kawiarnię przetoczyła się imponująca plejada osób, które odgrywały ważną rolę w kulturze bądź to dwudziestolecia
międzywojennego, bądź w czasach powojennych. Portrety nie są szkicami
biograficznymi, a miniaturami przywołującymi ludzi, o których coraz mniej osób pamięta. Przywołują ich poprzez historyjkę,
anegdotkę, jakiś charakterystyczny rys postaci, cechę charakteru, fobię. Te krótkie notki pozwalają ożywić na chwilę (a
może na dłużej) pamięć o osobach, które wpisały się w historię kultury naszego kraju. Dwie
sprawy zwróciły moją uwagę podczas lektury.
Po pierwsze była to niesamowita
ilość osób, która zamieszkiwała posiadłość Iwaszkiewicza zwłaszcza w czasie
wojny (ilość osób, którym pomógł jest spora. Zresztą
nie tylko Iwaszkiewicz. Pani Maria kilkakrotnie wspomina o osobach, które
pomagały przetrwać innym w tych ciężkich czasach). Jeszcze większa ilość osób gościła w Podkowie Leśnej, a to na imieninach, a to rocznicach ślubu, z
okazji urządzanych tam ustawicznie przyjęć na czyjąś cześć, a często bez okazji. W czasie wojny Iwaszkiewiczowie
urządzili na Stawisku pensjonat, aby uprawdopodobnić powód przebywania tam
dużej ilości ludzi, momentami bywało tam trzydzieści osób. U Iwaszkiewiczów ukrywał
się Szyfman, w latach trzydziestych ściągnęli do Kopenhagi młodego muzyka
Totenberga i pokryli koszty jego koncertu. Pomogli sprowadzić z Warszawy i
znaleźć schronienie dla rodziny Kramsztyków (dzięki czemu między innymi
otrzymali Iwaszkiewiczowie medal Sprawiedliwi wśród Narodów Świata). Na
Stawisku zamieszkał Roman Jasiński, kiedy po wybuchu powstania zostało zniszczone
jego mieszkanie. To on poznał rodziców Marii. A to tylko kilka
przykładów.
Po drugie jest to ogromna
sympatia do ludzi, pani Maria nawet jeśli nie darzyła kogoś ciepłymi uczuciami opowiadała
o nim życzliwie. Dla przykładu o krytyku literackim Ryszardzie Matuszkiewiczu
pisze, że go nie lubiła, ale przy całym
swoim lizusostwie i niezbyt wysokim umyśle, był poczciwy i dobry, i nadawał się
na takiego męża, co to: idź kup bułkę, albo zrób kawę. (str. 165).
I tak, jak pani Maria zapamiętała
pewne szczegóły z bogatych życiorysów naszych literatów, dziennikarzy, muzyków,
grafików, kompozytorów, aktorów, malarzy i innych przedstawicieli świata kultury tak ja zwróciłam większą uwagę na
czasami bardziej, czasami mniej istotne zdarzenia, które charakteryzują
bohaterów Portretów, albo czasy, w jakich żyli.
Niezwykle rozbawiła mnie
opowieść krążąca po Warszawie o Tuwimowej, która niezmiernie dbała o
swoją urodę. Ponoć złośliwa Warszawa
twierdziła, że sypia z głową w lodówce, żeby nie dostać zmarszczek. (Str. 16).
Zabawna jest też opowiastka o wybrance pomocnika na Stawisku
pana Stasia. Owa wybranka żaliła się
siostrze, iż Stasio nie ma wobec niej poważnych zamiarów, ponieważ nie zabrał
jej na grób swojej pierwszej żony. Opowieść ta pojawia się przy okazji
wspomnienia o Arnoldzie Szyfmanie (dyrektor Teatru Polskiego), który z drugą
żoną chadzał na grób pierwszej. Iwaszkiewicz żartował z dyrektora, wypisując
sztuki, których ten nigdy nie wystawi w teatrze (był konserwatywny w doborze
repertuaru).
O Ninie Andrycz, wielkiej aktorce
czasów powojennych (zawsze wydawała mi się osobą wyniosłą) opowiada
historyjkę, która doskonale ją charakteryzuje. Żona premiera Cyrankiewicza, najczęściej grywająca królowe na zaproszenie do Stawiska przybyła z siostrą
Szyfmana, która zajmowała się w teatrze sprawami biurowymi. W stronę domu
kroczy Nina Andrycz, a za nią idzie Ewa Szyfman i niesie jej torebkę. Zupełnie
jak w sztuce teatralnej, gdzie za królową zawsze chodzą jakieś postacie, które
jej usługują. (Str. 25)
Przy okazji wspomnienia rodziny
Spiessów – związanych z przemysłem farmaceutycznym znajduje się opis nastrojów
przedpowstaniowych (rok 1944). Jedni
uważali, że jak przyjdą Rosjanie, to lepiej być na wsi, a drudzy, że jak Niemcy
będą wychodzić, to lepiej być w mieście (str.33) Autorka wspomina pociągi, które wiozły w obie strony tyleż samo podróżnych z całym dobytkiem.
Natomiast wspominając skrzypka
Totenberga pojawia się na pół zabawna, na pół smutna historia kota pani Marii
Bazylego, który .. tak przestraszył się dźwięku skrzypiec, że wyskoczył z
piątego piętra (str. 37) i .. nigdy nie wrócił.
Żoną Iwaszkiewicza była pani Anna,
która pochodziła ze znanej warszawskiej rodziny Lilpopów. Dziś, po latach,
kiedy nazwisko Iwaszkiewicza jest dość dobrze znane przeciętnie wykształconemu rodakowi, natomiast niewielu kojarzy ród Lilpopów dziwne
może się wydać to, iż mama Anny pisała do niej, … mówiłam Stasiowi (dziadek Lilpop), że jak wyjdziesz za Iwaszkiewicza, to będziesz mogła bywać w
środowisku, które ci całkowicie odpowiada. Balińscy za to świadczyli.(str.38)
O Poli Gojawiczyńskiej, wspomina,
iż była niemiła; waliła prawdę w oczy, a że lubiła wypić zdarzało się
jej to często, ale jednocześnie była niezwykle inteligentna i rozsądna.
Namówiła Iwaszkiewicza do napisania opowieści, o chłopcu, który się tak
zaczytał, że wpadł pod samochód gestapo i tak powstało opowiadanie Ikar.
Wiele nazwisk bohaterów Portretów
nic nam dziś nie mówi, są też i takie które na stałe weszły do historii
literatury, kina, czy muzyki. Jako przedstawicielka młodzieży nieco starszej (jak mawia Andrzej Poniedzielski) miałam przyjemność oglądania wielu aktorów, o których wspomina pani Maria (Andrycz, Himilsbach, Siemion, Hanuszkiewicz, Holoubek, Łapicki). Oni nadal są w mojej pamięci. Natomiast zadziwia jak wielu pisarzy, malarzy, czy muzyków uległo
dziś zapomnieniu. Wspominane przez autorkę utwory, które wysoko oceniała ona lub jej ojciec dziś są mało znane.
Chyba pod wpływem niedawnej
lektury Singera szczególnie zainteresowały mnie słowa o Julianie Stryjkowskim,
autorze Głosów w ciemności czy Austerii... zawsze uważałam go za lepszego pisarza
od Singera. To, co Singer pisze, jest ładne, ale nie ma u niego tego, co
stanowi esencję Głosów w ciemności- wadzenia się z Panem Bogiem, że taki
straszny świat stworzył. (str. 210)
Portrety to bardzo ciekawa pozycja, nie powinno się jedynie czytać jej od deski do deski, gdyż zawiera tak
dużą ilość informacji, że chcąc jak najwięcej zapamiętać należy lekturę sobie dawkować. Na
kartach wspomnień poza portretami przedstawicieli kultury przewija się
dodatkowo kilkaset nazwisk osób znanych i nieznanych, które przecięły ścieżkę życia autorki.
Książka godna polecenia.
Pod jej wpływem przeczytałam wspomniane opowiadanie Iwaszkiewicza Ikar. Za moich czasów było lekturą szkolną, dziś nie jest zapewne znane młodym ludziom. A szkoda, bo choć króciutkie (pięć stron) zawiera ważne przesłanie dotyczące ludzkiego losu. Przy okazji ponownie obejrzałam obraz przywołany w treści opowiadania.